Oglądałem "Pozwól mi wejść / Låt den rätte komma in" i był to film rewelacyjny, ale podróbek nie lubię więc dla podróbki 1/10. Polecam oryginał.
100% racji w racji. Zaczyna się człowiekowi robić słabo od hamerykańskiej "kinematografii" "ctrl+c, ctrl+v".
To się tak teraz fajnie nazywa - remake. Filmu nie oglądałem i po trailerze wiem że tego nie zrobię ale bardzo polecam pierwowzór który podał jober19
No może i racja że tego trochę za dużo,ale dzięki akurat tej wersji dużo ludzi obejrzało oryginał (w tym ja) i może nawet wzięło się za książkę.Dlatego w tym wypadku nie mam im tego za złe.Oceniłem wyżej amerykańską wersję pewnie dlatego że oglądałem ją przed "Låt den rätte komma in".Pozdro
To prawda, że dzięki remake'owi istnieje szansa na to, że pewna liczba osób zainteresuje się oryginałem czego sam jestem najlepszym dowodem. Na przełomie maja i czerwca ub. roku natrafiłem na informacje dopiero co powstającej amerykańskiej wersji, a pozytywne komentarze szwedzkiego oryginału nakłoniły mnie do zapoznania się z filmem Alfredsona... dzięki temu zetknąłem się z najlepszym obrazem ostatnich czasów jakim jest Låt den rätte komma in oraz książka autorstwa J. A. Lindqvista. W przypadku Let me in byłem bardzo ciekawy amerykańskiego spojrzenia na temat historii przyjaźni dwojga outseiderów jednak po doświadczeniach związanych z próbami przeniesienia europejskich czy azjatyckich historii na swój grunt obawiałem się tylko kolejnej profanacji i przez te kilka miesięcy do premiery miałem zszarpane nerwy jak przed egzaminem maturalnym. Jednak Let me in to jeden z nielicznych przypadków, gdy widz podczas seansu w przypływie wściekłości nie pała żądzą mordu na filmowcach... zresztą sam Stephen King uznał amer. wersję za jeden z najlepszych amer. horrorów ostatnich lat, a oto co sądzi o obrazie sam J. A. Lindqvist:
Mogę się nazywać najbardziej szczęśliwym, żyjącym pisarzem. Świadomość, że powstały dwie filmowe wersje mojej debiutanckiej powieści, jest niewiarygodna. Zarówno szwedzka, jak i amerykańska wersja są świetne. W obu filmach dostrzegam podobieństwa. Amerykańska wersja kładzie nacisk na inne momenty, inne emocje, pokazuje inny punkt widzenia. Ale tak jak oryginał, wywołała u mnie łzy, choć w innych scenach. "Pozwól mi wejść" to mroczna, brutalna love story, kawał dobrego kina, a także pełna szacunku adaptacja mojej powieści, za którą jestem wdzięczny.
JOHN AJVIDE LINDQVIST, autor książki Wpuść mnie na podstawie której powstał scenariusz filmu
zgadzam się, nienawidzę amerykańskich podróbek szczególnie azjatyckich horrorów, szwedzka wersja lepsza ale ta też jest dobra
RACJA!!! podróbki robią z naprawdę pięknych filmów gnioty, a ten film tylko to potwierdza. oryginał - wspaniały podróbka - beznadziejna...
