Nawet pomijając elementy SF, film jest podróżą w przeszłość, do świata Indian, który przeminął z przybyciem kolonistów z Europy. Zdjęcia są w filmie tak piękne, że samemu chciałoby się wyjechać do USA i przeżyć choćby jeden dzień tak jak dawni Indianie. Główna bohaterka budzi sympatię, nie jest z rodzaju lansowanych przez Hollywood super-kobiet, tylko ma swoje słabości i radzi sobie dzięki własnej zaradności i wyciąganiu wniosków z własnych błędów.
Co do postaci kultowego kosmity, jest to osobnik dużo słabszy od tych które widzieliśmy w poprzednich filmach. Radzi sobie znacznie gorzej, odnosi poważne rany w starciach nie tylko z ludźmi ale też ze zwierzętami. Dobrym pomysłem jest to, że Predator najpierw analizuje ziemski ekosystem i występujące w nim łańcuchy pokarmowe. Jest też mniej zaawansowany technologicznie, zwłaszcza w kwestii uzbrojenia - zamiast działka plazmowego jest uzbrojony w miotacz samonaprowadzających harpunów.
Świetnym pomysłem są napisy końcowe, którym towarzyszy animacja w stylu indiańskich malunków - przedstawia skrótową fabułę filmu z dodatkową sceną - za to duży plus.
Gorąco polecam najnowszą odsłonę serii Predatora, zwłaszcza że nie ma w niej nudnych dłużyzn. Film trwa 1h 40min i na pewno nie będzie to czas stracony dla widza.