O "Róży" pisać bardzo trudno, bo słowa mogą się łatwo wydać patetyczne. Być może najlepiej jest o niej milczeć, z resztą takie przekonanie towarzyszyło mi(i nie tylko) tuż po seansie w ramach WFF. Ale postanowiłem napisać prosto kilka zdań o elementarnych sprawach dotyczących "Róży."
Przede wszystkim: "Róża" jest filmem o Miłości. Smarzowski sam powiedział, że marzył o nakręceniu filmu o Miłości i teraz mu się udało. Warto podkreślić, że nie jest to ta miłość z Pudelka, ale raczej z Pierwszego Listu Świętego Pawła do Koryntian, choć tutaj jest zmieszane z błotem, bita, prześladowana i gwałcona - po prostu: bardziej życiowa. W ostatecznym rozrachunku naprawdę okazuje się silniejsza niż śmierć.
Problem w tym, że taka Miłość jest piękna, ale i trudna - jak prawdziwa róża, która ma kolce. Nie doświadczymy więc w "Róży" wesołkowatości, beztroski i hedonizmu. Po filmie czujemy się raczej przybici, spokojni, cisi. Dlaczego? Bo swoim filmem Wojtek Smarzowski dotyka najbardziej podstawowych wartości i uczuć, docierając do ich najgłębszych pokładów. Tych, o których pewnie sami nie zdajemy sobie sprawy, wszak by dotrzeć samodzielnie w miejsca w które dociera do nas "Róża" potrzeba mnóstwo wysiłku, trzeba przełamać własne lęki. Film rozdziera nas na strzępy, po czym układa w nową, bardziej harmonijną całość. I zostawia nie do końca świadomych tego, co się stało, ale z głęboką tęsknotą za stanem, w którym się znalazło.
Warto podkreślić i oddać hołd aktorom, którzy nie stworzyli pomników, ale kreacje ludzi z krwi i kości, choć tak niezwykle łatwo można było przesadzić. Film i u nich wzbudził wielkie emocje, co było widać choćby po Marcinie Dorocińskim na i po spotkaniu z ekipą. Wykonali niesamowitą pracę, za którą warto im po prostu podziękować.
Napiszę jedną rzecz, nie związaną tak bezpośrednio z moimi odczuciami, ale z tym co przeczytałem na tym forum. Można dyskutować i mieć różne zdanie na wiele spraw, ale jednej rzeczy pozostawić bez sprostowania nie można. Mianowicie zarzutu o wpisanie się "Róży" w martyrologiczny krąg polskiej kultury. Otóż trudno o bardziej absurdalny zarzut wobec tego filmu i trudno o większą pomyłkę interpretacyjną. "Róża" wprost przeciwnie - przeciwstawia się takiemu romantycznemu pojmowaniu historii. To film do bólu prawdziwy i realistyczny, a przez to bardzo trudny. Pojmowanie go popularnymi dziś kategoriami, ocena poczynań bohaterów z punktu widzenia człowieka XXI wieku i jego światopoglądowej obojętności, relatywizmu moralnego i kultu łatwych ścieżek życiowych, będzie zawsze skazana na błąd i minięcie się z powołaniem. Nie tędy droga.
Na koniec zobrazuję przykładem to, jak "Róża" bardzo może oddziaływać na widza i jego rzeczywistość. Po seansie w toalecie jakiś mężczyzna nie potrafił włączyć wody w kranie, po czym zorientował się wreszcie, że wystarczy wcisnąć przycisk. Uśmiechnął się i powiedział: "Po tym filmie, ja nie wiem jak żyć." I ja go rozumiem.
Ależ jak to nie ma martyrologii? Dobry AK-owiec walczący z rosyjską hołotą, torturowany przez bezpiekę, ale mimo to święty, niezłomny, posągowy niczym świecki święty.
