Mimo iż zbliża się data Twojego ślubu i ciężko Ci z tą myślą, pamiętaj, że żenisz sie z jedną z najseksowniejszych kobiet na świecie wg jakiegoś magazynu (prawdopobnie dla kobiet). Powodzenia na nowej drodze życia.
PS: Jestem Twoją największą fanką, dorwę tę belkę.
Czy to prawda, że sesja jest gorsza od matury? Jeśli tak, nie będę się już śmiać z Twojego Majestatu. (legion jest wiecznie pijany, jego nei można brać poważnie)
Dobranoc dziamdziaki, niech Edward będzie z Wami.
Matura to bzdura - 4 góra 7 przedmiotów, w sesji co poniektórzy mają kilkadziesiąt (SIC!) egzaminów. Sesja to ZUO, dużo gorsze od matury.
Kochana sesja, co pół roku miesiąc wyjęty z życia,i tak przez pięć lat, szkoda, że na maturze ten miesiąc zdarza się raz, i to po trzech latach.
Też się poczułem obrażony, bo ostatnio na odwyku jestem. A przy kompie to już w ogóle kilka miesięcy pijany nie siedziałem. Normalnie aż mi się ręce trzęsą. Tylko nie wiem, czy to z tego zdenerwowania, czy też może z braku wlewanego paliwa.
Mnie tez! I nogi! Czasem myślę, że to po prostu od tego niejedzenia i niespania, ale cóż za głupota. Wiwat marchewki!
Dramat i nostalgia.
Marchewki rządzą! I grillowany kurczak! I gotowane warzywa! I zupy-kremy!
Jebać dietę, na 100%!
Nienienienie. Własnie mięso, warzywa i kremowe wszystko oraz wywołane ich widokiem, smakiem tudzież zapachem mdłości są moją obecną wymówką na niechodzenie do szkoły, więc siedź cicho, bo już sama w to uwierzyłam i czuję niesmak. Fe.
Nie dość, że nie na temat to jeszcze wiocha po całości... a z tą sesją nie przesadzajcie, zimowa jakoś zlatuje, bo człowieka na świeże powietrze trunki spożywać nie goni, a letnia osłodzona juwenaliami i ze zmniejszonym bagażem stresu, bo przecież zawsze zostaje Kampania Wrześniowa.
Pies jebał kampanię wrześniową. Studentom długie wakacje się należą.
Swoją drogą warto by było odpowiadać na coś, co jest aktualniejsze.
A że nie na temat... trudno. Życie to jest hardkor a nie jakieś disco.
całe szczęście że ja mam jeszcze duuuuużo czasu, narazie czeka na mnie matura, ale do tego jeszcze rok:)
Nie matura a chęć szczera...
Przy obecnym systemie edukacji matura to największe gówno, jakie mogło się przydarzyć. Przywrócić egzaminy na studia!
Dobrze, że na ścisłych kierunkach, na tych lepszych uczelniach, są zajęcia uzupełniające z matematyki. Jeśli system edukacji, jak zapewnia ministerstwo, jest taki dobry, to dlaczego maturzyści, którzy wybrali kierunek "ścisły", na pierwszym roku nie wyrabiają, gdyż wiedza z LO nie daje im praktycznie szans na przejście pierwszego semestru?
no właśnie, ja chcę iść na politechnikę poznańską a tam podobno teraz studenci maja przerabane bo ich wiedza jest podstawowa i sie niewrabiają.
Nowa użytkowniczka? Wcześniej Cię nie było na poprzednich tysięcznikach. Co Cię skłoniło, by pisać na zaćmieniu mózgu?
Matury są, zapewne wolne ma, więc nie zaszkodzi potarzać się w gównie, które jest właśnie w trakcie produkcji a niedługo zacznie być wydalane.
Mają przerąbane, sama matura z matematyki nic nie da, i tak pytania były banalne, z zamkniętych można było zdobyć ponad 40%, a do zdania, jak pamiętam, wystarczy 30.
Ostatni, i z tego, co jakiś czas temu wyczytałem, w podwójnym wydaniu. Wiadomo, z faaaanek trzeba jak najwięcej pieniędzy wyciągnąć. Co ja mówię, fanek? Prędzej od ich rodziców, no ale cóż, bilety tanie nie są.
Nuttymadam.
http://www.filmweb.pl/topic/1202384/Dla+Familii+-+m%C3%B3j+felietono-bluzgator.h tml
Przedostatni akapit felietonu.
http://www.youtube.com/user/nuttymadam3575
Aleś starocie wyciągnęła ;]
Mam nadzieję, że się nie zdenerwujesz, że o to pytam, ale:
Jak leci? ;]
Zapieprz mam emocjonalny, bo termin się zbliża nieuchronnie, a ja jeszcze pracy nawet nie zacząłem pisać. A jak sobie pomyślę, że z dnia na dzień roboty będzie dochodzić w związku z równie nieuchronnie zbliżającym się końcem semestru i zbliżającą się w rytm marszu pogrzebowego sesją, którą zdać trzeba w pierwszych terminach, to zamiast robić zaczynam myśleć o tym, w co pierwsze włożyć ręce. Prokrastynacja to przekleństwo. Ale przyjemne. Do czasu.
