Tylko niech nikt mi nie mówi, że najlepsze zaczyna się potem. 40 niemrawych i głupich minut,
których nikt mi już nigdy nie zwróci. Nie wiem, czy ten film pochwałą amerykańskiej durnoty, czy
pochwałą głupoty amerykańskich reżyserów kina klasy B? Mi już to lata, bo do tej produkcji już nigdy
nie wrócę. Wolę SA Wardega.