Abracadabra... Na końcu filmu.... mamy jasny przekaz od Ch. Nolana (świetny reżyser swoją drogą - wyprzedza swoją epoke) - zblizenie na zwloki sobowtora Angiera i tekst narratora... o sztuce iluzji... i o tym, ze chcemy byc oszukiwani... Daliscie sie oszukac wszyscy? Sztucka Nolana... ale motyw... jesli juz to czytacie skoncentrujcie sie teraz...
Otóż iluzja reżysera w filmie polega na tym... że wierzymy w to... iż to rzeczywiście maszyna tesli "kopiuje" ludzi. A zwrócił ktoś uwage, ze kopiowanie ludzi nastepuje wylacznie w retrospekcjach? i pamietniku Angiera- ktory wywiera wplyw na wyobraznie swojego rywala. Otóż, zabil on poprostu swojego sobowtora- tego aktora. Na koncu filmu jest tylko zblizenie na jego zkonserwowane w wodzie zwloki... znowu pobudza wyobraznie- widzimy wiecej akwariow myslimy ze pomieszczenie pelne jest trupow- ale trupa na tych ujeciach widzimy jednego... Urzadzenie tesli to iluzja Angiera(w przypadku widza filmu- takze rezysera ;)). W ktora latwo uwierzyc. W każdym razie- Christopher Nolan to doskonały reżyser i stworzył pare naprawde niesamowitych filmów- na czele z "Memento", "Bezsennością" i "Doodlebug". Pozdrawiam i czekam na komentarze "u mnie" na prof.
nie magicznie ale poprostu skoro robert sie ujawnil ... to ten na wolnosci moglby dowiesc ze brat nie zabil roberta :)
Ale jak miał to zrobić? Wiedział, że brat jest niewinny, ale nie mógł tego w żaden sposób udowodnić. Wierzył w to, że Angier nie żyje.
cały ten temat to jeden wielki spoiler (:
to rozwiązanie o użyciu jednej z maszyn Tesli wydaje się dobre.
czemu nie ratował? a jak miał to zrobić? był pilnie strzeżony. zważywszy na to, że ich trick to tak na prawdę oszustwo (skoro było ich dwóch), nie miał żadnego asa w rękawie, aby mu pomóc. dziwi mnie zaś to, że Lord i Robert to ta sama osoba. wiem, że na początku filmu było powiedziane, że Robert musiał zmienić nazwisko, bo występował z żoną, ale... może nie sam fakt, że to ta sama osoba, tylko to, że przecież pojawił się w tym więzieniu. to dziwne, przecież był znanym iluzjonistą, magikiem. i tak chodził po swojej śmierci po ulicach, nierozpoznany? powiedzmy sobie szczerze, że bródka i wąsiki to kiepski kamuflaż. czemu nikt tego nie odkrył?
To, że nikt go nie rozpoznał itd, to moim zdaniem najmniej istotne. Głównie chodziło o pokazanie kolejnego " magicznego cudu", jakiego dokonał Angier i jego obłędu. Chciał pokazać Bordenowi, kto jest górą. Ten gnił w więzieniu z wyrokiem śmierci, a przebrany Angier przyprowadził mu do celi córkę. Z resztą, jak się później okazało, ta dramatyczna scena przy dzielącej ich kracie też była grą jednego z Bordanów ;)
no niby tak... ale jednak aż chce się krzyknąć, że przecież on żyje tak, jak robi to Borden. sama nie wiem. zadziwia mnie ten film ciągle od nowa i mocniej. oglądając go drugi raz rzeczywiście widzi się przesłanki, że było dwóch Alfredów. i rzeczywiście zginął ten bardziej zapalczywy, który kochał Olivie. dochodzę powoli do ostatniej sceny, jeszcze raz spróbuję przeanalizować teorię bermudy o nieklonowaniu, choć ze sceptycznym nastawieniem chyba nie odkryję nic nowego.
no mi osobiscie motyw z klonowaniem sie nie podoba ;p robi bajke troche i klimat sf ;p takie moje zdanie.
po drugim obejrzeniu jest jasność, co do osoby Bordena i mętlik co do Roberta. film rzeczywiście ciężki do zrozumienia. pewnie jeszcze do niego wrócę, bo po drugim obejrzeniu trzeba się przespać z własnymi przemyśleniami (:
a znacie jakiś inny film tak pobudzający myślenie?
