Taka ocena tylko za bardzo ładne (i nieopatrzone) krajobrazy Laponii, świetną muzykę i scenografię i charakteryzację. Poza tym oglądanie tego filmu boli. Film jest stylizowany na spagetti westerny/produkcje Tarantino - i to się sprawdza. Jest miejscami aż za bardzo krwawo i brutalnie. Niestety leży realizm co rozkłada ten film. Miałem nadzieję że pojawią się jakieś wątki mitologiczne/fantastyczne które wybronią choć część bezsensów tego filmu ale nic takiego nie nastąpiło. Fabuła przypominała mi grę komputerową dziejącą się podczas II WŚ wydaną w latach 90 pełną kiepskich skryptów, bugów i ze szczątkową SI wroga. Wnioski: boli że ktoś tak nie dopracował tego filmu, że na rynek polski poszła wersja gdzie Niemcy i Finowie (poza końcówką filmu) mówią po angielsku a nie w swoich ojczystych językach. Boli też to że ten film znajdzie swoich wielbicieli oraz to że spokojnie mógłby powstać w Polsce ale nie powstał. I wisienka na torcie która pojawia się na samym początku filmu - mapa Europy - gdzie przy produkcji znaleźli taką mapę gdzie Polska ma zaprezentowany kształt taki jak w filmie to do teraz się zastanawiam.
Czy warto iść do kina - nie warto
Czy warto zobaczyć na małym ekranie - nie warto
Nie zgadzam się z twoją oceną. Film jest nagrany po angielsku, bo jest przeznaczony na rynek międzynarodowy. Aktorzy dla wczucia mówią z odpowiednim akcentem. :) Mapa, zaś o ile pamiętam przedstawia ziemie polskie podzielone między Niemcy i ZSRR. Tak, tak od września 39 do czerwca 41 Białystok należał do ZSRR. Film jest bajką dla dorosłych. Jeśli dobrze bawiłeś się na filmie Nikt, uwielbiasz Rambo - to koniecznie idź do kina!
Tyle że nie każdy "Rambo" jest warty zobaczenia. Dobre były tylko części pierwsza i czwarta, które uchwyciły antywojenny przekaz jaki przyświecał tej produkcji. Pozostałe części były zwykłymi pustymi akcyjniakami, które wychwalały amerykańskiego zbawcę i wychwalały wojskowe krucjaty, co bezcześci ideę przyświecającą części pierwszej - wszystkie otrzymały Złote Maliny za "najgorszy sequel".
Nie wiem również, czy "Sisu" byłby dobrą rozrywką z powodu faktu, że reżyser wprost potraktował widzów jak głupców, którzy nie umieją łączyć faktów - kilka razy powtarza się w dialogu reputację "Kościeja" i samo słowo "Sisu", jest mnóstwo absurdów logiczno-fabularnych (m.in. Dlaczego niemiecki dowódca kazał wyłowić złoto w pełnym rynsztunku? Jak te pojmane kobiety były w stanie kierować czołgiem?), a sami złoczyńcy są okropnie jednowymiarowi, żeby widz mógł jakkolwiek kibicować nijakiemu protagoniście, o którym praktycznie nic nie wiemy (Po co w ogóle obsesyjnie poszukiwał złota?)
Ale ten film chyba z założenia ma być durny? To jak by się czepiać ze Jaś Fasola jest pełny absurdów logiczno-fabularnych
Tylko, że w filmach z Romanem Atkinsonem twórcy śmieją się z niezdarności głównego bohatera.
Tutaj z kolei wszystko potraktowano na poważnie - wzbudzające strach lodowate spojrzenie i warczenie "Kościeja", bezduszność tego niemieckiego dowódcy, eksponowanie degeneracji jego ludzi oraz to jak bardzo obsesyjnie Korpi pragnie odzyskać swoje złoto i jak mocno nie chce umrzeć.
To dlaczego pod koniec filmu dziewczyna rozmawia z żołnierzem na posterunku po fińsku a nie po angielsku? Co do mapy to chodziło mi o zachodnią część Polski która ani nie przypominała granic przed II WŚ ani po II WŚ (Pomorze Zachodnie razem z Kołobrzegiem było oznaczone jako polskie, Lwów już nie. Do tego, ale nie jestem pewny, coś dziwnego stało się z Prusami Wschodnimi), nie mówiąc o tym że w trakcie II WŚ jedyne co mogło być na mapie to tereny Generalnego Gubernatorstwa. Co do porównania to zdecydowanie bliżej mu do "Niezniszczalnych" niż do "Rambo". Tam też scenarzyści przegięli ale w "Sisu" popłynęli po całości. Sisu może się podobać ale ja nie będę miał ochoty zobaczyć go 2 raz. Gdyby został nakręcony trochę bardziej z sensem można by z niego zrobić fińskiego Vicka albo Rambo (sequele/prequele) a tak to nic nie powstanie. Albo powstanie coś jeszcze bardziej tragicznego.
