Chciałam dopisać się do poprzedniego wątku o "dnie i wodorostach", ale temat tak się rozwinął, że zacznę własny i powiem krótko - potwierdzam krytykę. Owszem, generalnie nie gustuję w tego typu filmach, nie liczyłam na jakieś ambitne kino po tej produkcji, ale są naprawdę inne tego typu, amerykańskie filmy lepiej zrobione, lepiej zagrane, z fajniejszym przesłaniem. Ten jest moim zdaniem naciągany, nudny, straszliwie przewidywalny i w zasadzie o niczym. Istotnie tym, zachwycić mogą się tylko amerykanie, którym do lukrowanej komedii romantycznej dodano "ambitny" wątek problemów psychicznych. Lawrence dostała Oscara, to żenujące, już w "Igrzyskach Śmierci" miała bardziej zróżnicowaną rolę. Jeżeli chodzi o amerykańskie dramaty, niepozbawione humoru i bez zbędnego patosu i ciężaru, bo to zdaje się teraz chyba najpopularniejszy nurt, to polecam chociażby "Now is Good".