podróbka sróbka, widzieli 2 wersje? jak nie to nie gadajcie pierdól,
bo amerykańska wg mnie jest troszke lepsza, wiec polecam,
niewazne co jest pierwsze ale co jest lepsze
funny games haneki? michael pitt zniszczył stara wersję samą miną, bo wiadomo haneke był ten sam, sam siebie zniszczyć nie mógł
Muszę przyznać, że remake nie jest spieprzony, jak wiele innych, ale oryginał o wiele bardziej mi się podobał. Nie wiem po co w amerykańskiej wersji tak zdemonizowano relację Abby i jej ojca. W "Låt den rätte komma in" to była pięknie ukazana historia zwyczajnych ludzi zmagających się z czymś nadprzyrodzonym, nie do końca zrozumiałym. Skandynawski chłód, przenikliwa cisza przerywana co jakiś czas klimatycznym, szwedzkim bełkotem, brak jakiegokolwiek efekciarstwa - to wszystko wytworzyło niesamowitą atmosferę przy której nie trzeba było silić się na jakąś złowrogą posępność. Nawet te dzieci nie miały takich pięknych, plastikowych buziek i wydawały się bardziej autentyczne. W szwedzkiej wersji było widać, że ojciec Eli jest zmęczony, bezradny, w amerykańskiej musiał to powiedzieć wprost. Praktycznie wszystkie inne niedopowiedzenia zostały u Amerykańców dopowiedziane, aż do wyrzygania. Cóż, Hameryka, to Hameryka.
W oryginalnej wersji filmu wszyscy dookoła uważali mężczyznę odwalającego brudną robotę za ojca Eli. Dopiero w remaku dziewczynka powiedziała, że to nie jej ojciec (a' propos tego denerwującego dopowiadania, o którym wspominałam). Do książki jeszcze nie udało mi się dotrzeć, więc póki co szwedzką wersję filmu traktuję jako wyznacznik ;).
A,no to ok.W sumie szwedzkiej wersji już za bardzo nie pamiętam,a w nowej wyraźnie dali do zrozumienia że to sługa i pomagier stąd moje pytanie.A co do książki to był on ukazany jako pijaczek pedofil (były nauczyciel) przygarnięty przez Eli (Abby).Poza tym jeżeli chodzi o książkę to szału nie ma,czasem bardzo wciąga,a czasem to obrzydzenie bierze i nie chce się do niej wracać.Takie moje wrażenia po przeczytaniu.Pozdro.
Kolega źle chyba zrozumiał moje wypowiedzi,ja amerykańca oceniłem na 9/10 nawet zastanawiałem się nad dychą,a szwedezką na 7 bo z tego co pamiętam ziewałem i to konkretnie.Nie upieram się że "podróbki" to lipy bo co by wtedy powiedzieć o np. Ocean's eleven, Italian Job, Coś,czy Dark knight?
Mnie sie strasznie podobał oryginał. Ta wersja jest kopią tamtej. Nic się nie zmienia poza językiem i aktorami. Reszta jest taka sama. Po co robić remake czegoś doskonałego??
Owszem, ta wersja jest kopią "Låt den rätte komma in" lecz mimo wszystko zgodnie z zacytowanymi przez Skandal-a słowami Stephena Kinga parę postów wyżej, te filmy wyrażają inne emocje oraz przedstawiają inny punkt widzenia. A uzasadnienie oceny 1/10 słowami "podróbek nie lubię więc dla podróbki 1/10" wydaje mi się nieco śmieszne i mijające się z celem ponieważ filmy powinniśmy oceniać raczej na podstawie tego jak film się "spisał" w swoim gatunku a nie na podstawie tego jak powstał.
"A uzasadnienie oceny 1/10 słowami "podróbek nie lubię więc dla podróbki 1/10" wydaje mi się nieco śmieszne i mijające się z celem ponieważ filmy powinniśmy oceniać raczej na podstawie tego jak film się "spisał" w swoim gatunku a nie na podstawie tego jak powstał."
Święte słowa.
Oczywiście że tak, zwłaszcza dawanie 1/10 jak się nie oglądało filmu. Tak poza tym to nie żadna podróbka, remake to nie żadne podróby tylko filmy nagrane dla Amerykanów bo nikt by w USA nie poszedł na nieanglojęzyczny film (nie był by to hit) więc gadanie o jakieś podróbie to kpina.
Nic nadzwyczajnego kolejny postprodukcja wykorzystująca czyjś pomysł.
Ale aby dawać dla filmu 1? Oceniasz FILM a nie założenia w jakim to on powstał!