...mógłby, gdyby za jego realizację wziął się Tarantino. Nie chciałbym zostać zjechanym za to
że Pulp Fiction nie umywa się od Ojca Chrzestnego, Łowcy Jeleni itp. ale oceniam go za
całokształt, wpływ i wrażenie jakie na mnie wywarł. Wracając do tematu Prawdziwy Romans
ma coś czego w najbardziej znanym filmie QT zabrakło - akcję. Fabuła niby prosta - koleś
zakochuje się w "dziewczynie na telefon", zabija jej alfa, kradnie walizkę i dalej już tylko
ucieczka. Prawda jest taka, że wątki poboczne i genialne dialogi czynią ze scenariusza
fundament godny największego filmu. Gdyby Quentin wziął się za realizację tego filmu, być
może nie obejrzałbym roli życia Christiana Slatera, rewelacyjnej Patricii Arquette, oraz całej
plejady gwiazd, lecz mimo to sądzę, że nadałby on filmowi swój styl, charakter i wzniósł na
wyżyny.
Nie zgadzam się :) Tarantino zrobił by z tego scenariusza coś w stylu "Pulp fiction" lub "Kill Billa" czyli czystą rozrywkę z zajebistymi tekstami i zabawą kinem.(na super poziomie - ok).Scott może przypadkowo dołożył nutkę romantyzmu w tym wszystkim. Coś czego nie zrobiłby QT czyli spowodował ,że niektórzy odbiorcy tego filmu zaczynają wierzyć ,że prawdziwa miłość jest również możliwa w zimnym Detroit (czyli wszędzie) i nawet jeśli jej podmiotami są niepociumkany fan komiksów i dziwka na telefon. Prowadziłem kiedyś wypożyczalnię kaset video i na własne oczy widziałem kilkanaście osób,które dałyby się pochlastać za ten film. Za tą durną nadzieję,że spotkają kiedyś w swoim życiu swojego Clarence'a bądź swoją Alabamę :) Po "Pulp fiction" takiej sekty wyznawców nie spotkałem ,choć wielbicieli "PF" było bez liku.
Dla mnie obydwa te filmy to arcydzieła,choć gdybym musiał wybierać to na 1 miejscu postawiłbym "Prawdziwy romans":) Może dlatego,że wtedy spotkałem miłość mojego życia.I choć nie jesteśmy razem i nie mamy syna o imieniu Elvis to prawdziwy romans zdarzył się naprawdę w mało romantycznej i zadymionej śląskiej scenerii :)))
pozdrawiam