nie rozumiem podejscia do komedii jak do dziel wybitnych... po to sie je robi, zeby z laska
przejsc sie do kina i oderwac na chwile od ziemii... i taka role ten film spelnia... te
amerykanskie produkcje tluka od lat te same schematy, ktore szczesliwie sie koncza.
zmieniaja sie aktorzy, otoczenie, muzyka... dodadza kilka smiesznych tekstow i jazda do
kasy po wyplate...
przygladam sie raczej czy scenariusz ma rece i nogi, czy sytuacje sa w miare wiarygodne,
czy aktorzy nie odwalaja panszczyzny.. bo uwierzcie, nie widzialem od x lat polskiej produkcji,
ktora w malym stopniu dorownywala temu lu podobnemu filmowi...
No i, na moje ma... moze koncowka jest do bani, wiecej dramatyzmu, czegos tam, nie
wiem... kutcher ostatnio na topie, pchaja, a moze sam sie pcha gdzie sie da. chyba juz 3, 4
film z nim ogladam... i chlopak sie starzeje.. ale kto z kim przystaje takim sie staje...
aa... i tak troche zaczyna mi przypominac erica robertsa... kurcze - syn??
ja tam czasu nie stracilem...