efekt motyla podobnie na mnie zadzialal chociarz wielu krytykuje go ze ma luki logiczne :) w sumie podobnie jak ten ;p pokazuje jak zabawa w Boga i zmiana 1 malego szczegulu zmienia zycie :p obejzyj :)
nie w klimacie sf, ale ten film gdyby nie ten watek z klonowaniem bylby 'prawdziwszy' dla mnie. to jest moje zdanie. jednal to nie zmienia ze film jaki jest zmusza do myslenia i jest swietny
Prawdziwszy nie zawsze znaczy lepszy. Tu odniosłem się do zarzutu o
niepotrzebnym wątku SF:
http://www.filmweb.pl/topic/1302489/Godne+Lema.html
oglądałam, również mi się bardzo podobał, chociaż jest dosyć prosty (przynajmniej w porównaniu z tym filmem).
a nie uważasz, że klimat sf jest również w momencie pobytu u Tesli, gdzie świeci pole żarówek, albo ciało Tesli i Roberta napędza żarówkę? (mam dziwne wrażenie, że nikt nie potrafi się ustosunkować do tego mojego argumentu). nadal mimo wszystko uważam, że tak jak i machina i całe te fajerwerki to i klonowanie jest w tym samym szeregu elementów tego filmu.
zgadzam sie :) a ogladalas iluzjoniste z nortonem ? tez dobry film jednak troche mniej pokrecony od tego.
Zastanawialiście się nad każdą interpretacją tu ? Ja sam już nie ma pomysłu, ale wydaje mi się, że wszystkie (wymyślone przez użytkowników) nie moga być możliwe... do każdej można sie doczepić i znaleźć coś co zaprzeczy wszystkiemu
rozdrabnianie się nad każdą teorią jest świetne (: ukazuje dociekliwość ludzką jak i to, że każdy ma swój punkt widzenia, każdy człowiek widzi inny szczegół. ten film wybitnie to pokazuje. dlatego rozmowy o różnych interpretacjach są tak fascynujące (:
no zgadzam sie :) ogladnij 'iluzjoniste' tez dobry film z E.Nortonem. fabula chyba jednak mniej zawila bo ten film trudno przebic ;p
widziałam! stałam w mrozie i czekałam na premiere o 1:00 w nocy pod kinem (: gdy go obejrzałam, myślałam, że żaden film o magii i iluzji go nie przebije (Prestiż widziałam dopiero wczoraj po raz pierwszy), a jednak. rzeczywiście fabuła nieco prostsza, ale tutaj swoje robi zawiłość spowodowana równoległym prowadzeniem fabuły w różnych czasach.
pytanie do kogokolwiek, kto czytał książkę - wiem, że odbiega ona od fabuły filmu. (swoją drogą, w mojej mieścinie trudno ją dostać, będę skazana na księgarnie wysyłkową) jednak pewnie główny wątek jest podobnie poprowadzony. może jest tam coś, co pomaga bardziej zrozumieć film?
również się z tym zgadzam jednak prawdą jest, że można wymyślać naprawdę 'chore' teorie i one też będą prawdopodobne, może w mniejszym stopniu ale będa
w każdym razie naprawde rewelacyjny film, od dłuższego czasu czegos takiego poszukiwałem...
p.s na początku jak zobaczyłem, że tvn daje film z 2006 roku to myślałem ze to jakis shit, a tu Boom! (zazwyczaj jak puszczają jakiś nowszy film to okazuje sie klapą)
no masz racje w sumie :) a widzieliscie 'marzyciela' tam nie bylo tematu magi ale za to klimat... i jedna z najlepszych rol J.Deppa :)
i ten film również oglądałam, chyba z 3 razy. uwielbiam Deppa, jak pewnie wiele innych dziewczyn/kobiet. czyżbym widziała podobny gust filmowy? (;
rzeczywiście można dojść do chorych wniosków, ale póki ma się do tego dystans, wszystko jest okej (;
ostatnio trudno o dobry film w telewizji, wszystko to albo powtórki, albo gnioty, które ciężko nazwać dziełem.
