Obejrzałam głównie za względu na temat i ten na pewno jest dobrym wyborem tutaj, na ile ukazuje prawdę nie oceniam bo się nie znam, wiec zakładam że było tak jak pokazane. Jeśli mam co oceniać to tylko film jako taki, a ten niestety mnie nie zachwycił. Nie mówię że był zły, ale nie zrobił też na mnie wielkiego wrażenia. Po przeczytaniu kilku komentarzy spodziewałam się naprawdę czegoś brutalnego, ale nie było tak źle, nie żebym była zawiedziona, nic z tych rzeczy. To co najbardziej mnie tu razi to pokazania całej historii na tle wielkiej miłości, zabieg jakby nie było dość tandetny i pretensjonalny. To już naprawdę się robi nudne i są lepsze stelaże pod film. Co prawda można pokazać ten temat w ciekawy sposób, ale to już naprawdę trzeba się wysilić i w mało którym filmie to okazale wychodzi. Historia miłosna i gwałty niestety przysłaniają to c miało być głównym tematem, czy problem z tożsamością mieszkańców Mazur, jednak to powinno być tu głównym wątkiem. Tak w ogóle to trochę mi szkoda że córka Róży nie była główną postacią, a jej osoba jest tak po macoszemu potraktowana. Cały czas miałam nieodparte wrażenie że to właśnie takie osoby jak ona musiały być w najtrudniejszej i najmniej komfortowej sytuacji, głównie psychicznej. Przecież ona była córką Polki i Niemca, więc jaki musiała mieć mętlik w głowie i problem z tożsamością. Kolejna sprawa to jednoznaczne dobro lub zło poszczególnych postaci. wszyscy są albo czarni albo białi żadnych szarości, a juz ten przecudowny i idealny Tadeusz, gdzieś tak w połowie filmu zaczął mi działać na nerwy. Gdzie jak gdzie ale w filmie wojennym można ludzi pokazać po rozmaitym kątem. Zakończenie tandetne do maksimum i jechanie na najbardziej oklepanych schematach. Naprawdę dobry i poważny temat to nie wszystko. A z rzeczy czysto technicznych, wyjątkowo przeszkadzało mi kolejny raz w polskim filmie, że mówili strasznie cicho i momentami niewyraźnie, a w połączeniu z głośnymi scenami jest to bardzo denerwujące. Duży plus natomiast za to że w końcu nie wszyscy mówili w jednym języku, oraz gra aktorów, bo do tej mnie mogę się przeczepić nawet jak bym chciała.
Czemu piszesz co miało być głównym tematem i co powinno być głównym wątkiem? Moim zdaniem to właśnie watek miłosny jest tutaj pierwszoplanowy. To nie jest "Katyń", ten film nie ma być zapisem dziejów Mazur, on ma opowiadać historię dwojga ludzi w ciężkich czasach i ich walkę z wszechobecną przemocą. Podejrzewam, że nastawiłaś się, w mojej ocenie błędnie, na dużo historii i dlatego jesteś zawiedziona. Nie bez powodu na plakacie widzimy przytulonych do siebie głównych bohaterów. A więc tak w skrócie: wg. mnie pomyliły Ci się plany. Ten film nie ma pokazywać historii przesiedleń na tle miłości tylko odwrotnie.
Oprócz tego Jadzia nie jest córką Niemca i Polki tylko dwójki Mazurów. Róża nie była Polką. Mówiła po Polsku, bo pracowała w bibliotece i nie chciała się odgradzać od Polaków językiem. Tą część z biblioteką wyczytałem z napisów, których w oryginale nie ma, więc mogłaś wyciągnąć błędne wnioski.
Nie nastawiłam sie na film historyczny, bo takich zbytnio nie lubię, ale przy takich zachwytach liczyłam na coś więcej niż romansidło. Tak w ogóle jeśli to miał być film o miłości w ciężkich czasach, to zupełnie nie rozumiem, po co został umieszczony na tych Mazurach, mógł mieć miejsce wszędzie indziej, albo nawet bez konkretnie określonej lokalizacji. Temat Mazur był tutaj najciekawszy i co najważniejsze zupełnie nowy. Sama historia miłosna nie jest niczym nadzwyczajny, wręcz jest trochę tandetna, jako tło jeszcze mogła by być, ale jako główny wątek, to dla mnie szkoda było tego filmu dla takiej historyjki.
