Przez pierwsze pół godziny nie mogłem pozbyć się wrażenia, że oglądam sfochowaną nastolatkę z Nowego Jorku pośród Indian. Kolejne pół godziny wiele się nie zmieniło, kilka razy uszła z życiem przez przypadek, albo dlatego, że inni walczyli a ona szybko s***dalała. To jeszcze jakoś się oglądało, trochę szczęścia, trochę sprytu, można było kibicować. Niestety potem nastąpiła nieoczekiwana metamorfoza. Nowojorska latynoska mało przypominają Indiankę przeobraziła się z ciamajdy w połączenia Rambo z Jackie Chanem. No i w sumie na tym można zakończyć. Typowy Disney. Szkoda czasu.