no gust chyba mamy podobny ;) tez lubie deppa choc nie jestem dziewczyna ;p 'marzyciel' dla mnie magiczny film ze wzgledu na klimat :) podobnie jak ja nie lubisz 'pustych' filmow a im wiecej niejasnosci tym wiecej rozwazania tak jak mowisz ze ogladalas 'prestiz' krok po kroku go analizujac :) a jesli chodzi o TV to najbardziej rozbraja mnie 'KEVIN' na swieta co roku ;p jest tyle dobrych filmow a polsat najwidczniej o tym nie wie :) w tamtym roku widzialem na swieta okladke jakiegos pisma z tytulem "jest kevin ? to musi byc Boze Narodzenie" ;p
co do kevina to zgadzam się całkowicie - rok w rok, nawet jeśli ktoś mimowolnie ogląda, bo wiadomo, czasem tv jest po prostu włączony, to i tak wie, jaki trick zaraz będzie. koszmar.
o właśnie. ad koszmar. 'koszmar z ulicy wiązów' widziałeś? ja nie, bardzo mnie ciekawi ten film ze względu na debiut deppa w nim.
filmem jeszcze działającym na myślenie jest 'the cube', ale tylko ta pierwsza część. trochę wsiada na psychikę (:
a tak żeby nie było offtopu to zastanawiałam się, czy są jakieś słabe strony 'Prestiżu'. jakieś propozycje? czy jest idealny pod każdym kątem? (;
ps. nie zadzieraj nosa to dobre określenie.
nie widzialem, obejze kiedys ;p bermudy troche mysli ze cala ta rozmowa kreci sie wokol jego tematu... :) niestety nie bo teraz Twoj temat stal sie jakby forum filmu bo juz dawno odbiegamy od tematu ;p
ale zescie sie wglebili... to byly tylko moje odczucia i cos co sie poprostu samo nasuwa przy normalnym ogladaniu filmu ;)
bermudy... wzbudza skrajne emocje
nie zadzieraj tak nosa i przeczytaj uważnie o czym inni rozmawiają ... nie tylko o tobie i twoich odczuciach :P
Skoro tak dziwi Cię, że inni tutaj rozmawiają, to po jakiego grzyba zaczynałeś temat? Po to,żeby się teraz puszyć? Rozmowa już dawno zmieniła tor. Nie masz z czego być taki dumny w sumie, bo Twoja interpretacja dawno już legła w gruzach. Za dużo osób ma tutaj pamięć do szczegółów.
chyba już nie ma różnicy, kto zaczął temat, przewinęło się tyle wątków, że każdy może być autorem.
ponawiam pytanie - czy są jakieś słabe strony filmu?
@ ilusionista - ponoć godne polecenia, chciałabym zobaczyć. teraz chodzę po kinach (ale raczej tych studyjnych) i zbieram plakaty z interesujących mnie produkcji, trafiłam nawet na taki reklamujący film "Mechaniczna Pomarańcza", którego premiera w Polsce była w '90 (: sam film posiadam również, ale brak czasu na obejrzenie (;
dla mnie jak juz powiedzialem, troche zachaczenie z klonowaniem o sf ;) ale w sumie nie wiem czy to slaba strona ;p
to ja może powiem swoją teorię (wiem, że ma luki i błędy, ale nie mogę filmu jeszcze ogarnąć. cóż, zobaczę jeszcze parę razy i może zrozumiem):
Maszyna faktycznie klonowała ludzi. Argumentem są m.in. kapelusze i koty, a także lekki strach, które ma wymalowany na twarzy Angier, kiedy wchodzi po raz ostatni do maszyny. Nie zauważyliście tego? Gdyby to był sobowtór, to nie wiedziałby, co się stanie, bo inaczej by nie wszedł. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że to Angier, który wiedział, że za chwilę umrze i był przerażony tą perspektywą, ale był zdecydowany się poświęcić. A, no właśnie. POŚWIĘCENIE. Angier, kiedy został postrzelony, mówił Alfredowi o tym, jak co wieczór poświęcał siebie. Jeśli był ten sobowtór, to znaczy, że tak naprawdę Angier wcale się nie poświęcał, zaledwie ubrudził sobie ręce, zabijając sobowtóra. To znaczy, że kłamał Bordenowi. No a przecież po co miałby kłamać, skoro i tak umierał? Myślę, że wtedy mówił prawdę, żeby uświadomić Bordenowi, co poświęcał. Może, żeby mu zaimponować. Żeby Borden dowiedział się prawdy, żeby po Angierze coś zostało. Nie umiem inaczej tego wysłowić.