Jeszcze raz sobie obejrzałem tą scenę rozmowy z księdzem (wersja z napisami, zresztą bez to dla mnie jakaś pomyłka, tak jak by kazdy musiał znać kazdy język i go bezbłędnie rozumieć) i wyraźnie mówi jedynie żd pracowała w bibliotece i mówiła po polsku. Nie ma słowa dlaczego i który to był jej pierwotny język. Tak w ogóle jakoś nie chce mi sie wierzyć że wszyscy umieli w tedy dwa lub trzy języki bezbłędnie i to nawet bez akcentu. Do tego czemu nikt nie mówi gwarą mazurską?? Ogólnie jak dla mnie wiele spraw jest w tym filmie za słabo wytłumaczona, tak jak by kazdy znał bezbłędnie historię, a kwestia Mazur była oczywista, mogli wiele watków trochę pociągnąć, zupełnie by mi nie przeszkadzało jak film by był dłuższy, ale z informacjami.
Historii zupełnie nie znam, więc z początku założyłam że była to ludność pomieszana z Niemców i Polaków w skutek tego że ziemie należały do różnych narodów w różnych momentach. mąż róży też ma typowo niemieckie imię i jak mówi córka mówił po niemiecku. Córka znałą polski więc chyba w nim też dość dużo rozmawiali w domu, jak również po niemiecku, typowe dla rodzin mieszanych. Jednak kazdy stara się zachować swój ojczysty język i przekazać dziecią, a nie uczy sie go tylko żeby dobrze wyglądało.
Ogólnie dziwna dla mnie jest ta sprawa Mazurów, bo w końcu musieli być oficjalnie jakiejś narodowości, Mazury to nie był odrębny kraj. Muszę sobie coś na ten temat poszukać, bo coraz bardziej mnie intryguje, albo mam cichą nadzieję że ktoś mi wyośli temat.
Wydaje mi się, że tych Mazurów to wymyśliła niemiecka propaganda aby zaniżyć dane statystyczne dot. polskiej ludności w Prusach Wschodnich. Jako ciekawostkę masz stronę Polaków w Bałtijsku (rejon Kaliningradu/Królewca). Uważają się oni, jak widać, za Polaków - mieszkańców Prus Wschodnich.
http://www.baltpolonia.narod.ru/PolacyWPrusachWschodnich.htm
Mazurzy to potomkowie polskich osadników, głównie chłopów, którzy przybyli na tereny Prus Zakonnych czy jak je po sekularyzacji nazywano Prusami Książęcymi. Główne ich skupiska znajdowały się w tzw. polskich powiatach na południu Prus przy granicy z Mazowszem i Podlasiem. Do połowy XIX wieku w mieszkańców Prus nazywano w zależności polskimi, litewskimi, niemieckimi czy nawet francuskimi Prusakami. Po III rozbiorze do Prus przyłączono część Mazowsza. Tamtejsi mieszkańcy - polscy katolicy - nazywali siebie Mazurami. Administracja Pruska skapnęła się że Polacy katolicy mówią takim samym językiem jak polscy Prusacy - ewangelicy. Stąd zaczęto nazywać polskich Prusaków pruskimi Mazurami, żeby ostatecznie ograniczyć się do nazwy Mazurzy.
A nawiązując do problemu czerni i bieli, to sąsiad chyba wpasowuje się w szarość, skoro cały film był do rany przyłóż, a na koniec sprzedał Tadka za gospodarstwo.
To on go sprzedał??Wydawało mi się że ta szuja w okularkach w końcu coś na niego znalazła z zemsty.
A tak w ogóle czy on był taki do raz=ny przyłóż, raczej był takim prostym chłopem i raczej nie był ani dobry ani zły, bo nie miał się gdzie wykazać, raczej płynął pod prąd i nic nie robił.
Sprzedał, sprzedał. Za dom, to mu się opłacało. Na tym forum jest chyba 250 wątków i w niektórych są bardzo ciekawe informacje, więc radzę zacząć tutaj.
Sąsiad (Władek) sprzedał Tadeusza. Jego gospodarstwo spłonęło, to wsypał kumpla, przejął jego włości i wprowadził się tam z rodziną.
Gdzie to jest pokazane ? Na podstawie tego że zamieszkał w gospodarstwie po Róży ? Przecież mógł wrócić na prośbę Jadwigi bo sama nie dałaby sobie rady.