Film jest niedorzeczny, jakby rozgrywał się w równoległej rzeczywistości. Polska szkoła na pewno nie wyglądała tak w połowie lat 90. Niby licealiści, ale wszyscy w wieku studenckim. Niby szkolny margines, ale wszyscy zadziwiająco rozgarnięci. Dialogi są potwornie sztuczne i irytujące, choć bywa zabawnie (scena z podrywem „na poetę”). Z aktorstwem też słabo. O ile doświadczeni aktorzy wypadają dobrze (Konrad, genialna rola Jankowskiej-Cieślak), tak młodzi w większości marnie. Do tego słabo koszmarne postaci (ta dziewczynka, co wciąż ślini się do Olbrychskiego to chyba największa porażka). Pasikowski zaspokoją apetyt wyposzczonego widza na wyidealizowaną Amerykę i jest w tym nie mniej komercyjny niż Patryk Vega w swoich aktualnych produkcjach. Cienkie to strasznie.