A co do Cuttera, to wydaje mi się, że trzymał z Angierem do momentu, kiedy uświadomił sobię obsesję i zbrodnie Roberta. Czyli do momentu, kiedy zobaczył, że Angier jednak żyje, a zginie niewinny człowiek. Wtedy go zdradził (argumemty):
1. Zauważyliście, że kiedy Cutter wyszedł z opuszczonego teatru po spotkaniu z Angierem, to minął się z jakimś człowiekiem ( jak się okazało niedługo później tym człowiekiem był Borden vel Fallon ). Minął się z nim i nawet nie spojrzał za siebie. No a chyba to trochę dziwne, że jakiś koleś idzie sobie prosto do opuszczonego teatru, w dodatku do tego, gdzie Angier miał swój "skład". Ja osobiście to bym się trochę zdziwiła, odwróciła się, przystanęła, coś w tym rodzaju. Czyli Cutter wiedział, że ten człowiek to Borden i wiedział, co Borden zamierzał zrobić. ZDRADA.
2. Cutter nie okazał nawet cienia zdziwienia, czy niedowierzania, kiedy Borden przyszedł po swoją córkę. Stąd wniosek, że się tego spodziewał. ZDRADA.
To jednak nie daje pewności, czy Cutter wiedział o 2 Bordenach od samego początku znajomości, czy też dowiedział się sporo później.
Przeczytałam jeszcze o wątpliwościach na temat tego, że ten koleś, który wpadł do akwarium, rzucał się, próbował uciec. Stąd niektórzy wyciągnęli wniosek, że to musiał być sobowtór, no bo przecież Angier szedłby na śmierć z własnej woli, no to czemu miałby teraz chcieć uciec?
Ja zinterpretowałam to tak: Cutter na pogrzebie powiedział o marynarzu, że to było jak "powrót do domu". Później powiedział Angierowi, że to była męka. Kiedy Angier wpadał do akwarium, czuł tą mękę, ten wszeogarniający strach, poczuł, jak się umiera. I chciał, żeby to straszne uczucie zniknęło. Dlatego próbował się uwolnić. W akwarium całe jego wcześniejsze zdecydowanie zniknęło. Chciał po prostu poczuć powietrze.
No i chciałam dodać, że kiedy Cutter powiedział o tej męce, to do Angiera dotarło, co tak naprawdę czuli ci Angierowie, którzy umierali. Nie wstrząsnęło nim to jednak, bo był już pogrążony w całkowitym mroku, w obsesji.(to nie wnosi wiele do tematu, ale nie mogłam się powstrzymać od napisania tego ;)
A co do tych słów o iluzji, że tak naprawdę nie chcemy znać sekretu, że chcemy być oszukiwani, to ja to zinterpretowałam tak:
Chcemy być oszukiwani, bo wtedy myślimy: "to magia! ten człowiek jest wspaniały!" możemy klaskać, możemy uwielbiać magika. Jeśli poznamy prawdę: ptaki były zabijane, LUDZIE byli zabijani, to co będziemy myśleć o sobie? Umiera nasz podziw, umierają nasze iluzje, które utkaliśmy wokół siebie niczym wygodny kokon, zakrywając się przed prawdą, przed brutalnością świata. Wolimy ślepo wierzyć w magię i nosić kokon. Prawda jest taka, że ludzkość jest z reguły tchórzliwa (nie obrażając nikogo), ciężko się nam przeciwstawić strasznej prawdzie.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że ja traktuję ten film nie tylko jak thriller, ale też jak dramat. Dramatyczną postacią jest i Borden(x2), i Angier, ale ten drugi miał zdecydowanie gorzej. Angier stracił żonę, Borden zniszczył mu życie, więc Angier chciał odebrać mu prestiż, magię. Kiedy już wydawało mu się, że wygrał, stracił życie, z poczuciem, że tak naprawdę zdziałał niewiele. Dla mnie to jest naprawdę tragicznie.
