Uwielbiam ten film! Zwłaszcza postacie. Genialne przedstawienie bohaterów i te wszechobecne nawiązania do popkultury. Kocham to!
Edmond z chłopca zostaje przemieniony w kota i uczy się (a także przekonuje widza), że nawet będąc małym i niepozornym można dokonać wielkich rzeczy. Bardzo fajnie wpleciono morał całej historii w fabułę i nie przedstawiono go zbyt nachalnie, co niestety często się zdarza.
Kogut Chanticleer stylizowany na Elvisa i śpiewający rock'n rolla, nawet ma ksywę "król" :) Miasto w którym rezyduje rzeczywiście przypomina mroczną metropolię z filmów noir. Nawet za dnia jest ciemno i ponuro. Jego imię pochodzi oczywiście od grupy Chanticleer i stanowi nawiązanie do show Chanticler, którego autorem jest Edomnd (a takie imię nosi przecież główny bohater).
Chciwy producent muzyczny (i filmowy zarazem) to oczywiście (a jakże) cwany lis:) Gra w golfa dolarami, cały czas pali cygara, lata prywatnym śmigłowcem, a jego auto to oczywiście Cadillac, bo przecież nie mogło być inaczej. I te paskudne ropuchy jako ochroniarze. Skąd my to znamy? ;]
Dzięcioł (?) Snipes to taki typowy mieszczuch. Nastawiony wyłącznie na konsumpcję, wyrusza do miasta nie tyle, żeby szukać Chanticleera, ale po to by skorzystać z miejskich atrakcji. Zawsze panikuje w kryzysowych sytuacjach i tworzy świetny duet z Peepers - myszą feministką :D Ich dialogi to chyba najzabawniejsza część filmu.
Hunch też jest niezły. Cały czas próbuje zgładzić głównych bohaterów w tak nieudolny sposób, że w efekcie im pomaga. I ten jego wielofunkcyjny scyzoryk xD Swoją drogą ciekawe jak to jest, że wszyscy tyrani mają idiotów za sługusów i przez to ponoszą klęskę?

No i oczywiście The Duke - czyli Książę, a raczej Hrabia Sów. Piszę Hrabia, bo gość jest stylizowany na Draculę. Magiczne moce, czerwona peleryna i strach przed światłem. W ogóle wszystkie sowy przypominają wampiry, a organy w ich pałacu wyglądają jak sprzęt doktora Frankensteina. Dubbingujący Hrabiego Plummer jest oczywiście fenomenalny. Stworzył jednego z lepszych czarnych charakterów. Całą bajkę polecam oglądać tylko w oryginale, bo w polskiej wersji wycięto dużo dobrych tekstów...