Jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale w tym momencie kompletnie nie rozumiem osób twierdzących, że ten film to nieporozumienie. Wiem, że jest mnóstwo ludzi uwielbiających akcję, broń, walkę, lejącą się krew, stertę trupów, "obcych", nierealne i fantazyjne bajeczki o wyimaginowanych bohaterach. Wiem też, że Ci ludzie to osoby prowadzące właśnie taki nienormalny tryb życia. Nie zabijają, nie leje się krew, nie spotykają obcych. Ci ludzie nie rozwijają się emocjonalnie i psychicznie. Ich wolny czas pochłania komputer, telewizja i wszystkie "zalety" XXI wieku. Nie chcę w tym miejscu nikogo obrażać, ale faktem jest, że fani takiego kina traktują je (tak jak wszystko inne) jako ROZRYWKĘ - niezobowiązującą, mającą za zadanie umilić czas. Ja należę to typu ludzi, którzy uważają, że najciekawsze historie tworzy życie. To ono samo w sobie jest przerażające i wstrząsające. Nie wzrusza. Dołuje. Obciąża swoją beznadziejną szarą codziennością. To dotyczy każdego z nas, choć w różny sposób i w różnym stopniu. Stąd bierze się różnoraki odbiór "Requiem dla snu". Sądzę, że to mocno kontrowersyjny film i nie każdy potrafi podźwignąć jego zrozumienie. Nie każdy widzi coś poza zwykłymi wariatami i ćpunami. Aby prawidłowo odebrać tego typu kino trzeba spojrzeć na nie nietuzinkowo; widzieć dalekowzrocznie, nie odbierać dosłownie tego, co ukazuje film. Trzeba szukać drugiego dna. Ekspertem nie jestem, ale ukłon za muzykę i zdjęcia. Im ten film zawdzięcza połowę sukcesu. Po obejrzeniu "Requiem..." kilka dni nie mogłam sobie poradzić sama ze sobą. Kolejny raz zobaczyłam ludzkie dno, ruiny ludzkiego życia, wykolejeńców i tych, których los już został przekreślony. Marzę, żeby nie dotknęło to nikogo z moich bliskich i w tym momencie daje o sobie znać to co jest najbardziej przerażające, czyli świadomość, że nigdy tego nie uniknę. Pozdrawiam wszystkich negatywnych i pozytywnych krytyków tego filmu i apeluje, jeżeli coś jest dla Was niezrozumiałe - powstrzymajcie się od tej krytyki. Siejecie ferment i chore sytuacje wyzywania się w dyskusjach, a coś mi się wydaję, że to nie o to tu chodzi.
Kocham Cię za wszystko co powiedziałaś.
Ludzie patrzą na ten film przez pryzmat używek, że używki to zło itd. Nie. Dla mnie ten film mówi o tym co konformizm, nie tyle daje człowiekowi, o ile konformizm robi z człowiekiem. Chęć umilenia sobie życia prowadzi nas do rzeczy, które są na dłuższą metę zgubne. TERAZ SPOILER. Ostatnia scena mówi wszystko. Bohaterowie zapomnieli o sobie nawzajem, mimo, że trzymali się razem. Główną nagrodą w programie była miłość i rodzina. To było ich motywacją, ale dążyli do tego w zły sposób. Sława i pieniądze - tego ostatecznie chciała czwórka postaci.
Osobiście jestem szczęśliwszy po tym filmie, bo zrozumiałem, że mam rodzinę i znajomych. Dzięki nim żyje mi się lepiej i to o nich powinienem się starać, bo oni żyją ze mną w zgodzie.
Chyba wszystko już powiedziałem. Z jedną rzeczą może się z Tobą nie zgodzę. Niech krytycy mówią co chcą, ale to oni będą tylko głośno szczekać jak coś nie będzie im pasować. Wolałbym to po prostu ignorować.
Popieram i to bardzo! Oglądałem ten film kilka razy. Za każdym razem wzbudzał emocje. Największe oczywiście przy pierwszym seansie. Fil dołuje, to fakt, daje do myślenia, daje "kopa" w tę część duszy, która pragnie "ciemnej strony mocy". Film powinni puszczać gimbusom zamiast szkolnych pogadanek pod tytułem "narkotyki są be"...