Nieprawda! Nikt, świetne kino bez miliona idiotyzmów ,poruwnujesz Rambo do Sisu nie żartuj! Owszem gdyby poszli droga jak na początku był by wybitny film zabrakło wyobrazni co może powstac woleli zrobic papkę dla mas ! Był brud krew piach swietna muzyka flaki wybuchy szycie bebechów drutem i nagle ....parodia ! Szkoda!
Kogo obchodzi realizm w takich filmach?;D Tu się liczy jatka, i wyłączenie myślenia. Popatrzeć na tą przerysowaną brutalność i tyle.
Tym właśnie różni się film dobry od złego. W dobrym nie trzeba wyłączać myślenia aby go zobaczyć.
Niestety dzisiaaj wystarczy kilka wybuchów i CGI i film się podoba. Krajobrazy, muzyka rewelka. Reszta kiepska według mnie. Oglądnąłem z ciekawości. Lepszy niż John Wick 4 gdzie nie było nic ciekawego, ale trudno będzie zrobić coś gorszego od JW4 więc to żadne pocieszenie dla "Sisu"
w porównaniu ze zwiastunem, który pojawił się nagle i skradł moje serce, jatki w Sisu jest jak na lekarstwo. Dystrybutor nieźle to zmontował i zmarnowałem 1,5h, naiwnie licząc na drugowojennego Johna Wicka
Ja nie zgadzam się z tym, że nie jest warto. Akcyjniaki ogołem nie mają obowiązku trzymać się realizmu. Raziło mnie to, ale mimo to wiele scen w innych filmach akcji też jest nierealnych. Dlatego nie czuję, żebym musiał cały film tak srogo przez to oceniać. <br/> <br/>Za to mi przeszkadzało, że znowu amerykanizacja kultury rządzi i gadają sobie po angielsku niemcy. A później nagle inne postacie w innym języku. No ale to tylko jeden mankament. Uważam, że całościowo film jest ciekawą mieszanką wartą obejrzenia. I przy takich filmach trzeba też obniżyć wymagania. Tak jak to zrobiłem do Johna Wicka. Bo mogłbym go tak samo zjechać za rożne głupotki.
Film jest ciekawy ale mnie straszliwie drażnił niedoróbkami. Czułem się tak jakbym oglądał coś co zostało napisane przez początkującego scenarzystę w barze podczas imprezy a potem sfilmowane bez żadnych zmian w scenariuszu. Tym bardziej boli że kilka małych zmian i byłby to rewelacyjny film.
Tak mówili, ale np. w "Wołyniu" Niemcy mówili już po niemiecku. Dla mnie o wiele lepie oglądało się końcówkę filmu gdzie dziewczyny podjeżdżają czołgiem pod posterunek i rozmawiają po fińsku niż reszta filmu gdzie mówili po angielsku. I tak czytałem napisy przez cały film. Dla mnie odbiór filmów historycznych jest lepszy jeśli jak najlepiej odpowiada realiom. I w sumie to nie rozumiem po co twórcy wrzucili do filmu tą scenę gdzie nie mówią po angielsku, ja po jej zobaczeniu tylko żałowałem że cały film nie był zrobiony w takiej wersji językowej.
Przyznam że sumarycznie jestem na "nie".
Film podobał mi się. Wręcz bardzo. Sieczka jak u Tarantino, nawet rozdziały się pojawiły. Prze-genialne sceny masakrowania Niemców - te noże w głowach, te rzucanie minami, dziewczyny... Rewelacyjny czarny humor ("to znów ktoś od nas?") brud i błoto - o jakie to było piękne!
Szkoda tylko że niezniszczalność przekroczyła granicę smaku i zamiast opowieści o heroizmie i niezłomności ducha otrzymaliśmy głupią historyjkę o blaszce chroniącej przed karabinem maszynowym czy przeciwpancernym oskardzie. No że już o samolocie nie wspomnę. Liczyłem na baśń o odwadze, a dostałem bajeczkę żołnierzu niewrażliwym na atak czołgu - brakowało mi sceny w której jadł granaty, popijał benzyną i zagryzał szkłem.
To mogło być prawdziwe hero-movie, dla pokrzepienia serc, trochę szkoda że zrobiło się trochę tiktokowo.