Trudno było mi uwierzyć, że gra "SiN" odniosła sukces na tyle duży, aby opłacało się zaryzykować stworzenie pełnometrażowego filmu anime bazującego na fabule gry. Po pierwsze gra "SiN" bazowała na co prawda poważnie zmodyfikowanym silniku graficznym "Quake 2", jednak wówczas królować zaczął słynniejszy shooter FPP - "Half-Life". Po drugie zwykle fabuły gier akcji nie zasługują na miano wybitnych i pisanie pod nie scenariusza do filmu wydaje się pomysłem absurdalnym. W "SiN" grać uwielbiałem, ale jakoś scenariusz nie pozostał na długo w mojej pamięci. Po wielu latach, gdy już zapomniałem o grze, obejrzałem anime z roku 1999-go.
Tradycyjnie bohaterem filmu jest bohater gry. W tym przypadku Pułkownik John R. Blade. Jego wróg to Elexis Sinclaire - szefowa wielkiej korporacji, która pod przykrywką firmy farmaceutycznej prowadzi badania nad bronią biologiczną - (standardowo już) zmodyfikowanymi genetycznie żołnierzami, a raczej potworami. O ile w grze jedną z ważniejszych postaci był przyjaciel Blade'a - haker J.C., o tyle tutaj osoba ta ginie szybciej, niż widz zdąży ją w ogóle poznać. Wg mnie to najgorszy grzech fabularnej wersji "SiN". J.C. bowiem mógł się okazać najciekawszą postacią filmu. Scenariusz nie grzeszy oryginalnością. Bardziej niż japońskie kreskówki przypomina mi standardowe amerykańskie produkcje fabularne. Motyw zemsty, szaleni naukowcy, mutanci i super bohater. Klimat w stylu cyberpunkowym budzi jednak szacunek. Pomimo, że nie zapada specjalnie w pamięć trzyma standard. Jeśli dodam do tego, że to jak na razie najbrutalniejsze anime, jakie widziałem - z mnóstwem krwi, flaków i rzezi, można sobie łatwo wyobrazić efekt końcowy. Poza tym technicznie nie jest źle. Kreska nie powali nikogo na kolana, ale za to muzyka każe się zastanowić nad powagą przedsięwzięcia, jakim było stworzenie tej kreskówki. Od samego początku słychać, że pod warstwą wizualną "SiN: The Movie" nie został stworzony jako marny dodatek do gry, ale poważny film anime. Muzykę stworzyła Warszawska Orkiestra Symfoniczna i nie jest to byle co, ale kawał dobrej roboty, coś czego brakuje wielu niezłym fabularnym filmom s-f.
Nie mam pojęcia, czy "SiN: The Movie" spełnił oczekiwania wymagających fanów anime, dla mnie trochę kłóci się mała oryginalność fabuły z rozmachem od strony dźwiękowej, nadzwyczajną brutalnością i dosyć przeciętną kreską. Jeszcze dziwniej oglądało mi się to w wersji oryginalnej (japońska) z napisami, kiedy akcja dzieje się w USA i bohaterowie mają amerykańskie imiona. Jednak gra "SiN" doczekała się filmu, co nie często przytrafia się takim produktom. Myślę, że zasłużyła, a film nie ujmuje niczego samej grze, ale może nawet stanowić jej niezłe uzupełnienie.