Widowisko i nawet składna fabuła robią wrażenie. Dlatego film ogląda się dobrze. Natomiast irytujące jest osadzenie akcji wśród dziko żyjących Indian bez zamiaru nadania im oryginalnej mowy ani wyglądu. Indianie mówiący między sobą po angielsku... No, litości. Sama Amber Mithtunder ma tyle wspólnego z wyglądem Komańczy, co Michał Szpak z kobietą, którą chce zostać. Lepiej było zrezygnować z Indian i obsadzić akcję na przykład wśród traperów. Poza tym trochę nierealnych scenek akcji, no ale... w końcu to tylko film ;).
Jeżeli masz Disney+ to: Predator: Pray > DODATKI > Pray (Comanche Version) i możesz oglądać film w oryginalnym języku plemienia Komanczów z angielskimi napisami. Najlepsze jest to, że języka francuskiego nie tłumaczą chociaż na szczęście jest go niewiele w filmie...:D
LOL, filmy co do zasady robi się w języku twórców, więc po jakiemu mają rozmawiać Indianie, Szwedzi, czy inni Eskimosi w filmie amerykańskim?
W Klossie też Niemcy mówią po polsku, ba, w Krzyżakach pod Grunwaldem mówią po polsku - zwykle tylko od czasu do czasu dla klimatu daje się kawałek dialogu z miejscowym narzeczem. Dlatego co jakiś czas usłyszymy "Hande hoch!", albo "Gott mit uns", ale poza tym nawijają gwarą mazowiecką.
Co Ty chopie fanzolisz od rzeczy? A co to - Kloss, albo nawet von Jungingen - to ludność plemienna? W tych filmach to kultury równoległe, współczesne, a nie różnica setek, czy tysiąca lat.
Odezwał się "inteligent", który nie potrafi zrozumieć prostego komentarza :). A Komancze nie mówią już w swoim narzeczu? Otóż mówią, język jest zachowany do dziś.
"Sama Amber Mithtunder ma tyle wspólnego z wyglądem Komańczy"
No tak, nie jest Komańczem, tylko pół Sjuksem.
Szkoda, że jeszcze nie ćwierć-Sjuksem. Może wtedy miałaby jeszcze blond włosy. Tak czy siak - wygląda jakby dopiero co wyszła z salonu kosmetycznego, a nie z indiańskiego topi.