Nie mam pojęcia, co skłoniło Seagala do zagrania w tym filmie.
Fascynujące jest to, że jak były sceny z Polakami, to albo nasi rodacy pili, kradli, albo się szmacili. Wiem, jakie są stereotypy, jednak wielu ludzi nie ma z nimi nic wspólnego.
Najciekawsza była scena, kiedy Seagal chciał chciał wyjąć policjantce kulę i podał jej wódkę, ,,żeby nie bolało''. Dziewczyna piła, jakby to była woda.
Ach, i te aluzje do walk samurajów w finałowej scenie... poezja idiotyzmu.
Ciekawe było również to, że raptem okazuje się, iż każdy w naszym pięknym kraju mówi płynnie po angielsku (nawet dzieci z sierocińca).
Koniec również mocno naciągany. Po rozróbie w burdelu policjantka i Seagal trafiliby do więzienia, a Irena na ulicę. Chcąc nie chcąc, i tak zostałaby prostytutką ;P.
Mogę się zgodzić z każdym z wyjątkiem drugiego zdania :)
Polacy tu nie byli aż tacy totalnie źli, owszem była masa stereotypów, ale tego można się było spodziewać, w końcu to Amerykanie wyłożyli kasę na tego gniota.
Ogólnie, zmarnowałam półtorej godziny i mam kaca moralnego, że oglądałam to badziewie...