Gdzie podziały się te czasy, kiedy to Allen był naprawdę pomysłowy i zabawny??? Jakże mi ich brakuje. Ostatnim naprawdę zabawnym jego filmem był "Drobne cwaniaczki" sprzed siedmiu lat. A o pomysłach, jak choćby granie plemnika można już chyba na dobre zapomnieć. Zostaje zatem rutyna, powielanie samego siebie, raz w wersji bardziej zabawnej, raz bardziej męczącej. Tym razem jest zabawnie (miejscami), można się z czegoś pośmiać (kilka razy) i nie wynudzić totalnie. Jednak nie jest to dobry film. To naprawdę nie jest dobry film. Dobre są skecze. Wystarczyłyby na nocny talk show Stewarta, a może i samego Allena. Na cały film to jednak za mało. W zasadzie Allen (i cały film) jest ciekawy tylko wtedy, kiedy śmieje się z samego siebie. Reszta, włączając w to role Johansson i Jackmana, nie mają w sobie nawet tyle humoru.