Dwa tygodnie pod premierze, po przejściu początkowej euforii lub filipik, obejrzałem w końcu "Psy 3: W imię zasad". Poprzedziłem ten seans odświeżeniem sobie dwóch poprzednich części. Wbrew krytykom, których wielu na forach, moim zdaniem film nie jest słaby czy zły - on jest po prostu inny niż poprzednie części trylogii. I jest w tej inności niezły, a jego krytyka wynika z niewłaściwych oczekiwań.
Pierwsza część "Psów" opierała się na zgrabnym połączeniu sensacji ze szczerym komentarzem do rzeczywistości początków transformacji. Jak wiemy, film ten nie jest jedynie krwawą nawalanką pełną bluzgów, ale przede wszystkim przedstawieniem części kulis przemiany ustrojowej, do tego okraszonym błyskotliwymi dialogami, które przeszły do języka potocznego. To był ewidentny samograj: sensacja i czarny niekiedy humor, a to wszystko dobrze przyprawione gorzką publicystyką.
Część druga "Psów" nie była już tak świeża, a zawartość publicystyki została znacząco obniżona na rzecz sensacji, w dziedzinie której film nadal się broni. Więcej mamy też tam humoru, którego dostarcza przede wszystkim postać "Nowego".
W filmach trylogii "Psy" bohaterowie zmagają się z żywiołem czasu. O ile w dwóch pierwszych częściach żywioł ten objawia się poprzez historyczne przemiany, o tyle w części trzeciej "Psów" czas ma wymiar fizjologiczny. Motto filmu jest proste, ale dobitne: dla każdego twardziela najgorszym wrogiem, i to wrogiem niepokonanym, jest wiek. Co z tego, że ze 30 lat temu byłeś gierojem, niepokornym esbekiem i przez chwilę policjantem? W tym fachu nikt nie szanuje siwych włosów, a gierojem jesteś dopóty, dopóki fizycznie jesteś w stanie nim być i dopóty dopóki masz za sobą wpływowych ludzi. Półświatek nie traktuje poważnie dziadka Franza; dawni zwierzchnicy i poplecznicy Maurera nie robią już na nikim wrażenia, zresztą są zwyczajnie martwi (dosłownie lub w przenośni). "Nowy" też nie budzi szacunku i nawet policjanci uznają starszego kolegę po fachu jedynie za upierdliwego emeryta. Znamienne, że wszyscy antagoniści Franza i "Nowego" to ludzie, którzy byli dziećmi lub co najwyżej nastolatkami w czasach, gdy Franz Maurer zmagał się z historią (jeśli uznamy, że komisarz Witkowski, grany przez Marcina Dorocińskiego, był dokładnie w wieku aktora, to znaczy, że miał 17 lat, kiedy Franz był przesłuchiwany przez komisję weryfikacyjną w 1990 roku). Dla nich wszystkich tamte lata to już tylko historia, której niektórzy pewnie nawet nie mogą pamiętać. To coś jak opowieści "leśnych dziadków", którzy jeszcze w czasach mojego wczesnego dzieciństwa odwiedzali szkoły i opowiadali o swoich przeżyciach wojennych.
W "Psach 3" nacisk jest więc kładziony na inne aspekty niż w częściach wcześniejszych. Nie brakuje sensacji i efektów specjalnych, publicystykę właściwie ograniczono do problemu policyjnych nadużyć władzy i korupcji oraz zagrożenia ze strony rosyjskich służb, ale nad tym wszystkim góruje refleksja nad przemijaniem. Można się oczywiście przyczepić do scenariusza: dyskusyjne bywają tutaj motywacje postaci i ich reakcje na wydarzenia, zaś wątek GRU wydaje mi się niepotrzebny. Niemniej jednak, trudno o bardziej refleksyjny film akcji, choć wydawałoby się, że takie połączenie jest niemożliwe. A to wszystko idealnie podkreślone przez nieśmiertelny motyw muzyczny Michała Lorenca.
Film daje jednak pewną nadzieję. Odchodzą starzy, ale godnym następcą Franza może być komisarz Witkowski: twardy i uparty glina, którego poza charakterem łączy z Franzem nieudane życie osobiste i wierność zasadom. Jeśli doczekamy się "Psów 4" to zapewne Witkowski będzie tutaj postacią główną, zaś Franzowi może przypaść rola starego wygi-mentora.
Jeśli zatem ktoś oczekuje od trzeciej odsłony "Psów" dosadnego komentarza do współczesności, to mocno się rozczaruje. Nie znajdzie również kopalni zabawnych tekstów. Znajdzie natomiast konkretną rozrywkę i sporą dozę refleksji, którą ja osobiście, jako człowiek zbliżający się nieuchronnie do wieku średniego, odczułem tym mocniej. Ponadto, zwyczajnie trudno mi uwierzyć, że od momentu, kiedy pierwsze "Psy" podbiły polskie kina, minął już tak wielki szmat czasu.