Sceny walki to po prostu bajka.
Co do fabuły, humoru itd., można się czepiać..., ale jest ona po prostu idealnie wszyta w charakter tej produkcji...i idealnie wpasowuje się realia uniwersum raczej coś mu dodając niż powielając schematy z innych produkcji.
Film budzi wyobraźnię, powoduje pozytywne napięcie i wciąga w swój świat.
Polecam.
A teraz pytanie:
Czy wiecie jak nazywa się aktor który grał więźnia ojca Shanga (doprowadził, razem z psotoperzem bez głowy, (nawiasem czym to wydawało dzwięki??), drużynę do wioski).
Nie ma go w spisie obsady, a to przecież nie byle jaki aktor...