Bordena(ów) nie znoszę. Egoista. Angier poświęcał siebie w największy możliwy sposób, natomiast Borden poświęcał wszystkich wokół. Sam powiedział w pewnym momencie, że jemu i jego bratu wystarczała połowa życia. Ale nie wystarczała ich rodzinom. Nie poświęcili się w pełni. Ogólnie to Angier był genialną postacią( swoją drogą genialnie zagraną, brawa dla Hugh Jackmana :) )
No, mam nadzieję, że nic nie pokręciłam. I proszę o komentowanie mojej wypowiedzi, bo może jeśli spojrzę na to wszystko waszymi oczami, to może nieco zmienię sposób postrzegania:)
Odnosząc się do poniższego fragmentu:
"...A co do tych słów o iluzji, że tak naprawdę nie chcemy znać sekretu, że chcemy być oszukiwani, to ja to zinterpretowałam tak:
Chcemy być oszukiwani, bo wtedy myślimy: "to magia! ten człowiek jest wspaniały!" możemy klaskać, możemy uwielbiać magika. Jeśli poznamy prawdę: ptaki były zabijane, LUDZIE byli zabijani, to co będziemy myśleć o sobie? Umiera nasz podziw, umierają nasze iluzje, które utkaliśmy wokół siebie niczym wygodny kokon, zakrywając się przed prawdą, przed brutalnością świata. Wolimy ślepo wierzyć w magię i nosić kokon. Prawda jest taka, że ludzkość jest z reguły tchórzliwa (nie obrażając nikogo), ciężko się nam przeciwstawić strasznej prawdzie..."
Słuszne stwierdzenie.
Jak dla mnie to najbardziej prawdopodobny sens ostatnich zdań narratora.
Chciałem się odnieść do twierdzenia Pana Bermudy, bo trudno mi się powstrzymać... Dziś obejrzałem film i chciałem wtrącić coś do tej dyskusji. Oczywiście nie mogę się z Panem zgodzić. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że może Pan być tak obojętny na argumenty, które podważają Pana teorię.
Namawiam do ściągnięcia klapek z oczu.
Mam wrażenie, że gdyby sam autor filmu udzielił się na forum i napisał, że nie ma Pan racji, dalej upierałby się Pan przy swoim.
Niektóre osoby mają problemy z rozumieniem przeczytanego tekstu; Pan najwyraźniej ma również problemy ze zrozumieniem obejrzanych filmów.
Aż strach pomyśleć jakie wnioski wyciąga Pan z innych obrazów.
Mam nadzieję, że Pan "nadąża".
Proponuję zobaczyć film raz jeszcze. Koniecznie!
Aha i jeszcze jedno ;)
Wydaje mi się, że błędne jest dzielenie Angierów: oryginał - klony. Jak dla mnie, to wszyscy oni byli oryginałami. Chodzi mi o to, że Angier nie tyle się klonował, co raczej mnożył (jeśli mogę to tak powiedzieć) Ale to oczywiście tylko moje zdanie;)
no no :) dla mnie interpretacja tego filmu bardzo dobra ;p jednak ten film jako chyba jeden z nielicznych ma do sebie to ze jezeli ktos zinterpretowal by go inaczej i poparl rownie mocnymi argumentami to prawda nie jest juz taka oczywista ;p i to jest najwieksza magia tego filmu :) chcialbym jeszcze obronic troche alfreda ;p Angier postac tragiczna przez wydarzenia wyzej wspomniane. ale Alfred, moze byl egoista jednak tylko ten jeden brat jak juz, poniewaz drugi kochal rodzine i byl jakby przeciwienstwem pierwszego. ten 'egista' wg mnie jakby toczyl wojne z angierem takim egoizmem i bezwzglednoscia za co zaplacili ogromne ceny ;p a czy alfredy sie nie poswiecaly ? z tym sie najbardziej nie zgodze z Toba ;p ale juz mowie dlaczego: prowadzili polowiczne życie (czego ja ani i pewnie Ty nie umiesz sobie wyobrazic) przez to polowiczne zycie alfred (dobry) stracil zone ktora kochal. zycie na zmiane z bratem zlamalo zone(ktora myslala ze jest zdradzana itd przez uczucia drugiego) dla mnie to nie miesci sie w glowie. po drugie jeden brat traci zycie. a dla sprawy z numerem sam motyw z ucinaniem palcow drugiemu oddawal wole poswiecenia sprawie. wiem ze troche nieskladnie to napisalem :) i jeszcze coreczka alfreda... Alfred tez byl rowniez tragiczna postacia. takie jest moje zdanie :)
To się trzyma kupy. Film jest o iluzji a nie o science fiction.
