PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=114779}

Pułapka

Dead End Drive-In
1986
5,6 429  ocen
5,6 10 1 429
7,0 6 krytyków
Pułapka
powrót do forum filmu Pułapka

dziwi mnie nieco tak niska ocena tego filmu, bo jeśli o mnie chodzi, to wciągnął mnie na maksa. Przecież to naprawdę dobre kino ery VHS. Zawyżam swoją ocenę, bo generalnie mam słabość do tego rodzaju filmów i tematyki...klimaty punkowe, prawdziwi buntownicy w gąszczu totalnej degrengolady, bliżej nieokreślona przyszłość. Poza tym charakteryzacja postaci drugo- i trzecioplanowych oraz pobocznych to majstersztyk, tak samo scenografia - oba te elementy tworzą oryginalny, niesamowity klimat, który mną osobiście całkowicie zawładnął w trakcie seansu i najzwyczajniej w świecie go chłonęłam, nie mogłam się oderwać. Inna sprawa, że fabuła nie jest jakaś skomplikowana, choć wcale nie mało ciekawa, a że dość nieprawdopodobna, to już bym polemizowała...nigdy nic nie wiadomo, a jakieś s-f to to nie było ;) Do tego świetna muzyka i dobra akcja. Film w sam raz na luźny sobotni wieczór przy piwku i popcornie. Podobało mi się, jak oni się tam wszyscy urządzili w tym "kinie" (chatynki pobudowali z dykt, podoczepiali jakieś płachty a la namioty do samochodów czy raczej tego, co już z nich zostało, ktoś zrobił sobie nawet basen, poza tym normalne codzienne czynności: pranie, prasowanie itp. - każdy stworzył tam swój "własny kawałek podłogi", bardzo mi to przypominało nasz Przystanek Woodstock, oczywiście poza wątkiem rasistowskim i ogólnie panującą przemocą ;)) Tekst o "odcedzaniu kartofli" mnie dosłownie powalił i już na zawsze zostanie w moim słowniku ;)

W moim odczuciu niestety aktor odtwarzający główną rolę nie poradził sobie z wyzwaniem, a można tu było stworzyć bohatera wręcz symbolicznego. Podobnie jego towarzyszka też mi nie pasowała, choć tutaj było ciut lepiej. Jednak buntownik w typie chłystkowatego szczypiora zupełnie nie przekonuje. Co byście powiedzieli na charyzmatycznego przystojniaka pokroju Kiefera Sutherlanda z "Bractwa sprawiedliwych" czy Jasona Patrica ze "Straconych chłopców" (nomen omen K.S. też tam grał) ? Mam alternatywnego bohatera dla roli Crabsa ;) Widzę takie ciacho jak Jason Patric (z lat 80. ma się rozumieć), który wybrał się na wieczorny jogging, ma tapira na głowie jak gwiazda glam rocka, ubrany w obcisłą koszulkę z Motley Crue na przodzie i dżinsową kamizelkę z naszywkami, do tego obowiązkowo legginsy i białe tenisówki oraz przepaska na włosach, jaką się zakładało do aerobiku (taki wizerunek to jest mój ulubiony leitmotiv, jeśli idzie o młodocianych buntowników z filmów lat 80.). Niech nasz koleżka będzie na zabój zakochany w jakiejś cud-piękności ze swojej dzielni, na której cześć (a jakże!) pisze rockowe ballady, bo ma się rozumieć w tym mieście bez przyszłości jest jedynym, który ma nadzieję na lepsze jutro, jest nieśmiałym romantykiem i marzy mu się sława ;). Potem, jak co do czego przyjdzie, jego wymarzona dziunia okazuje się pustą lalką, a on w "kinie" odnajduje pokrewną duszę - podobnego sobie wyrzutka, również genialnego gitarzystę, 'króla' tej enklawy, za którym laski piszczą, ale który pozostaje niewzruszony, i z którym na początku prowadzą bitwy na gitary (takie wiecie, do zdarcia paluchów), ale potem zostają kumplami na zabój i knują wspólną ucieczkę ;) Wiem, poniosło mnie :) Ale czy ta alternatywna historia głównego bohatera nie uczyniłaby z tego filmu wręcz hymnu młodzieżowego, peanu na cześć prawdziwej, męskiej przyjaźni, wolności i młodzieńczych marzeń ? Może i mega naiwne to to, ale przynajmniej mielibyśmy zapamiętywalną osobowość, a nie w gruncie rzeczy nijakiego chuderlaka ;)

Morenita

Masz gust jak Quentin Tarantino; ponoć to jego ulubiony film s.f.

ocenił(a) film na 9
mak65

A że to ulubiony film s-f Q.Tarantino, to nie wiedziałam. Czasem jak mi brakuje wisienki na torcie, to ponosi mnie wyobraźnia :)

Morenita

A co sądzisz o "Mechanicznej pomarańczy", książce, ale i filmie Kubricka z McDowellem?

ocenił(a) film na 9
mak65

Wstyd się przyznać, ale nie czytałam/nie widziałam. A "wstyd", bo zarówno książka jak film leżą od kilkunastu (albo i dłużej) lat gotowe do skonsumowania, tylko czasu brak na ucztę. Mam nadzieję, że się nie "przeterminują", jak to miało miejsce z "Buszującym w zbożu" Salingera, którego powinnam była przeczytać w wieku 16.lat, a nie mając koło 30tki na karku. Wiadomo, z wiekiem zmienia się podejście do wielu rzeczy i wiele już tak nie cieszy, nie bawi jak kiedyś. Chociaż rogatą duszę dalej mam i z buntownika jeszcze coś tam zostało ;)