Ten film to jest nieporozumienie.Nie chodzi o temat jaki porusza (temat zacny),chodzi o sposób w jaki to robi.To tak jakby na studiach matematycznych wykładowca 2 godziny tłumaczył że 2+2=4.Wszystko w tym filmie jest łopatologiczne,schematyczne i stosując tanie zabiegi
reżyser próbuje udowodnić że jest tam coś więcej.Ten film mnie nie poruszył,ani nie zniesmaczył,po prostu mnie znudził.Do tego filmu się nie dojrzewa,z tego filmu się wyrasta,jak z worka z kapciami,który nosiło się do przedszkola.Wyrośniesz z fascynacji nim.bez urazy
A jak ma inaczej pokazywać, jeśli nie "łopatologicznie"?? Pokazuje, jak jest, bo tak to w życiu wygląda! Czasami wystarczy kilka tygodni, żeby przez narkotyki wylądować na dnie. Tanie zabiegi? Np. jakie? Schematyczne? A jakie ma być? Doświadczenia z narkotykami też są schematyczne! Ten sam schemat pojawia się niemal u wszystkich, którzy sięgają po dragi, przynajmniej te "twarde". Czego oczekujesz od takiego filmu? Finezji? Szczęśliwego zakończenia? Szekspirowskiego dramatu?
Sam sobie odpowiedziałeś.Strasznie obniżyłeś próg wymagań jeśli chodzi o ten film (no bo jak ma być inaczej,jak nie łopatologicznie).Są łopatologiczne westerny,filmy s-f,komedie,horrory i filmy o nałogach(jak ten)."Tanie zabiegi? Np. jakie? Schematyczne? A jakie ma być?",nie no stary,tak nie wybronisz tego filmu:) O horrorze też tak napiszesz?"Ma wpaść koleś z siekierą i wszystkich zarąbać,że schematycznie?,a jak ma być?":p Już w '57 Hass nakręcił "Pętlę",film o nałogu alkoholowym,który swoja wymową zabija ten obraz każdą sceną i dialogiem.Nawet"Trainspotting"zamiata tym filmem podłogę.
Może zależy co dla kogo, wiesz? Niestety, nie jedna osoba z mojego bliższego, lub dalszego otoczenia dała się uwieść narkotykom. Oglądając ten film widziałem te osoby na różnych etapach ich obecnego uzależnienia. Może właśnie dlatego ten film do mnie akurat przemawia.
Nie twierdzę, że jest to film wybitny na skalę światową, jest taki dla mnie i pewnie dla wielu innych osób. I jak napisałem wyżej: powinno się ten film puszczać gimbusom zamiast pogadanek o dragach. Może właśnie takie "łopatologiczne" i bardzo bezpośrednie pokazanie sprawy do nich przemówi? ;)
Jeszcze słówko: nie ma filmów "dla wszystkich" - takiego filmu nie da się zrealizować. Coś, co dla jednego będzie arcydziełem, dla drugiego będzie żenadą. Requiem nie odbiega od tej "zasad" - to nie jest film dla wszystkich. Ale jest grupa ludzi, do których on przemawia. To tak, jak ze wspomnianymi przez Ciebie horrorami: jeden uwielbia filmy w stylu "Droga bez powrotu" gdzie ktoś ciągle kogoś zabija "na wizji", inny wybierze pozycję jak "Blair Witch Project" - w którym w pewnym sensie "nic się nie dzieje".