Poza tym skrajny naturalizm tego filmu to nie jest realizm. To tylko styl filmowy. Ukazanie, że świat to nic tylko padół brzydoty i gnoju nie sprawia, że przez to ten film jest od razu prawdziwy i oddaje rzeczywistość. Rezyser sądzi, że jeśli przedstawi wszystko w tak czarny, pesymistyczny, dołujący, naturalistyczny sposób, to będzie to od razu wielka prawda o życiu i głęboka sztuka. Sorry, ale życie tak nie wygląda. Nawet w najgorszych czasach życie nie jest tak jednowymiarowe.
Ale film nie jest jednowymiarowy. Może nie trafia w Twoją wrażliwość elektro, ale są tam też sceny potraktowane z ogromnym poczuciem humoru. Scena z psem na polu ziemniaków, czy spodniami. Co do rosyjskiej hołoty, to często tak właśnie było. Szczególnie Mazury nie były trudnym miejscem.
"Mazury były trudnym miejscem" chciał autor wypowiedzi powiedzieć, jednak nie może edytować z bliżej nie znanych przyczyn.
Siusiorku :) No nie trafił jakoś w moją wrażliwość. Choć film "Idź i patrz" Klimowa, jeszcze bardziej brutalny i bezlitosny, bardzo mi się podobał. Widzieliście? Więc to nie kwestia tego, że jestem za delikatna :) "Róża" wydała mi się po prostu zbyt schematyczna w swojej wizji świata jako nieustannego cierpienia, choć faktycznie sceny na polu i ze spodniami i na łódce były wzruszające, ale jakoś mi umknęły, nie odznaczyły się za bardzo. A Mazury to na pewno było ciężkie miejsce, a Rosjanie byli hołotą, ale jak sam słusznie napisałeś: "Co do rosyjskiej hołoty, to CZĘSTO tak właśnie było". Wole sobie nie wyobrażać, co by się w Polsce działo, gdyby nasz naród został w jakims zagranicznym filmie tak prostacko przedstawiony. Bylibyśmy oburzeni
Odnośnie zarzutu o martyrologię, to jeszcze raz podkreślę: bardziej nietrafnego odczytania przekazu "Róży" nie potrafię sobie wyobrazić. Smarzowski w swoich filmach pełnometrażowych zawsze używał historii konkretnych ludzi do zbudowania uniwersalnego znaczenia. I dokładnie to samo robi w "Róży" - niezależnie czy mundur polski, rosyjski, czy niemiecki - sytuacja się powtarza. Przecież film nie pokazuje nam gehenny Polaków, ale Mazurów - którymi gardzą zarówno Polacy, jak i Niemcy - sugestywnie demonstrując, że narodowość nie ma znaczenia w chorych czasach(nota bene - argument całkiem na czasie, jeśli przypomni się sobie debatę wokół Złotych Żniw J.T.Grossa.) Co do zarzutu o pomnikowość Tadka - po pierwsze nie odebrałem jego postaci w ten sposób dzięki świetnej roli Dorocińskiego. Po drugie - właśnie przed tym przestrzegałem w poprzednim poście, by nie oceniać bohaterów dzisiejszymi kryteriami, bo to błąd podstawowy. Historia Tadka, to historia tysięcy(dziesiątków tysięcy?) byłych żołnierzy AK i NSZ, to żadna martyrologia, tylko po prostu inne czasy. A i co do: "mimo to święty, niezłomny, posągowy" - do tych słów odnosić się wprost nie będę, bo brzmią jakbyś oglądała inny film. Z urywków tortur UB w ogóle nie można o czymś takim mówić.
Jeśli zaś chodzi o zarzut nadmiernej brutalności, to jego mogę zrozumieć, być może nie do każdego przemawia taka konwencja. Natomiast rzeczowo należy go rozpatrzeć z dwóch stron: 1) właśnie konwencji 2) historycznej.
