W zapowiedzich filmu brakło stwierdzenia: "Inspirowane przez sztandarowy produkt firmy Pordavka".
- aby dopełnić, bez rozmywania inspiracji należało obsadzić jeszcze: Weronikę Rosati, w roli dziewczyny Dorocińskiego; Dygant w roli Andżeli czy Oświecimskiego, jako ochroniarza oficera GRU.
Nie brakło natomiast bzdur:
- Franz pojawia się w polskim pierdlu (po wyroku 25 lat), a wcześniej zbiegł do Nowej Zelandii z milionem dolców,
- oficer najtajniejszej służby świata, czyli GRU, jeździ z ochroniarzami gangstawozem na ruskich blachach, wszem i wobec opowiadając kim jest (proponuję lekturę "Akwarium" Suworowa, nt. tej służby),
- po 25 latach oderwania od rzeczywistości Franz swobodnie posługuje się internetem w smartfonie,
- kilkuletnie Audi A6 można odpalić przy pomocy kłębka zardzewiałego drutu, znalezionego w ogródku,
- Wolf... chyba... kilkanaście lat szukał Andżeli (tej, której zdjęcie było na okładce "Vouqe"), aby się jej oświadczyć i ściągnąć na zadupie,
- do wszelkich policyjnych serwerów można się swobodnie dostać, winająć się kabelkiem w switcha,
- objawy zatrucia polonem to rzyganie krwią (proszę popatrzeć na przykład Litwinienki, który od drugiego dnia po podaniu umierał w szpitalnym łóżku),
...no i oryginalny, "autorski" pomysł rreżysera/scenarzysty na wydostanie się z budynku w warunkach, kiedy roi się od gliniarzy. Po kolei:
- "Leon zawodowiec",
- "Mission impossible",
- "Oceans eleven",
- "Red".
Sama fabuła przewidywalna, prosta jak sikanie, nie trzymająca się kupy i oderwana od rzeczywistości.
Szczyt "drewnianości" w grze aktorskiej przypada (jak zwykle zresztą) Schuchardtowi, chociaż tym razem jest na pudle razem z Pazurą.
Film ratuje tylko i wyłącznie muzyka Michała Lorenca, stąd przyznałem "aż" dwie gwiazdki.
Jeśli ktoś jeszcze tego nie widział, to proponuję poczekać na VOD - na bilet do kina szkoda kasiory.