Niby mam swoje lata, niby sam jestem już ojcem, ale oglądając ten film znowu poczułem się jak zastraszone dziecko. Film niezwykły tym bardziej, iż sam przewodni temat mógłby się wydawać prosty a wręcz do opowiedzenia w kilku zdaniach. Mimo to oglądałem z zapartym tchem i po wszystkim nasuwa mi się pewne pytanie.
Mianowicie: Czy to co było pokazane to typowy rosyjski styl wychowania i rodzinnych relacji, czy też było tu coś z deka nie tak?
Bo niektórzy twierdzą, iż tak właśnie powinien się zachowywać rodzic. Czyli - kochać dzieci ale broń Boże to okazywać. Przebywać z nimi, ale się nie spoufalać. Sprawiać aby dzieci się bały przez co tym samym postrzegały swego rodzica jako mocarnego kata, a z drugiej strony aby wiedziały, iż w razie sytuacji kryzysowej owy kat dzięki wspomnianej mocarności może dla nich przenieść góry.
Ja również w młodości często czułem się podobnie jak te chłopaczki (choć może nie aż tak) mimo to postawiłem na inny styl wychowawczy. W końcu budowanie mitu rodzica wszechmocnego i nieomylnego jest herezją, gdyż każdy jest omylny i ma swoje słabości. Widać to chociażby na owym filmie gdy wielki niepodległy młodzieńczej głupocie i wybrykom ojciec - ogląda w lusterkach idącą chodnikiem laskę (nie ma w tym nic złego ale wiecie o co mi chodzi).
Naprawdę głęboko poruszający film,i mimo,że chyba nigdy nie płakałam na filmie, to po tym seansie rozpłakałam się jak bóbr.Genialne ukazane chore relacje ojciec-dziecko, degrengolada rosyjskiego stylu wychowania(czyli wychowania bez męskiego elementu-mama, babcia, ciocia) czy wreszcie bezwarunkowa miłość rodzicielska i uczucia zakopane gdzieś głęboko pod pozorami oschłości,obojętności, czy dojrzewanie do dorosłości.Plus bardzo bogata symbolika biblijna i antyczna.