uprawniony wyraz gniewu zasłużonego weterana demaskuje i oskarża pozostawiając widza z taką samą energią z jaką zaczynał twórca - bez szansy rozładowania.
merytorycznie: dosyć sprawnie przeprowadzony wywód - głos wołającego na puszczy, z dbałością o przejrzystość komunikatu, czystość i szczerość intencji.
formalnie - to cinematograficzna archeologia z epoki kamienia rzuconego i co najmniej dwiema warstwami dramaturgicznymi absolutnie przestrzelonymi:
po pierwsze, warstwą epistolarną (nie pojmuję jak można ujawniać treść mejli poprzez inscenizacje faktycznych momentów ich pisania, z myszką, kursorem i śledzeniem ciągu liter?) (czy może być na świecie coś bardziej filmowo nieatrakcyjnego niż gapienie się na przesuwający się po ekranie komputera kursor, który wypluwa z siebie słowa generowane przez urzędników?)
po drugie pierwsze, z warstwą fabularyzowaną jako zapchajdziurą, która zupełnie mija się z celem i jest źle nakręcona (Mroczny Wicher to jedyny dotychmiast film fabularny morrisa i jest to najsłabszy film morrisa), a jeszcze gorzej podrasowana (przedawkowane slow-mo woła o pomstę do nieba).
zero tolerancji dla tak szablonowych wypełniaczy czasu ekranowego, jakkolwiek w kontekście ujawniania faszystowskich praktyk i mechanizmów polityki zastraszania za panowania pana chodzącego mema tudzież przejmujących utrat obiektu matczynego - powyższe zarzuty to czysta kosmetyka, bez większego znaczenia.