Nie mówię, że zły. Dla wielu wspaniały, dla innych słaby. Ja ocenię to tak: bardzo przejmujący, a jednocześnie odpychający i nieprzyjemny, toteż oceniam go jako przeciętny. Czy właściwie? Jeśli chodzi o oglądanie, czy robiłem to z żywym zainteresowaniem, odpowiem: NIE. Zbyt mroczny. Zbyt przygnębiający. Zbyt posępny. Nie było w tym filmie iskierki nadziei. A ja nie cierpię katować się przy takich filmach, dlatego nie ocenię go dobrze, aczkolwiek na pewno zasługuje na ocenę wysoką.

Co prawda lubię takie przygnębiające dzieła jak "Nierozłączni", "Midnight Express", polski "Wojna światów - następne stulecie" i inne Szulkina, "Lista Schindlera", "Aguirre, gniew boży", "Niezniszczalny", "Memento"... itp. itd., ale owe filmy przeze mnie przytoczone wciągały, niekiedy bawiły co niektóre, dawały nadzieję (też niektóre), trzymały w napięciu, można było do nich powrócić po jakimś czasie.

"Requiem..." nie ma tych cech. Jest mądrym i wartościowym filmem, ale jakże ponurym i smętnym. Okropność. Nie obejrzę go już nigdy, bo nie chcę się więcej katować.