Zaskoczenie. Od tak kiepskiego aktora jak Slater nie spodziewałem się wiele, ale okazuje się iż tutaj wpasował się idealnie. Cała plejada gwiazd no i oczywiście największy atut - scenariusz Tarantino.
Fabuła kompletnie niedorzeczna, brutalność i wulgarność na anjwyższym poziomie - ale ten pan sprawia, że bawi to niezmiernie. Kilka scen i cytatów wręcz wspaniałych. Scena o murzyńskim pochodzeniu Walkena, czy dialog przed wyznaniem sobie miłości przez Arquette i Slatera - tego jest znacznie więcej ;) Nie wymaga kompltnie myślenia, ale bawi niezmiernie - film, w którym wszyscy są porąbanymi wariatami - uwielbiam takie produkcje - najbardziej urzekł mnie jeden tekst: "to takie romantyczne" po tym jak Slater wyznał Arquette, że zabił jej Alfonsa - po prostu parsknąłem ze śmiechu ;) Bo przecież normalny widz, w normalnym filmie spodziewałby się wszystkiego na odwrót :-)
Nie jest to tak porąbane i chore jak "Urodzeni mordercy", lecz brutalne i oryginalne owszem ;)
Aha - chciałbym podkreślić na koniec, ze załuję iż nie zrobił tego Tarantino, bo myślę, że mogł z tego wyjsc jeszcze lepszy film :)
No i jeszcze jedno - Zbakany Brad Pitt pierwsza klasa :)