Może i historia ciekawa, może i aktorstwo nienajgorsze, ale temu filmowi zdecydowanie brakuje tego 'czegoś'. Z całą pewnością zabrakło tu tempa, bo film ciągnie się jak flaki z olejem, a z ekranu wieje nudą. Każda scena jest 'płaska', nawet ta pozornie dramatyczna. Ogólnie film robi wrażenie nijakie. Jeśli ktoś ma wolne 2h to może je zmarnować na obejrzenie Próby wiary.
No właśnie. Wiary w co?
Tytuł sugeruje jakieś religijne dylematy, tym bardziej, że główny bohater to świecki kaznodzieja, natomiast nie było tu żadnego religijnego bełkotu. Temat, którego dotyczy ten film to bardziej szeroko rozumiane człowieczeństwo, okrucieństwo i mamona.
A ja mam zupełnie inne odczucie. Mnie film oczarował. Dla mnie tempo filmu/ reżyseria bardzo przypadło mi do gustu. To pokazuje, że każdy z nas ma odmienne gusta i co innego się podoba. Pozdrawiam
Prawidłowo przetłumaczony tytuł brzmiałby raczej "Przekabacony" albo ładniej "Przekonwertowany". Chodzi bardziej o przemianę głównego bohatera niż jak by można było wywnioskować z polskiego tytułu jakąś "Próbę wiary". Pretensje do polskiego wydawcy.
Moim zdaniem sceny są dalekie od płaskich. Film jest ciekawy, nie nudzi, zdjęcia piękne, a aktorzy robią swoją robotę. Mnie wciągnął, wzruszył i też obrzydził, ale taki gatunek. Na pewno nie było nudy i płaskości.