Jeśli chodzi o konwencję - Smarzowski lubi hiperbolizować i myślę, że to jasno wynika z jego dotychczasowego dorobku. W "Róży" znów to robi - moim zdaniem ma w tym cel taki, by widz przeżył coś w rodzaju katharsis: pogódź się z tym, nie ma żadnych granic brutalności. Tylko na koniec nam dodaje: ale są sprawy, wartości i uczucia, które przetrwają nawet najgorsze bagno.
Jeśli zaś chodzi o historię, to by daleko nie szukać: "Inny świat" Grudzińskiego udowadnia, że świat "Róży" jest realnym, naszym światem - tylko jakoś dalece abstrakcyjnym i, z dzisiejszej perspektywy, nierzeczywistym. Kojarzy mi się też z tym myśl jednej z ofiar Holocaustu, która pytana o to, czy ludzi się po tej tragedii zmienią i nie dopuszczą, by to się powtórzyło, odpowiedziała że ludzie pozostaną tacy sami, ale może sytuacja(rzeczywistość) już nigdy nie będzie taka, by dopuszczała tak dalece idące zezwierzęcenie.
Ależ właśnie to, że w sposób tak pomnikowy został przedstawiony żołnierz AK jest własnie martyrologią, nie żołnierz niemiecki, rosyjski, AL, Mazur, tylko właśnie żołnierz AK. Przecież to zupełnie zgodne z czarno-białą polityką historyczną, ktyóra od jakiegoś czasu jest w PL bardzo modna. Jakos zupełnie się zapomina, że nie wszyscy żołnierze AK byli święci, a tym bardziej NSZ. Nie cierpię tw filmie takich historycznych uproszczeń i przedstawiania świata w schematyczny sposób. Szkoda, że pomija sie fakty o antysemityzmie wielu oddziałów AK, o zwyczajnym terroryzmie NSZ. Jednym słowem film powiela mitologię polskiej historii: zły Niemiec, zły Rusek, święty AK-owiec. No sorry, ale to bajka dla naiwnych. Mam dość polskiej martyrologii. Za to chętnie obejrzałabym film o Jedwabnem. Niech się Smarzowski ze swoją skłonnością do naturalizmu lepiej za to weźmie. Bo bardzo prosto jest w nieskończoność opisywać polskie bohaterstwo i okrucieństwo okupantów. To świetne dla naszego polskiego samopoczucia. A może należałoby spojrzeć równiez na swoje grzechy i zrobić film niejednoznaczny, kontrowersyjny, przedstawiający historię w sposób mniej patetyczny i oczywisty?
Modne to się stało epatowanie wrogością do polskiej historii i patriotyzmu, a przy tym wmawianie, że Polak walczący podczas IIwś wcale nie walczył o Polskę tylko po kryjomu zabijał Żydów, a Rosjanie i Niemcy nie byli tacy źli na jakich kreuje ich nasza polska historia. Rzygać mi się chcę taką postawą polskiego społeczeństwa omamionego medialną papką i z tego co ja widzę, to teraz góruje postawa "wstydu i hańby" wobec polskości, bo przecież trzeba być pro europejskim! Tradycja, historia? Wstyd i hańba! Debilny jest twój argument o antysemityzmie, ponieważ w tamtych czasach, niestety ale, nienawiść do żydów była modna i to nie tylko w Polsce. Fakt, nie można powiedzieć, ze każdy walczący Polak był święty, ale do jasnej ch*, Rosjanie jakoś nie wstydzą się swojej historii i nawet im się nie widzi przepraszać, a np Ukraińcy? Odznaczają ludobójców, którzy wymordowali kilka tysięcy Polaków na Wołyniu! I o tym się nie mówi, a tym bardziej nie kreci się nt filmów(a bardzo chciałabym zobaczyć jakiś dobry film o sprawie wołynskiej). Dodam jeszcze, ze jest mi Ciebie bardzo szkoda, twoje wypowiedzi są pełne pogardy dla Polaków walczących za niepodległa Polskę.
