Klimatem zdecydowanie bliżej temu filmowi do Predators [2010] niż do filmów które rozpoczęły franczyzę. W starych filmach Predatora pokazywano bardzo niewiele (także ze względu na ograniczenia techniczne). Ale dzięki temu wzbudzały te filmy w ludziach strach i podnosiły napięcie. Dokładnie tak jak w Alienie. Ot tajemnicze niewidzialne coś patroszące ludzi, czy wyrywające kręgosłupy razem z czachą. Całości dopełniały klaustrofobiczne lokacje (jak dżungla w której nie widać dalej niż na 5m ze względu na bujną roślinność, czy pomieszczenia ubojni z wiszącymi półtuszami. Po prostu wróg mógł kryć się wszędzie, za każdym krzakiem, czy po drugiej stronie kartongipsu. Tutaj brakuje tej klaustrofobiczności kompletnie. Dobra, niby poczekano z odsłonięciem tego dziwnego czerwonego Predatora do połowy filmu, ale reżyser raczej nie poradził sobie z tą postacią. Tutaj Predzio łazi sobie po ziemi i zamiast polować to staje do walki z Francuskimi traperami z tarczą jak Achilles pod Troją. Główna bohaterka i jej półkilowy toporek na sprężynie z CGI wzbudza tylko politowanie. I jak ona na końcu wiedziała jakiej broni Predzio użyje i gdzie dokładnie będzie stał co do centymetra? Może to wyśniła sobie albo przeczytała w horoskopie? Generalnie widać też braki w budżecie - brak jakichś filtrów na kamerach tak żeby klimat zbudować, czy raczej marny poziom CGI.
Na koniec tylko powiem że i tak się okazuje że jakiś predator ich dopadł bo czarnoprochowiec głównej bohaterki to jest ten sam, który od starego Predatora dostał Danny Glover na koniec Predatora 2.