Wiem, ze ten film wielu widzom b. sie podoba - do mnie niestety zupelnie nie przemawia . Nie jest to wina aktorow (dobre glowne role M. Dorocinskiego i Agaty Kuleszy) czy rezysera, ale scenariusza Michala Szczerbica.
Odnioslem wrazenie, ze w scenariuszu chciano umiescic wszystko co jest znane z podrecznikow najnowszej historii.
Zupelnie nieprzekonujace sa juz pierwsze sceny filmu. Zolnierz AK, ktoremu niemiecy zolnierze pacyfikujacy bezlitosnie warszawskie powstanie na jego oczach najpierw gwalca zone/dziewczyne, a nastepnie zabijaja ja. On natomiast jedzie ... do Prus Wschodnich (Mazury nalezaly przed wojna do Niemiec) z informacja o smierci niemieckiego zolnierza Wehrmahtu.
Mysle, ze informacja o smierci niemieckiego zolnierza bylaby jedna z ostatnich rzeczy, na ktore mialby ochote zolnierz AK, po tym czego doswiadczyl od niemieckich zolnierzy, czy raczej bandytow .
W dalszej czesci widzimy represje na miejscowej ludnosci niemieckiej dokonywane przez zwyciezcow, czyli "Ruskich" i ich polskich poplecznikow. Temu watkowi zapewne przyklasnela by przewodniczaca Zwiazku Wypedzonych Erica Steinbach, bo idzie po mysli poprawnosci politycznej, ze takze niemiecka ludnosc cywilna byla ofiara II wojny swiatowej i z tego powodu wiele wycierpiala w czasie i zwlaszcza po II WS.
AKowca nikt jednak przez dlugi czas nikt specjalnie nie niepokoi, pomimo tego placi dolarami i zabija niejednego czerwonoarmienca a nawet enkawudowca, a nawet pile wodka w knajpie z oficerem UB, ktory go zreszta od razu rozpoznal rozpoznal.
Oczywiscie wszystko zmierza do tragicznego finalu.
Niestety dla mnie ten film stanowil spore rozczarowanie. Jezeli ktos chcialby zdobyc wiedze o tamtych czasach to polecam dziennik Kobieta w Berlinie. Zapiski z 1945 Roku stanowiaca biezaca relacje Niemki z pierwszych dni po wkroczeniu zolnierzy Armii Czerwonej do stolicy Niemiec.