Policjanci, jak lubią powtarzać, nie wierzą w przypadki. Tutaj tych jakoby nieistniejących w przyrodzie przypadków jest całkiem sporo. Wielkomiejska turystka na leśnej drodze staje się przypadkowym świadkiem zatargu między handlarzami narkotyków, zaczyna to nagrywać z ukrycia kamerą i oczywiście wpada w kłopoty. Ale przypadkiem w pobliżu przechodzi emerytowany gliniarz Willis, który spieszy z pomocą... Zawiązanie akcji jest w miarę zgrabne, potem robi się lekko groteskowo (jak to w krainie hillbillies), a w finale wszystko siada. Willis gra jak po lobotomii, King nie przekonuje, za to wielkie wrażenie robi szybkość internetu w Appalachach. 5/10.
No jak Willis wszystko odwalił w parę godzin jednego dnia,to efekt nie mógł być inny.Ale nawet mając więcej czasu zapewne nie spisałby się lepiej ;D