I Tesla nigdy nie pracował nad maszyną do klonowania.
to jak Ty twierdzisz ze maszyna nie klonowala ?;) w sumie na poczatku bralem to pod uwage ale zwatpilem
Tesla miał prawdopodobnie wymyslić tylko telepolter ale wymyslil ''klonatora''. ;)
Maszyna Tesli sprawiała, że obiekt nie znikał (stąd Angier używał zapadni) a pojawiał się klon w innym miejscu. Myślano (Tesla, pracownik, Angier), że maszyna nie działa czy nie działa jak należy, tymczasem odkrycie w lesie kilkudziesięciu kapeluszy i przynajmniej 2 kotów świadczyło o tym, że klon powstawał za każdym razem. Tesla powiedział, że ''każdy kapelusz jest pański'' (Angiera). Sądzicie, że powieliłoby kapelusz i kota, a człowieka nie?
Scena, gdy Angier strzela do swojego klona, chwilę przed tym, gdy sobowtór krzyczy: ''zaczekaj'' wskazuje, że klon był od razu znakomicie zorientowany, że jest Angierem itd. Zatem Angier topił samego siebie i jednocześnie odradzał się jako klon. Byłby po prostu podwójny, i doskonale zorientowany ''na siebie'', no ale 1 ginął.
Poza tym scena koncowa, gdy Borden zabija Angiera. W szklanej skrzyni pływa ciało Angiera - tam chyba rzędem stały te skrzynie, ale teraz już nie pamiętam tego konkretnie szczegółu - do tego kolejny Angier ''gadający'' ginie z ręki Bordena, jeszcze inny Angier leży w kostnicy (przez które to ciało ginie jeden bliźniak). No i retrospekcje - Angier zastrzelony przez Angiera. ;)
Angier powiedział wtedy, kladąc broń gotową do uzycia- ''nie mógłbym tak żyć''.
Poza tym człowiek w szklanej skrzyni gdy Borden poszedł oglądać sztuczkę był żywy i topił się naprawdę, więc nie był to kostnicowy. ;)
A Angier miał już po powrocie z maszyną samych ślepych asystentów.
Nie ma znaczenia, czy klon sie teleportuje, czy klon ginął. Scena z zastrzeleniem sobowtóra wykazuje, że obaj mieli tą samą swiadomość. Jeden Angier chwycił za broń, drugi w pełni świadomy chciał go (się) powstrzymać.
Jeśli zginął klon, Angier kontynuował swoje dzieło i obsesję.
Jeśli zginął oryginał, klon był tak wierny;), że kontynuował dzieło i obsesję oryginału czyli swoją;).
Poza tym Angier powiedział Bordenowi, że ''obaj wiemy, że byłeś zdolniejszy''. (I to Borden rozpracował Chińczyka od akwarium, bo sam postępował zresztą podobnie). Do tego Borden od samego początku poświęcił się dziełu (scena z obserwacją udającego Chińczyka, 2 bliźniaków w 1 życiu, do odrąbania sobie palców, dzielenia się wszystkim, córką, kobietami).
A Tesla maszynę kazał zniszczyć.
Zresztą Borden był lepszym magikiem, a on znikanie miał takie samo jak prze maszyną Angier. Tylko Angier sobie wynajął aktora, a Borden z bratem się zamieniali. Stąd Borden wiedział, jak to jest kłaniać się pod sceną (aktor nie mógł czarować publiczności, więc Angier za każdym razem musial spadać w dół), ale i dzięki zamianom był i tym, który mógł się kłaniać publiczności gdy pod sceną lądował bliźniak.
