Dość kameralnie, ale zdjęcia i fabuła to wynagradzają. Wydaje się, że główny bohater to bardzo luźne nawiązanie do Jamesa Munro i Georga Augustusa Robinsona. Maorysi nie są w filmie półgłówkami, jak często chce się widzieć autochtonów. Obejrzeć warto.
kameralnie, ale bardzo autentycznie wyszło, fajnie pooglądać film z prawdziwymi lokacjami, a nie gdzie wszystko jest robione komputerem. Też ukazanie miejscowych wypadło myślę dobrze, bo nie są jedynie bezapelacyjnie, krystalicznie dobrzy, ale mają swój styl i często za chętnie dążą do rozlewu krwi. Do tego sprawne tempo i bardzo dobry Guy Pearce w głównej roli, więc naprawdę warto.