Gościu upuszczony z okna spadł pod skosem aż na samochód na ulicy - daleko, a po drugie na co innego miał spaść? Dobrzy spadają do basenu lub do kontenera ze śmieciami a źli na samochody. Dzielny Steven musi chronić polskiego policjanta i dziecko i wysłać ich za granice, to bezpieczniejsze niż cala warszawska policja. W tym czasie reszta policji w ogóle nie przejmuje się brakiem kompana na służbie, którego powinna uratować po strzelaninie karetka a nie przyżeganie nożem rodem z rambo. Potem Steven musi z policjantką załatwić na czarno broń od stryja barmana, pewno jest lepsza niż legalna policyjna. No i na sam koniec Steven - mistrz aikido jakby nie patrzeć - walczy jak ciota stylem w ogóle nie przypominającym aikido. Film maksymalnie sztuczny, żenujący. Szkoda czasu. Wole Kevina ;)
3/10