Ok, można się zgodzić z tym, że trzecia część "Psów" odstaje od poprzednich. Zastanawiać może jednak powoływanie się wielu krytyków na argumenty... czysto ideologiczne.
Tutaj kilka fragmentów recenzji:
"Sentyment do przełomu lat 80. i 90. został przywołany nie samym tytułem czy głównymi bohaterami, ale archaicznym, testosteronowym podejściem do scenariusza i reżyserii, co momentami musi wprowadzać w zażenowanie(...)" - to z Soundrive
"Dość prosty i przewidywalny scenariusz, trochę akcji i napięcia, ale też nieco za dużo zwolnień, do tego znakomite aktorstwo, nostalgiczny klimat i ponownie kobiety jako dodatki do facetów." - to z Onetu, drugiego najbardziej poczytnego portalu w Polsce!
A hitem jest recenzja z portalu "Pełna sala", gdzie najnowsza część trylogii Pasikowskiego dostała "0". Tyle że nie można tego nazwać recenzją, a raczej analizą z feministycznej perspektywy.
Tyle się mówi o prawicy, że ideologizuje, ale jak widać, i "progresywiści" coraz bardziej kładą nacisk na aspekty ideologiczne. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby pierwsza część "Psów" ukazała się dziś, a nie na początku lat 90. - nie zdziwiłbym się, gdyby recenzenci pokroju Majmurka jego ideologicznych kompanów z "Krytyki Politycznej", z racji niezwykle seksistowskich treści, stawialiby film na jednej półce z "50-ma twarzami Greya"!
Dziś większość recenzji jest podszyte ideologią. Filmy i seriale też, na czym najczęściej tracą. Dlatego połowa filmów z lat 90-tych dziś by nie przeszła. To, że mało kto je krytykuje zawdzięczają swojej kultowości. Taka "Sara" nawet by do kin nie wyszła w dzisiejszych czasach.