Traktuję ten film jako z elementami sf, natomiast bardzo chętnie poznam wskazanie, że Angier nie ginął, nie powielał się - tylko był aż tak dobrym sztukimstrzem.
Zgadzam się dokładnie z Dzastami.
myślę jeszcze, że Angier poświęcał nie tyle tylko siebie, w tym sensie, że musiał ginąć, co chodzi rownież o to, że musiał zabijać. Bądź co bądź co sztuczka powstawał dorosły żywy czlowiek;), którego należało się pozbyć. ;) Poza tym Angier do maszyny zawsze wchodzil z takim skupionym, lękliwym może, wyrazem twarzy. ;)
A Borden był przekonany, że Angier pechowo się utopił jak wcześniej żona i że poszedł siedzieć bardziej z przypadku, niż wrobiony. Tym bardziej, że Borden zabójca nie był na pogrzebie, tylko ten drugi, bo nie umiał powiedzieć, jaki to był węzeł. Borden nie musiał podejrzewać Angiera aż o taki cynizm i chęć wrobienia go w spreparowane zabójstwo.
Scena gdy przychodzi ''Lord'' brutalnie naświetla Bordenowi sytuację, by umierał wiedząc.
Mnie tylko ciekawi, że Cutter? Najpierw pracodawca obu magików, potem asystent Angiera nie zgłębił działania maszyny? Gdyby zgłębił Borden nie poszedłby być możę tak łatwo siedzieć;), choć wątpię, a Cutter nie byłby zaskoczony przyłapując Lorda na tym, kim rzeczywiście był.
A scena, gdy Borden przychodzi po córkę a Cutter nie jest zbytnio zdziwiony;) o niczym świadczyć nie musi. Tym bardziej, że prasa musiała pisać po egzekucji, że słynny magik zginął. Cutter w końcu przecież dowiedział się dzięki Angierowi, że Borden został skazany niewinnie, mógł też zwyczajnie wszystkiego się domyślić jeśli chodzi o bliźniaków. Tak jak w końcu zrozumiał, że Angier sklonował sam siebie.
A Ty się Bermudy, za przeproszeniem, tak nie podniecaj ;), bo ciekawy jest film, a nie Twoje 'dokonanie' w postaci powołania do życia wątku.
Pozdrawiam.
A poza tym Bordena nie tyle ciekawiło to, że Angier znikał i sie pojawiał, ale, że pojawial się kilkaset czy kilkadziesiąt metrów od miejsca zniknięcia w sekundy. I to go najbardziej frapowało, przemieszczanie, bo zapadnia od razu podpowiadała Bordenom, że musiał byc sobowtór. Tylko, że na scenie do urządzenia wchodził prawdziwy Angier (czarował publiczność tekstami, zabawiał osobowością) a i nad rzędami foteli pojawiał się u góry ten sam Angier, który dalej bajerował publikę tekstami, a nie: niemy i znikający szybko ze sceny jak wtedy, gdy kopiował pomysł Bordena.
A Tesla dlatego, że Amerykanie uwielbiają Teslę, zresztą, jest on uważany za jednego z największych geniuszy wszechczasów. Zresztą każdy, kto zapoznaje się z życiorysem Tesli jest pod wrażeniem.;)
Pomijając tajemniczość tej postaci, jego dokonań, przekazy o skrywanych planach wynalazków i innych odkryciach - oczywiście należy wątpić, no raczej, by przypadkiem wymyślił klonowanko i siedział po cichu (dla mnie tu jest nie tyle ciekawa idea powielania komórek co atomów, ale przede wszystkim połączenie ich od razu w odpowiednie struktury), co nie, ale do sf to się bankowo nadaje. ;)
''A scena, gdy Borden przychodzi po córkę a Cutter nie jest zbytnio zdziwiony;) o niczym świadczyć nie musi. Tym bardziej, że prasa musiała pisać po egzekucji, że słynny magik zginął. Cutter w końcu przecież dowiedział się dzięki Angierowi, że Borden został skazany niewinnie, mógł też zwyczajnie wszystkiego się domyślić jeśli chodzi o bliźniaków. Tak jak w końcu zrozumiał, że Angier sklonował sam siebie.''
Oczywiście, przez pojęcie ''zginął'' mam na myśli, że został zgładzony.