Oh jaki traf, że piszę o tym w dzień Święta Niepodległości
Sama się zdemaskowałaś że jesteś z tego szczepu co boi się Pasji Gibsona i polskiej martyrologii,bo ci Polacy to mordowali żydów razem z nazistami
To kłamstwo stworzone przez żydowsko bolszewicką propagandę tak jak Jedwabne
Nie wiem czy słyszałaś o tym jak Ubecy mordowali Polaków z AK a w UB większość bo 3/4 i więcej to byli żydzi
Dzieci, skończcie z tymi smutnymi bajkami ideologicznymi, które dostajecie sfabrykowane przez podwórkowych bogów, którzy zapewne poza swoim, wyimaginowanym światem, nie potrafią funkcjonować. Szkoda mi Was, bo rozumiem że wierzycie w te paplaniny, bo ktoś wykorzystuje Waszą dobrą wolę i naturalną potrzebę przyjaźni, bliskości, czy miłości. Ale naprawdę można to znaleźć w pełniejszej formie gdzie indziej, niż w spiskowych teoriach dziejów, wystarczy wykroczyć poza bariery, które narzucają Wam Wasi wspomniani już, podwórkowi bogowie.
wypada elektro jedynie spuscić zasłone milczenia na Twoje wypowiedzi. Ocena filmu jest sprawą subiektywną i moze Ci sie nie podobać ale daruj lepiej sobie wywody historyczne bo się kompromitujesz
"Idi i smotri" to nie film, to wiwisekcja, nie ma w nim scenariusza. To nie film, to obraz rozpaczy, degeneracji ludzkiej i przemocy. Nie widzę możliwości porównywania z tym obrazem czegokolwiek.
"przeciwstawia się takiemu romantycznemu pojmowaniu historii"
bredzisz jak down. martyrologia w filmie jest ewidentna, choć nikt nie wymachuje polską flagą. film o miłości? zabili mu żonę więc zadowolił się kochanką, a gdy i tej się zmarło, to z braku laku znalazł pocieszenie u jej córki? weź się zastanów, tak na logikę. wątek miłosny to najsłabsza strona tego filmu.
"Film rozdziera nas na strzępy"
chyba jedynie widownię wpieprzającą popcorn na komercyjnym chłamie. nawet na tym festiwalu znalazłoby się kilka bardziej wstrząsających filmów, np Tyranozaur. tyle że inni reżyserzy by pokazać cierpienie jednostki nie muszą uciekać się do środków z repertuaru Smarzowskiego. ich bohaterowie nie drą japy jak zarzynana świnia ani nie są gwałceni co kwadrans.
Zgadzam się z Grezylem. Wątek miłosny kompletnie nieprzekonujący, znów pominkowy przedstawiający głównego bohatera jako świętego za życia, nieprawdopodobny psychologicznie.
Pięknie napisane. Po takich komentarzach, oczekuję tego filmu z jeszcze większą niecierpliwością. Zazdroszczę wam, że już jestescie "po". Mam nadzieję, że na mnie też zrobi wrażenie. ;)
@Grezyl - jeśli myślisz, że będę schodził do Twojego poziomu wypowiedzi, to się mylisz. Właśnie zrobiłeś "reklamę" tym, którzy mają problem z "Różą." I niech tak pozostanie.
Fajnie, że w końcu powstają dobre filmy o polskiej historii i o bohaterstwie Polaków - przez lata komuny brakowało tego.
W poniedziałek idę do kina - już nie mogę się doczekać :)
Słaba jest tylko końcówka. Nieco przejaskrawiona nienaturalna charakteryzacja, ale myśle, ze dużo widzów to tak odbiera. Tylko ta scena psuła mi obraz całości.
Co Ci nie pasowało w tej charakteryzacji? Po kilku latach więzienia ludzie zmieniali się nie do poznania. Porównaj sobie chociażby zdjęcia Moczarskiego.
Ja tutaj nie odczułam sztuczności, ale oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania :)