Film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. No może nie dosłownie...zaskoczył, bo już zwiastunie czułem, że będzie to o wiele lepsze niż to co fani Predatora dostali w 2018 roku (gdzie tamten Predator był średni). Coś co powinno ucieszyć widza w pierwszej chwili to prześliczne zdjęcia z krajobrazami natury oraz motywy kultury Indian. Co do samej treści filmu, to nie ma czego się tu czepiać. Fantastycznie wpasowany rytuał rdzennej ludności ameryki w świat i kulturę Predatorów jaką jest - POLOWANIE.
Naru jako główna postać moim zdaniem fantastycznie napisana i zagrana przez Amber, a sam film daje nam momentami poczucie nostalgii w scenach podobnych do tych co widzieliśmy w pierwszym filmie z Arnoldem Schwarzeneggerem. Ci co się czepiają, że główną bohaterką jest kobieta niech odświeżą sobie Obcego z Sigourney Weaver jako Ellen Ripley oraz film Obcy Vs. Predator z 2004 roku gdzie natomiast główna bohaterka jest odgrywana przez Sanaa Lathan w roli Alexy Woods.
Oby więcej takich filmów jak "Predator: Prey" z uniwersum Predatora!!!
W pierwszych sekundach filmu miałem takie skojarzenie o poprawności politycznej itp. Ale kiedy zobaczyłem, że całe plemię ją wyklucza z roli myśliwego to skojarzenia zniknęły. Naru ma motywację i cel do spełnienia. Tak powinno się pisać (kobiece) postacie! :)
Sytuacja kobiet u rdzennych Indian Ameryki Pół. była zupełnie inna niż jest przedstawione w filmie. Kolega myli współczesne realia i społeczeństwa zachodnie z realiami XVIII w. i społeczności indiańskiej z terenów Wielkiej Równiny.