Choć podtrzymam moje zdanie , to muszę Ci jedną rzecz oddać.Nie próbowałeś mnie "ukrzyżować",ani obrzucić mięsem
(jak to bywa często z wielbicielami tego filmu).Spokojnie przedstawiłeś swoje stanowisko (może coś się powoli zmienia na Filmwebie),szacunek.pozdr
A czemu miałbym Cię 'krzyżować"? :-o Każdy ma własne zdanie na temat filmów, każdy ma swój gust. A ja lubię takie dyskusje, są ciekawsze niż rozmowa 20 wielbicieli potwierdzająca jedno po drugim swoje opinie ;)
miroz81, dobrze mówi :) Życie jest jakie jest, ten film to pokazuje. Nie powinno się wymagać od reżyserów wymysłów i nierealnych wizji. To się mija z celem. Najpiękniejsza jest czysta prawda ;)
A niby czemu nie? Co jest złego w ludziach "uwielbiających akcję, broń, walkę, lejącą się krew, stertę trupów, "obcych", nierealne i fantazyjne bajeczki o wyimaginowanych bohaterach"? Za bardzo uogólniasz i przy okazji masz wyjątkowo krzywe podejście:
"Wiem też, że Ci ludzie to osoby prowadzące właśnie taki nienormalny tryb życia. Ci ludzie nie rozwijają się emocjonalnie i psychicznie. Ich wolny czas pochłania komputer, telewizja i wszystkie "zalety" XXI wieku."
Srsly? A ja wiem, że mam znajomych, którzy uwielbiają w filmach właśnie to co wymieniłaś (np. "Hobbit" zawiera wszystko z Twojej listy oprócz "sterty trupów i obcych") i są bardziej "rozwinięci emocjonalnie i psychicznie" niż niejeden introwertyczny profesor akademicki, a ich wolny czas pochłania... strzelanie z łuku, walka na miecze, udział w rekonstrukcjach historycznych. Takie hobby. Jedno z wielu, bo oprócz tego pogadasz z nimi także na tematy naukowe, filozoficzne, polityczne i kulturowe. A to Ci kosmici, co nie?
Nie mierz wszystkich własną miarką. To, że obracasz się w / masz styczność z kiepskim towarzystwem które nie ma pasji i zainteresowań, a ich największą rozrywką jest odmóżdżanie się przy kompie i przy filmach niskich lotów, nie oznacza, że filmy si-fi, fantasy itp. są z gruntu złe, a ich wielbiciele to bezmózgie zombiaki ;)
Dla normalnych ludzi mniej poważne filmy mają być po prostu rozrywką, oderwaniem od stresów, a te bajkowe - doznaniem artystycznym. Nie ma nic złego w tym, że nie zawsze mam ochotę na dramat i czasem wolę obejrzeć zamiast czegoś "głębokiego" głupawą komedię lub krwawy horror. To tak jak z jedzeniem - powinno być urozmaicone ;)
Z resztą Twojej wypowiedzi się zgadzam i pozdrawiam.
Nie uważam, że w fanach kina si-si lub fantasy jest coś złego. Moje zdanie jest takie, że Z REGUŁY takie osoby odbierają wszytko takim jakie jest. Tym samym wybierają filmy w pewnym sensie tego typu (nie powiedziałam, że z tego powodu są źli, tacy są i już, unikam takich osób, ale w żaden sposób ich nie potępiam). Pamiętać trzeba, że od każdej reguły są wyjątki. Ich jednak w swojej wypowiedzi nie uwzględniłam. Jeśli kogoś z tych wyjątków uraziłam, to najmocniej przepraszam.
Dziękuję Ci, że znasz lepiej moich znajomych. Nie wiedziałam, że "nie mają pasji i zainteresowań, a ich największą rozrywką jest odmóżdżanie się przy kompie i przy filmach niskich lotów". Dzięki wielkie. ;)
"Nie mierz wszystkich własną miarką." - chodzi Ci o to, że rzekomo skreślam ludzi różniących się ode mnie gustem filmowym, bądź czymś równie nieistotnym? Wszyscy inni są beznadziejni? Nie. Ludzie mają różne priorytety w życiu, różne cele, różne poglądy na różne tematy. Ja to wiem, akceptuję to. Logiczne, że nie dogaduję się dobrze z tymi, z którymi wiele mnie pod tym względem dzieli. W moim poście chciałam zauważyć, że często (ale nie zawsze!) analogicznie fani kina si-fi są tymi którzy traktują wszytko górnolotnie, jak całe swoje życie. Obecnie, coraz więcej takich ludzi.
