ludzie, którzy zachwycają się tym filmem, bo to przecież Polański (bo świetni aktorzy, bo świetna
rola Judie Foster, bo to, bo tamto) sami nieświadomie wchodzą w szablon, który jest właśnie
ośmieszany w tym filmie, robią coś bezmyślnie (bo tak należy, bo inni tak robią - w tym wypadku
wysoko oceniają film; w fimie natomiast bohaterzy próbują rozwiązać sprawę bójki chłopców jak
"cywilizowani" ludzie), przyjmują czyjś punkt widzenia i jeszcze bronią go jak własny. To, że ktoś
pisze, że film jest nudny, nie znaczy, że go nie zrozumiał. Dla mnie film jest bardzo nudny, co nie
znaczy, że nie lubię ambitnego kina. Ciekawi mnie czy gdyby w "Świecie według Kiepskich" lub
"Dlaczego ja?" pojawiła się podobna fabuła, równie dobra gra aktorska, podobny problem, dialogi
itd. to czy też byście się zachwycali, czy byście uznali, że to chłam dla plebsu. Sami sobie
odpowiedzcie.
Sam sobie odpowiedz.
Piszesz: gdyby w "Dlaczego ja?"...
Już sama gra aktorska może sprawić, że film/serial czy inne widowisko staje się bogatsze.
Dodasz to co wymieniłeś i nawet taki serial jak "Dlaczego ja?" staje się czymś więcej niż zapychaczem czasu.
Bo gdyby twój najlepszy film ograniczyć do gry aktorskiej, fabuły, dialogów, podobnych problemów itd. jak z "Trudnych spraw" to czy ten film byłby równie wspaniały dla Ciebie?
Twój przykład/argument jest po prostu wzięty z dupy.
Dla mnie film jest genialny, właśnie przez tą samą scenerię, akcję opierającą się na rozmowie i kłótni. A twoje argumenty są typowe dla czepiania się. Jak znajdziesz jakieś mocne i rozsądne to wtedy możesz zakładać taki temat i prowokować dyskusje. Dyskusje są fajne, gdy rozmówca jest pewny tego co mówi i ma konkretne argumenty.
Sam sobie odpowiedz, gdzie jest sens tej twojej wypowiedzi...i czy zrozumiałeś cokolwiek...dobrze, że się zaasekurowałeś tym "ambitnym kinem"...dzięki temu można podejrzewać, że masz dystans do siebie :D
Jak dla mnie trafiłeś w sedno, a to o czym mówisz jest obecne w każdym aspekcie naszego życia - podążanie za z góry narzuconymi wzorcami, "modą"; coraz bardziej nieświadomie. Sama zdałam sobie sprawę, jak bardzo zależna jestem od otaczającego mnie środowiska (w tym także internetowego, powiedzmy) i trochę mnie to przeraziło. Nie chodzi o to, żeby negować wszystko, a "skoro innym się podoba, to ja dam 1" (jeśli mowa o filmach), ale trzeba się zastanowić czy nie oceniamy czegoś przez pryzmat innych, nie próbujemy pozostać neutralni, nie wyróżniać się na tyle, żeby być podatnym na atak (uzasadnioną krytykę, która jest dobra, ale nie każdy sobie z nią radzi; albo po prostu "hejty").
To wszystko było właściwie dygresją "na tematy bieżące" (jak mawia mój polonista), pobieżnie związane z filmem. :)
Ale mi argumenty. Co ma Świat według Kiepskich do tego filmu? Jakie to w ogóle porównanie? Kompletnie inne założenie ma tamten serial. Oczywiście może Ci się nie spodobać film, ale po co od razu obrażać tych, którym się podoba, że głosują bezmyślnie bo to Polański. Mnie ten film nie nudził. Jedni lubią takie kameralne kino inni nie i nic do tego nie ma Polański czy Kiepski.
Przecież "Świat według Kiepskich" wielokrotnie porusza podobne problemy (i wiele innych) i ma równie dobrą grę aktorską. Inną formę tylko. No i zachwycamy się nim.
Mam identyczne odczucia. I muszę przyznać, że trochę bawi mnie to forumowe jednoczenie się w twierdzeniu ''nie podobało Ci się bo jesteś głupi". Czy jeżeli film coś przekazuje, ma całkiem przyzwoicie napisane dialogi, dobrą obsadę i pewną dozę specyficznego humoru to od razu musi się podobać? A może ja oczekuję od kina czegoś innego (bo to w końcu kino), a może widziałam coś podobnego a lepszego i jakoś tak miernie wypada w porównaniu z, a może aktorzy grali dla mnie tylko przyzwoicie, a może humor nie jest rzeczą uniwersalną? I tak sobie można mnożyć to a może.
film podoba mi się nie dlatego,że "to i tamto". wspaniała gra aktorska w niezłej sztuce teatralnej-to go odróżnia od tych polsatowskich wynalazków,które byłeś łaskaw wymienić.
Myślę, że trafiłeś w punkt. Wystarczy z całego tego filmu wyjąć jedno słowo ... Polański. I czy wtedy większość osób doszukiwałoby się w tym filmie jakiegoś geniuszu? Wątpię. Mam problem z tym filmem, owszem świetni aktorzy, ale zupełnie nie wykorzystany potencjał. Powiem szczerze dialogi w tym filmie to ... niespójny bełkot. Nie zaśmiałem się też ani razu, niestety. Szkoda bo w sumie temat wydawał mi się oczywisty: wyjaśnienie sporu między dziećmi, który przeradza się w spór miedzy rodzicami, liczyłem tu na jakieś zwroty akcji i budowanie napięcia. No właśnie ten film w ogóle nie trzyma w napięciu! Połowa dialogów jest zupełnie o niczym, rodzice zachowują się infantylnie. To sztuczne wychodzenie i powracanie do mieszkania pod byle pretekstem. No i te dzwoniące z d*** telefony, nie wiem po co ... no i Kate rzygająca po szarlotce, a po alkoholu nie, no boki zrywać. Fajny był moment przemiany zachowania rodziców z sympatycznych/na agresywnych no ale niewiele z tego wynikało, akcja od tego nie ruszyła z miejsca. No i zakończenie takie banalne, bez jakiegoś finału. Plusem tego filmu jest że trwa, 80min, ale nie obejrzę go raczej drugi raz. Tak dla mnie również ten film jest bardzo nudny.
Można sobie wyobrazić ten film nieco inaczej:
Zbiera się grono kinomanów na portalu filmweb.pl i dyskutują o filmie "Rzeź". Same zachwyty, dużo cukru (szarlotka), od którego można zwymiotować, aż w końcu ktoś nie wytrzymuje i mówi wprost: "Ludzie, czy wy nie widzicie, że ten film jest najzwyczajniej w świecie nudny i słaby?". Rozpętuje się burza, bo to przecież Polański, bo Judie Fosters cudownie zagrała itd.
O to mi chodziło, kiedy zakładałem ten temat. Zachwyty nad tym filmem i plastikowa konwencja, którą właśnie Polański krytykuje w tym filmie i zastanawiam się właśnie, czy celowo nie zrobił gniota, po to, żeby obśmiać takich jak wy.
Pozdrawiam ludzi myślących.