Jeszcze chyba nigdy żaden film mnie tak nie poruszył i nie wzruszył. Naprawdę coś wspaniałego. Almodovar ukazał przyjaźń dwóch mężczyzn w tak wsaniały, niepowtarzalny i wyjątkowy sposób, że nie spodziewałam się, że męska przyjaźń może tak wyglądać. Bardzo się wzruszyłam i zaczęłam strasznie płakać w scenie, gdy Marco dowiaduje się, że Beningo umarł. Był to dla mnie szok. Film zostanie głęboko w moim sercu i pozostawi chociaż cząstkową nadzieję, że na świecie są jeszcze tak wrażliwi faceci.