A to "w porządku" w odniesieniu do matur to jak się ma? Zadowolona póki co z egzaminów wychodziłaś? Cóż Ci jeszcze zostało?
O, to współczuję. Ale pewnie jakoś zdążysz. Zazwyczaj tym, co odkładają zajęcia w nieskończoność, udaje się w jakiś sposób zorganizować tak, by było dobrze.
A to "w porządku" ma się bez rewelacji.
Został mi angielski ustny.
Mam przeczucie, że z angielskiego stoisz na tyle dobrze, że raczej nie masz się czym martwić. Mam rację?
Według staropolskiej zasady, gdy kobieta mówi "bez rewelacji", to oznacza to "bardzo dobrze".*
*nie dotyczy seksu
Legion, Legion.
Właśnie chodzi o to, że nie.
Do nauki języków mam lekką awersję. Bo chociaż imponuje mi ich znajomość, zawsze gdy mam ochotę się z jakimś zapoznać, wraca mi świadomość, że jest przede wszystkim inny język, który powinnam umieć - a nie umiem.
Nie mówię o tym, że mogę nie zdać. Myślę, że zdam, ale z bardzo przeciętnym wynikiem.
I uzupełnię Ci staropolską wiedzę - "bez rewelacji" oznacza "dobrze, ale nie wystarczająco" ;]*
*nie dotyczy seksu
Jeśli Cię to pocieszy, to ja z angielskiego na ustnej miałem bodajże 55%. Pisemne natomiast były dość mocno od tego wyniku odległe, rzekłbym nawet, że mnie samego zaskoczyły. No i na studiach nie miałem żadnych problemów z zaliczaniem kolejnych semestrów języka już biznesowego. A przynajmniej zaistniałe problemy nie wynikały z nieznajomości języka ;]
Z dodatkowych źródeł wiem dodatkowo, że określenie "dobrze, ale nie wystarczająco" oznacza "zajebiście!"*
*nie dotyczy seksu i opinii wyrażanych przez rodziców na tematy wszelakie ;]
55%?
Napisałabym, że jesteś cudowny, ale jeszcze mnie jakaś Twoja fanka namierzy i wydrapie oczy, a ślepych na politechniki nie przyjmują, więc wiesz.
A poza tym Ty i tak już jesteś próżny.
To musiały być jakieś podrzędne źródła chyba. Dokształcasz się w szkółkach podrywu, czy ki diabeł?...
Zastanawia mnie jak się ma 55% do cudowności i jedyne co mi przychodzi do głowy, to przyniesienie wódki o takiej mocy na imprezę - wtedy można się poczuć bogiem i zyskać kilku wiernych fanów. A tak poza tym, to nie wiem jak te dwie sprawy się mają do siebie. No chyba, że poczułaś się pocieszona, bo już wiesz, że znasz kogoś z gorszym wynikiem, niż się spodziewasz ;]
To drugie. Okropna jestem, co?
Nie muszę Ci chyba przecież współczuć, dostałeś się, gdzie chciałeś.
Zaraz zacznę ryczeć, idę stąd! ;(
Nie było w tym nic okropnego. Zaręczam Cię, że w żaden sposób urażony się nie poczułem ;]
I nie ma co ryczeć. Ustne są chyba tylko dla samego bycia. Chyba nigdzie ich pod uwagę nie biorą. O ile się nie mylę, to nawet na lignwistykach na nie leją.
Ja nie z powodu nadchodzącego angielskiego mam ochotę ryczeć. Tylko, że matma rozszerzona jest już za mną, a ja nie mam żadnego wpływu na wynik.
Nie chcę o tym więcej pisać. Dobranoc. I dziękuję, że chciałeś mnie pocieszyć.
Ale skoro nie masz wpływu, to jaki jest sens ryczeć, skoro wyniku jeszcze nie znasz? Ja ze swojej matmy też zadowolony nie byłem [delikatnie rzecz ujmując], ale jakoś to się wszystko pozytywnie rozwiązało. Także póki mleko się nie rozlało, nie ma co nad nim płakać ;]
Bernee, ja się nie przejęłam nawet tragedią biedronek, które nieopatrznie pożarły radioaktywne mszyce, a Ty nad maturą ryczysz? Pomyśl o tych biednych drapieżnikach, nie mają już życia w tym kraju,
Nie marudź, biedronki były fajne. Na wszystkie pytania z serii o biedronkach odpowiedziałem poprawnie ;]
Mnie też biedronki nie jarają. To po prostu symbol całej tej matematyczno-przyrodniczej chujni.