Byłem, widziałem i na co zwróciłem uwagę: po 1. fakt , że kamera dosyć dużo razy nie była
statyczna, a wręcz przeciwnie, kadr trząsł się jak ręce człowieka z chorobą Parkinsona, a co za
tym idzie efekt clubu disco, który nie jest ciekawym rozwiązaniem dla scen, w których trzeba
skupić się na mimice aktorów, tudzież na szczegółach tła (ten sposób filmowania sprawdził się
w Publics enemies[2009] i tam miał sens). Po 2. O obsadzie słów parę: Dorociński, Kulesza,
Preis (która mogłaby nawet grać tego psa na 3 nogach, a i tak zagrałaby go lepiej niż sam
pies, zatem ukłony dla jej warsztatu), Braciak, Lubaszenko, Bobrowski , Dziędziel i Lubos
generalizując klasa. Ale szczerze powiedziawszy Dziędziel grał rolę w której nie mógł wykazać
się kunsztem, sceny z Lubaszenką naciągane.. zupełnie nie potrzebnie. Bobrowskiemu i
Lubosowi przypadły role do których są stworzeni, jeden bystry i wygadany, a drugi - typ "dres z
pod monopolowego". Jestem zawiedziony grą Malwiny Buss, to nie była rola dla niej. Nie
oddała emocji, nie kupiłem Jej.


Finalnie: Uważam , że mocne, brutalne sceny (które były przemyślane i działały na mnie z dużą
siłą) nie powinny wznosić się ponad fabułę. To one miały być dopełnieniem fabuły, a nie
odwrotnie, po wyjściu z kina miałem niedosyt, jakbym przespał jakieś 40 minut filmu, jakby
brakowało tego czegoś tej wisienki,tego TARAU i kurtyny w dół. Spodziewałem się czegoś
więcej. Po Domu Złym szczególnie.