Ralph Demolka
Ralph Demolka to miły ukłon w stronę graczy komputerowych i tego, na czym się każdy z nas
kiedyś wychował. Jednocześnie film ma być na tyle przyjemny i zwarty, aby najmłodsi, którzy nie
wiedzą w którym zamku jest księżniczka , również mieli się bawić. Film starał się, jak to od
Shreka modne się stało, upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Być cudowną bajką dla
najmłodszych i jednocześnie mieć sporo smaczków dla starszych. Wyszło… dobrze, ale bez
szału. To tylko dobra bajka.
Co dla dziecka?
Mamy zwartą fabułę, kolorowy świat, odpowiedni dramatyzm i chyba odpowiedni komizm (żartu
kupach wydawały mi się nie trafione). Istnieje przecież wątek moralny bardzo istotny dla
najmłodszych – odrzucenie z grupy z powodu odmienności. Problem wyobcowania i
samotności z tym związanej. Dobrych gagów chyba nie ma jednak zbyt wiele (dzieci nie piały z
zachwytu bo brakło iskry bożej… czy to animatorskiej). W niektórych momentach robi się
strasznie, ale jakoś dzieci przeżyły.
Co dla starszego?
Przecież po to czytasz tą recenzję. To fakt – pojawia się sporo kultowych postaci. Pac-man i
Duszek, bohaterowie Mario, Street Fightera, Ponga… piksele, a sam Wreck-it Ralph
charakterem gry przypomina trochę gry typu Donkey Konga.
Ale myślę młodzież i starszy widz przychodzi do kina po coś, czego nie dostanie. Bo gagi,
nerdowskie postacie, odniesienia, które będzie mógł dostrzec. Nie otrzyma tego tutaj. Co widać
po filmie? To bajka, którą ktoś robił w „growej” konwencji, bo to się dobrze sprzedaje ostatnio,
a temat nie był silnie wyzyskiwany w kinematografii do tej pory. Jednak trochę pikseli,
odniesienie do MGS i postać wyglądająca na wyciągniętą z Gears of War, to za mało.
Ogólnie:
To przyjemna bajka i tylko bajka. Nasze „pikselowe” odniesienia są wporzo, ale nie ma tego
znów zbyt wiele. Zaś dziecko się przerazi dwa razy (lekko), czasem nie zrozumie żartu, ale film z
miłą chęcią obejrzy (postacie są urzekające), choć nie będzie on wybitny.