Dziwię się Stalowemu, że wrócił do tej ważnej dla siebie postaci i zaserwował takiego niestrawnego gniota. Jestem w szoku. Dużo nie oczekiwałem, bo to już nie te lata i nie było siły, że to choćby w najmniejszym stopniu dorównało pierwszej części, ale jak już zdecydował się na powrót, do spóły z kimś "napisał scenariusz" to można było przynajmniej spodziewać się solidnej roboty, a tu taka kicha.
Brak scenariusza kładzie całość koncertowo. Laseczka chce odnaleźć biologicznego ojca, każdy na około jej mówi, że w Meksyku niebezpiecznie, ale kto, by na to zwracał większą uwagę, jedzie tam zupełnie sama jak palec bez czyjejkolwiek pomocy, choćby Johna. Przecież to jest tak żałośnie sklecone na biegu, że żal to w sumie komentować. To tak jakby mi ktoś powiedział "ej, słuchaj, nie idź do lasu, bo jest cały zaminowany", a ja mimo tego poszedłbym tam, rozerwałoby mi nogi i ręce i potem dziwiłbym się, ale jak to się stało? No fakt, zupełne zaskoczenie i pełna konsternacja.
Od kina akcji nie wymagam wielkich fabuł czy górnolotnych przemyśleń, ale tutaj ewidentnie widać, że twórcy nie dali rady nawet odpowiednio napisać prostej historii. Całość przypomina uczniaka, który zapomniał zadania domowego z matematyki i gdzieś na parapecie na pięć minut przed rozpoczęciem lekcji postanawia przepisać od kolegi tyle ile da radę. Ton chce być poważny i dramatyczny, a wychodzi z tego kompletna karykatura, która powoduje salwy śmiechu.
Złole to jakieś anonimy bez charyzmy, w ogóle postacie są bo są, przynajmniej ja w nie, nie wierzyłem i w to, co działo się na ekranie. Zero jakichkolwiek emocji i stawki w tym wszystkim. Końcowa masakra może jest brutalna i w pewien sposób efektowna, ale dla mnie była nudna i przewidywalna, bo nieudaczni wrogowie padali jak muchy, co jest na maksa oklepane, a dodając do tego wspomniane już brak stawki i niewiarę w te postaci to ta sekwencja w ogóle mnie nie ruszyła i nie zrobiła żadnego wrażenia.
Sly jest już zmęczony i wyzuty z wszelkich emocji. Nie wiem po co mu to było. Jako Rambo to jest 0/10, ale patrząc przez pryzmat nieudolności twórców, ilość baboli i to, że czasem parsknąłem śmiechem to jako mierna parodia jakieś 3/10 mógłbym dać, ale czy takie było założenie Stalowego? Chyba nie. Na siłę można za plus uznać krótki czas trwania, ale co z tego skoro sam film nie dostarcza tak jak powinien. Dobrze, że w BO jest flop, bo to daje dużą nadzieję, że to rzeczywiście ostatnia część i oby tak było, bo ta postać po prostu nie zasługuje na takie czołganie się w rowie pełnym brązowej i płynnej substancji.
Coś takiego nie powinno być puszczane w kinach tylko od razu na dvd czy vod. Dla mnie to jest poziom ostatnich produkcji Stefka S.
Czwórka nieźle kończyła historię, zostawiała pewną furtkę na powrót, ale nie powinno się do tego wracać w taki sposób. Ta część jest kompletnie niepotrzebna. Jestem ciekaw, co sobie myślał Sly przy tworzeniu tego "dzieła". Napiszę byle co i byle jak, w tytule dam "Rambo", a morze cebulionów i tak popłynie? Na to wychodzi, ale najwidoczniej przecenił swoje obecne możliwości i w sumie bardzo dobrze, bo po czymś takim nie chcę nawet sobie wyobrażać jakby wyglądała kolejna część.
Gdy nie wierzy się w postacie, gdy brakuje scenariusza, gdy kwadratowe dialogi, aż trzeszczą nic nie jest w stanie tego uratować. Wybuchy i efekty mogą kosztować miliony, ale bez odpowiednio zbudowanej psychologii bohaterów nie będą mieć żadnego znaczenia.