Oczywiście jak to na forum - chcesz człowieku się podzielić swoim zdaniem to wszyscy zarzucają Ci jaka to nie jesteś, krytykują znajomych, oczywiście nigdy nie próbują zrozumieć (bo wiedzą lepiej), a jak użyjesz mniej odpowiedniego określenia to dopiero się rzeź zaczyna. Wyskakują z jakąś nadinterpretacją. Teraz wyszłam na człowieka uznającego tylko dramaty za dobre filmy, uważającego fana si-fi za dziecko neo, mającego znajomych "nisko latających".
Najlepiej ograniczać się do dawania gwiazdek, a forum olać, nigdy tu nie zaglądać, swoimi spostrzeżeniami dzielić się z psem.
Dziękuję forumowicze!
Źle mnie zrozumiałaś.
"Moje zdanie jest takie, że Z REGUŁY takie osoby odbierają wszytko takim jakie jest."
No właśnie, i tutaj bardzo niesprawiedliwie uogólniasz, dlatego się przyczepiłam. Skoro krytykujesz taki styl życia, to zakładam, że nie zadajesz się z takimi ludźmi, skąd więc zaobserwowanie takiej szczegółowej korelacji między ulubionymi filmami a byciem no-lifem? Wg mnie to krzywdzący stereotyp, zwłaszcza że współcześnie większość z nas lubi się odmóżdżyć przy komputerze niezależnie od poziomu inteligencji, prawda?
A przede wszystkim wg mnie nie ma właściwie żadnego związku między oglądanym gatunkiem filmowym a charakterem człowieka, ponieważ w każdym gatunku są pozycje bardziej lub mniej ambitne (i co najwyżej po tym można oceniać cudzy gust) - Twój pierwszy post sugeruje coś zupełnie innego, stąd moja polemika.
I napisałam "masz styczność z kiepskim towarzystwem" - dla mnie to NIE jest to samo, co znajomy. Dla mnie znajomy to ktoś, z kim się zadaję, pogadam, utrzymuję kontakty itp., natomiast skoro opisywałaś bardzo określony typ ludzi, to logicznym dla mnie było założenie, że posiadasz ich w swoim otoczeniu, np. w formie kogoś, z kim wspólnie uczysz się / pracujesz, niekoniecznie go lubisz czy utrzymujesz jakiekolwiek kontakty. Jeżeli ta opcja jest nieprawdziwa, to co mam sobie pomyśleć: że oceniasz ludzi, których nie znasz, po nie wiadomo czym? Chyba lepiej, że założyłam u Ciebie to bardziej racjonalne podejście, prawda? ;)
Poza tym zupełnie niepotrzebnie się unosisz. Twoja wypowiedź ewidentnie sugerowała szufladkowanie (które dla mnie jest bardzo be), dopiero teraz złagodziłaś jej ton, natomiast nadal Twoje podejście:
"chciałam zauważyć, że często (ale nie zawsze!) analogicznie fani kina si-fi są tymi którzy traktują wszytko górnolotnie, jak całe swoje życie. Obecnie, coraz więcej takich ludzi."
jest stereotypowe i w związku z tym krzywdzące.
Przykładowo: jak dużo znasz takich fanów kina si-fi traktujących wszystko górnolotnie? Zakładam, że jednak nie jest ich więcej, niż Twoich znajomych, którzy takich poglądów nie mają (i dzięki temu miło z nimi spędzasz czas), a to znaczy, że jednak tacy ludzie (kiepski gust filmowy + no-life) nie stanowią większości, prawda? Jeśliby tak było, to powinnaś mieć problem ze znalezieniem ludzi "normalnych", a prawdopodobnie go nie masz :)
I właśnie dlatego twierdzenia typu "Obecnie, coraz więcej takich ludzi." są bardzo... złudne. Bo np. to, że ludzie głupi są w sieci coraz bardziej widoczni nie musi znaczyć, że społeczeństwo kretynieje, lecz być może po prostu ludzie inteligentni przenieśli się w lepsze dla siebie miejsca? Tak samo z tym filmami - może Ci się wydawać, że otacza Cię bardzo wielu takich ludzi, ale wrażenie to trochę mało, aby wydawać takie uniwersalne sądy, zwłaszcza, że np. moje doświadczenia nie pokrywają się z Twoimi, obalając Twoją tezę o tym, że fani "sterty trupów, krwawej sieczki, walki, obcych" itd. są ludźmi z gorszej gliny.