Dokładnie. Ogólnie dałem 8/10 za scenę gdy pod koniec filmu Marvin biegnie do wiceprezydenta :) Dałbym 7/10 bo dobrze się bawiłem, ale mam dokładnie tak samo jak Ty. Bohaterowie byli słabo zarysowani i gra aktorska była sztywna, bez polotu. Może tak miało być? Nie wiem, nie znam żadnych emerytowanych agentów CIA.

Mimo wszystko dobrze się bawiłem i się nie wynudziłem, choć mogło być o wiele lepiej.

Dokładnie. Wiesz czego zabrakło? Odkrywczego i wprowadzajacego w zaskoczenie scenariusza. To jak się skonczy ten film było w zasadzie wiadomo od początku. Malkovitch moim zdaniem niewykorzystany, a freeman grał tak jakby nie wiedział gdzie i po co przyszedł. Willis tez ta sama rola w kazdym filmie, tylko babcia z gnatem była ciekawa.

Nawet mało mi zgrzytało w tym filmie :) chociaż czasem zgrzytało :) ale nie uważam, że był zły :) taki film jak hamburger :D nie zostaje w głowie :D zjadłeś i idziesz dalej :) ale w czasie jedzenia nie przeszkadza :) a nawet smakuje :)

A mi Malkovich najmniej się podobał. Ogólnie mieliśmy całą zgraję stereotypowych postaci wyciętych z kartonu. Twardy bohater o delikatnym sercu, czubek, spokojny mentor oraz dziewczyna (w tym przypadku kobieta, wiekowa kobieta) oraz świeżak w postaci ukochanej Willisa. Obsada wycięta jakby z filmu o nastolatkach plus agent, który odkrywa, że jest zły, a po rozmowie z bohaterem staje się dobry, jego bezuczuciowa szefowa oraz szef "szkolnego" gangu, który ciągnie za sznurki. No cóż, mi film się nie podobał.