ten film to, niestety, nieporozumienie. jedyną wartość jaką ma to historyczna.
zgadzam się, film na mnie nie zrobił wrażenia, Marilyn jedynie zachwycała urodą, to wszystko............;(
Co????? Przecież ten film jest przeuroczy. Tak właśnie powinny wyglądać komedie romantyczne, a nie to co dzisiaj serwują hollywódzkie studia filmowe. Perfekcyjne, naiwne dialogi, przesłodzona, pełna dziewczęcego wdzięku i ślepej wiary w swój przyszły sukces w Show Businessie, Marilyn Monroe. Jeden z najbardziej pozytywnych filmów jakie widziałam.
"Pozytywyny"?
Przecież to apoteoza patriarchatu!
Jak komedia romantyczna z lat 50. moze być zachwycający dla współczesnej kobiety?
Każdy element, począwszy od wyobrażonego okładania kobiety po twarzy, która potem błaga o jeszcze i ślubuje dalszą miłość (i to wszystko w humorystycznej otoczce), poprzez ukazywanie kobiet, jako tych, które służą męzczyźnie (sekretartka, która nawet aktówkę odkłada za pracownika), na utartych schematach skończywszy: tatuś "idzie zarabiac pieniążki", kobiety robią obiadki, on prawi o Rachmaninowie, psychoanalizie, ona nic nie rozumie.
Straszne.
Oczywiście, dziś także nie jest idealnie, ale Ameryka lat 50... Brrr.
To samo pomyślałam : kobieta tutaj ma umilać życie facetowi, ma być ładna i głupia... polecam Ci film Uśmiech Mony Lizy z J.Roberts.
Ale to są stereotypy, uproszczenia! Dziś komedie romantyczne tak samo opierają się na schematach i stereotypach. Oczywiście, że lata 50-te były jakie były, ale z drugiej strony to też dzisiejsze feministyczne gadanie mnie też odrzuca.
"Jak komedia romantyczna z lat 50. moze być zachwycający dla współczesnej kobiety?" a jednak :) dla mnie są zachwycające, chociaż akurat Słomiany Wdowiec nie zbyt mi się spodobał. W latach 50' chociaż wiadomo kto był mężczyzną, kto kobietą, nie tak jak teraz- Bill Kaulitz, Michał Szpak itd.
Dokładnie. Już pomijając schematy o których wspomniałeś/aś, "Słomiany wdowiec'' to przecież komedia traktująca o zdradzie małżeńskiej! Nie rozumiem jak kobietom, które irytuje nawet zupełnie bezinteresowne obejrzenie się za atrakcyjną Panią na ulicy, może podobać się obraz opowiadający o walce między pożądaniem a zachowaniem morałów żonatego faceta. A jeszcze na domiar złego główną bohaterkę gra ociekająca seksapilem Marilyn Monroe, której wizerunek (nie tylko sceniczny z resztą) był bardzo kontrowersyjny, frywolny i wyzywający zarazem. Zawsze wydawało mi się, że atrakcyjne, kusicielskie ale też naiwne, słodkie i (przyznajmy to w prost) głupie blondynki są odbierane w grupie kobiet bardzo negatywnie. Ale widocznie coś jest na rzeczy, bo moja dziewczyna również uwielbia ten film. Może dzieje się tak dlatego, że drogie Panie w trakcie seansu utożsamiają się wyłącznie z główną bohaterką? ; )