Pomysł na film był bardzo dobry. Zdecydowanie film na czasie, sądząc po bardzo dobrym przyjęciu '10 Cloverfield Lane' wydanego rok później, ludzie potrafią docenić tego typu filmy. Dobrze, że niektórzy próbują wrócić do robienia dobrego, mądrego, niskobudżetowego sci-fi, bez tony efektów specjanych, za to skupiającego się na treści. Ja potraktuję ten film jako nie do końca udaną próbę.
W tego typu filmach bardzo ważny jest klimat, w tym filmie był nierówny. Częściowo nawaliła muzyka. Nie każdy 'Moon' może mieć Clinta Mansella. Czy tylko mi się wydaje, że muzyka na końcowych napisach brzmiała jak muzyka Murphy'ego z 'Sunshine'?
Obsadzenie Reedusa, po raz kolejny, w identycznej roli to był fatalny pomysł. Deja Vu. Mamy Daryla walczącego o przetrwanie, jego tłuste włosy, ciemne korytarze i lokalizację przypominającą kolorystyczie i psychologicznie więzienie. Wypisz-wymaluj 3-ci sezon The Walking Dead!
Scenariusz ma dziury i jest in-your-face-pro-amerykański, ale miał też potencjał. Tak na serio, to jeżeli by wyciąć 20-30 min. z środka tego filmu okolice 0:45:00-1:15:00 i zastąpić je np. niczym, wyszłoby to zdecydowanie na plus dla przedstawionej historii. Mimo to, cały czas boli mnie, że zmarnowali świetny pomysł i w miarę przyzwoity scenariusz. Szkoda, naprawdę szkoda.