Ostatnio obejrzałem sobie film po raz czwarty chcąc odprężyć się na wieczór, kilka miesięcy temu miałem wypadek w pracy, zerwane ścięgno kciuka ponad 3 miesiące chorobowego, nie otrzymałem protokołu, zostałem olany...(za parę dni wizyta u radcy prawnego) I właśnie słowa Lindy wypowiadane w prosektorium do Pazury natchnęły mnie do zmiany decyzji, co sobie przetłumaczyłem: to że ich mój wypadek nie obchodził, nie znaczy, że nie mam rachunków z tym zepsutym pracodawcą (mam 35 lat i pracowałem na biało w tej firmie), w imię zasad...zawsze i do końca, pozdrawiam widzów, jak dla mnie świetnego filmu.
Co lepsze kolego, teraz wszystko układa mi się w logiczną całość, z wypowiedzeniem ostatniego lipca dostałem zaświadczenie o odbytym szkoleniu bhp które nie miało miejsca, data ostatni luty, wypadek miałem 13.03 pod koniec jedenastej godziny weekendowej setki 12h...szkolenie było ale z procesu technologicznego (zakład galwanizacyjny) odnośnie wad powłoki, przypaleń na detalach, itp. więc cwaniaczki zamieniły temat szkoleń z procesu technologicznego na bhp, przecież data gra ale temat szkolenia już nie koniecznie, próbując zabezpieczyć się przed konsekwencjami, jak dobrze, że za mną stoi prawda i radca prawny, za to zagranie będzie tytułowe w imię zasad skur....czybykom, pozdrawiam serdecznie.
Nie przespałem całej nocy, leżąc i myśląc o tamtym zdarzeniu, i szkolenie grało, mi się coś pomyliło, ale... na tamtym stanowisku odkładałem palety z detalami podnośnikiem widłowym prowadzonym, na który uprawnień nie posiadałem, jak reszta osób poza wózkowymi, i dlatego nic nie było, kto by beknął za dopuszczenie pracownika do takiej pracy bez uprawnień na taki wózek, szach mat.