Szkoda tylko, że historia w filmie jak zwykle nijak się ma do oryginalnej, komiksowej. Od kiedy Frank Castle to agent FBI???? Przecież on był wojskowym i walczył w Wietnamie!!!! Dla mnie nie jest to ekranizacja komiksu tylko całkiem oddzielny film, baaaaardzo luźno bazujący na historii Punishera. Już wolę Punisher:War Zone.
Notabene Punisher w Lundgrenem też był kichą, bo zrobili tam z Franka jakiegoś kompletnego psychola, w ogóle nie biorąc pod uwagę wielu niuansów fabularnych dotyczących tej postaci.
W ogóle uważam, że ciężko dobrze sfilmować historię Punishera. Fabularnie nigdy nie pasowało mi w jego historii to konkretne umieszczenie jego historii w czasie ( w końcu: Wietnam! Patrz: Punisher: Year One, czy Punisher: Born, komiksy wspaniałe, no ale.. Od zakończenia wojny w Wietnamie minęło troszkę czasu... Dziś Castle byłby już dziadkiem, może i żwawym, ale jednak) Mimo to mam pewien sentyment do Franka.