"a czy alfredy sie nie poswiecaly ? z tym sie najbardziej nie zgodze z Toba"
Właściwie to nie chodziło mi o to, że się nie poświęcały, tylko robiły to na inny sposób. A bardziej wstrząsnęło mną poświęcanie Angiera, chyba głównie dlatego, że Borden któryś tam stwierdził, że im wystarczała połowa życia.
Ok, chce zrobić podsumowanie tragiczności bohaterów xD Bordenów będę traktować jako jedno.
-Angier stracił żonę przez Bordena
-Borden stracił żonę przez Bordena ;)
-Angier stracił życie przez Bordena
-"pół" Bordena straciło życie przez Angiera
-Angier poświęcił życie na zemstę
-Borden poświęcił życie na prestiż
-Angier umarł z poczuciem, że wszystko, co zrobił w życiu się nie udało, że zemsty nie dokonał w pełni(ogólnie rzecz biorąc umarł nie mając nic)
-"pół" Bordena umarło, choć było niewinne, z poczuciem niesprawiedliwości, miał tylko nadzieję, że jego córka będzie bezpieczna
-Angier całe życie żył w bólu, nie licząc okresu przed zabiciem żony
-Borden całe życie żył w bólu, nie licząc okresu przed zabiciem jego żony albo przed konfliktem z Angierem(nie jestem pewna)
Fakt, Borden też się bardzo poświęcał, ale obawiam się, że nie jestem w pełni obiektywna, z powodu sentymentu dla Angiera ;) a więc przepraszam za to.
Wyznaję teraz zasadę "zabić Bordena za zabicie Angiera" i przeraża mnie ból(wewnętrzny), który czuł Angierw ostatnich scenach filmu.
Cholera, czemu zawsze się tak emocjonuję filmami? Wy też tak macie, czy to ja jakaś dziwna jestem?!!!
Dziękuję za komentarze do mojej teorii, faktycznie pozwoliły mi spojrzeć z dystansu. :)
'Ja zinterpretowałam to tak: Cutter na pogrzebie powiedział o marynarzu, że to było jak "powrót do domu". Później powiedział Angierowi, że to była męka. Kiedy Angier wpadał do akwarium, czuł tą mękę, ten wszeogarniający strach, poczuł, jak się umiera. I chciał, żeby to straszne uczucie zniknęło. Dlatego próbował się uwolnić. W akwarium całe jego wcześniejsze zdecydowanie zniknęło. Chciał po prostu poczuć powietrze.'
mały błąd logiczny. Cutter powiedział o męce Angierowi w opuszczonym teatrze, gdy już wiedział, że jest Lordem, więc wydarzenia z wpadającym i szarpiącym się w akwarium którymś Angierem były wcześniej (;
każdy w jakiś sposób przeżywa filmy, choć przeżywanie każdego byłoby przesadą. emocje wzbudza jedynie dobry film.\
ps. wystarczy jeden dzień nie śledzić forum i od razu tysiąc nowych teorii (:
Niema żadnego błędu... owszem Cutter powiedział o tej męce Angierowi kiedy ten był już Lordem ale czy ktoś pisał że było inaczej?
A jak Angier wpadał do wody to czego by wcześniej nie usłyszał to i tak czuł mękę i chciał się wydostać.
A nie wydaje wam się, że Prestiż powinien być nieco wyżej w rankingu? Chyba, że to odzywa się znowu nutka sybiektywizmu. ;)
Poza tym właśnie uświadomiłam się, że Prestiż miał nominację do Oscara xD Żałuję, że nie wygrał, no ale z drugiej strony to nawet nie wiem, jaka była konkurencja. (eh, ten mój podziw dla Prestiżu mnie zniszczy...;))
masz całkowitą rację boox37
źle zmontowałam moje przemyślenia:) chodziło mi o to, że Angier wpadający do akwarium czuł tą mękę i dlatego chciał się uwolnić, a później Cutter powiedział temu ostatniemu Angierowi, że to była męka, uświadamiając mu tym samym uczucia topiących się Angierów, choć oczywiście Angier wtedy miał już to głęboko w czterech literach, a przynajmniej to ignorował, poświęcając się obsesji.