Film o przywiązanej do ziemi Niemce (wywodzącej się ze zgermanizowanych przed wiekami Mazurów), która nie chce stać się Polką (chociaż przed wojną miała w tym kierunku inklinacje) i dziwi się, czemu po przegranej wojnie każą jej się wynosić do Niemiec, przywiązanym do krowy przesiedleńcu z Litwy (facet Bogu ducha winien, który popełnił błąd, że za bardzo uwierzył w swój mizerny intelekt i mimo przestróg za wcześnie wysiadł - z krową, żona i dziećmi - z pociągu), bardzo ale to bardzo złych Rosjanach (brak dobrego przedstawiciela tej nacji) i głupich, bo wierzących w komunistyczną Polskę lub tchórzliwych, bo współpracujących z Rosjanami, Polakach, którym jeden „prawdziwy” Polak z AK (antenat dzisiejszych proeuropejczyków), próbuje się przeciwstawić, wiedząc, ze po latach jego prawda będzie „prawdziejsza”.
Film na pewno antyradziecki (antyrosyjski?), być może częściowo antypolski (w filmie pada zdanie, że tylko Niemcy traktowali Mazurów dobrze), brutalny, zapada w pamięć, ale niekoniecznie trzeba się z przekazem zgadzać.
Ja to widzę trochę inaczej. Jako dobry przedstawiciel, jak to ująłeś, nacji rosyjskiej "robił" lekarz, który nie wziął od Tadeusza pieniędzy. Jedni się pewnie przyczepią że jedna pozytywna postać nie przeważa reszty. Każdy sam musi to ocenić.
Napisałeś że "w filmie pada zdanie, że tylko Niemcy traktowali Mazurów dobrze". To były słowa męża Róży przytoczone przez nią w rozmowie z Tadeuszem jeżeli się nie mylę. Wiele jest w tym racji. Ja mieszkam na terenach dawnych Prus Wschodnich, na Warmii (uczę się) i na Mazurach (mieszkam). Znam te tereny i wiem ile złego działo się na tych trenach w 1945 i parę lat po wojnie. Nie były to przyjemne czasy dla Warmiaków i Mazurów. Nasz naród dużo wycierpiał w czasie wojny i w latach powojennych i niestety też skrzywdziliśmy lokalną społeczność. Podobno w socjologii jest takie stwierdzenie że dane grupy identyfikują się poprzez to jak są traktowane. Przed wojną Niemcy traktowali Mazurów jako Polaków, my po wojnie jako Niemców i dla tego min. Mazurzy mieli problem z samoidentyfikacją. Wg nich byli oni po prostu "Tutejsi". Nas wyrzucono z kresów wschodnich a ich z Prus wschodnich i tzw. Ziem Zachodnich. Jesteśmy w podobnej sytuacji jak oni, wielu Zabużan pewnie chciało by wrócić w swoje rodzinne strony tak jak część obywateli niemieckich - Mazurów, Warmiaków i Niemców - chciało by wrócić lub choćby odwiedzić swoje rodzinne strony.
Niestety nas już nie ma we Lwowie, nie ma już lwowskiej kultury i specyficznej gwary i niestety nie ma już prawie gwary mazurskiej i warmińskiej, tak jak nie ma prawie Mazurów i Warmiaków. Przed wojną było ich około 300 tys., po wojnie około 115 tys., teraz 5 tys. Jak przyjedziesz na Mazury to poszukaj zajazdu z jedzeniem regionalnym. Dużo tego nie ma, prawie wcale, a jak są to nie ma tam typowych mazurskich potraw.