Bosze ty moj - zakrzyknela by starsza pani z Klanu - a co na to Pan Jeremiasz ?! I chyba nawet ta scena z jakze popularnego u nas serialu bylaby bardziej zachwycajaca niz najnowsze dzielo upasionego do granic mozliwosci Stevena Seagala. Jak sobie przypomne gdy jako dziecko z wypiekami na twarzy ogladalem Nico albo Hard to Kill to nie chce mi sie wierzyc ze te filmy laczy osoba glownego bohatera. To pod wplywem Stevena zaczalem trenowac aikido, ktore do dzis uwazam za swietny odstresowywacz i unikatowa sztuke walki. W tym filmie nie ma chyba niczego o mozna by pochwalic. Seagal grajacy w plaszczu albo szerokiej marynarce zeby ukryc zwaly tluszczu (ktorych na twarzy juz zakryc sie nie da) i plejada serialowych gwiazd z Polski i Niemiec. Scenografia i dobor plenerow wola o pomste do nieba - scena w burdelowym pokoiku gdzie obok szafy z japonskimi literami i obrazem a`la samuraj stoi huzarska zbroja i tarcza z czasow Boleslawa Chrobrego. Czyzby scebograf zaspal i wnetrza zastawiano tym co przyniesli z magazynu ??? Bohater nocujacy w hotelach wygladajacych jak kamienica przed rozbiorka w dodatku z obowiazkowa z kapela z Chmielnej na wejsciu to juz szczyt. Polacy przedstawieni w filmie jako zlodzieje, pijacy i kurewski - pieknie. Oliwy do ognia dolewa fakt, ze glownym producentem "dziela" jest Polak - tak tak panie Samojlowicz - nie wstyd Panu tak dowalic rodakom ??? Nie wdajac sie w rozliczne szczegoly - kazda minuta spedzona przy tym syfie jest stracona. Omijajcie szerokim lukiem to i pozniejsze dokonania S. Seagala. Markowski kiedys spiewal, ze "trzeba wiedziec kiedy ze sceny zejsc". Seagal mial wtedy brudne uszy.