Bardzo satysfakcjonująca, konsekwentna rozwałka nazioli. Od pewnego momentu czuć już, że bohater jest "nieśmiertelny" więc można śmiało poddać się surrealizmowi wydarzeń i po prostu dobrze się bawić. Takiego epika i legendy wojennej potrzebuje każdy kraj. Jeszcze tylko brakowało, żeby gość był niewidomy jak w filmie "Nie oddychaj", żeby dopełnić wyk**wistości głównego bohatera. Ja tam się świetnie bawiłem! Daję 7/10
Podpisuje sie pod opinią i też daje 7. Do takiego filmu nie można podchodzić na poważnie i jeśli zaakceptujemy "nieśmiertelność" bohatera to możemy się świetnie bawić i to im wyszło. Ode mnie dodatkowy plus za zdjęcia, piękne pustkowia i fajna, klimatyczna muzyka.
I ja popieram. Rewelacyjnie się bawiłam. Cudowne zdjęcia, muzyka świetna. Dodajmy jeszcze kostiumy i ogólny brud, dbałość o detale i psa. Aksel Henne mocno na propsie.
Z tym że "Adrenalina" to mega dynamiczny film, a ten się jakoś wlecze chyba przez te ujęcia w slow mo. W ogóle strasznie durne to filmidło. Żeby jeszcze bohater miał jakieś zdolności, ale nie. On miał tylko farta. I jeszcze ta siermiężna grafika komputerowa.
Przeciez to byl ponoc jeden z najlepszych komandosow finskiej armii, a ten pierdzieli, ze nie mial zdolnosci lol
To że bohater jest odporny na zwykłe obrażenia nie chroni filmu przed masą absurdów logiczno-fabularnych (m.in. Dlaczego niemiecki dowódca kazał swoim żołnierzom wydobyć złoto z rzeki w pełnym rynsztunku? albo Czemu Niemcy mówią po angielsku, skoro te pojmane kobiety mówią po rosyjsku, zaś "Kościej" normalnie po fińsku?), tym bardziej, że film traktuje wszystko śmiertelnie poważnie.
Nie wspominając o tym, że nic o Aatamim Korpim nie wiemy - w ogóle nie pokazano wspomnieć Korpiego, jego walki z Sowietami zostały przytoczone jedynie w formie monologu (i to dwa razy), a w scenie w której będąc powieszonym zaczyna tracić przytomność ograniczono się jedynie do... puszczania odgłosów walki. Utożsamianie się z "Kościejem" uniemożliwia również fakt, że niemalże przez cały film porozumiewa się jedynie chrząkaniem i lodowatym spojrzeniem.
Poza tym radość z filmu psuje potraktowanie przez reżysera widzów jak głupców - pocięcie filmu na rozdziały, dwukrotne powtarzanie w dialogu reputacji Korpi'ego i definicji słowa "Sisu" oraz to, że film ten praktycznie nie ma wstępu, zaś zakończenie nie daje odpowiedzi na to po co "Kościej" tak obsesyjnie poszukiwał złota.
Osobiście uważam, że twórcy popełnili błąd umieszczając jako złoczyńców nazistów a nie Sowietów. Niemcy byli wszak wieloletnimi sojusznikami Finów, zaś czyny zdobienia słupów wisielcami, przedmiotowego traktowania ludzi, porywania miejscowych dziewczyn i nieograniczona zachłanność były bardziej domeną Armii Czerwonej (pasuje to zresztą do współczesnego kontekstu społeczno-politycznego). Bardziej zrozumiałaby byłaby również krwiożerczość i zawiść "Kościeja" - w końcu to Sowieci zabili mu rodzinę i wyrządzili mu te wszystkie blizny. Chyba uczynili Niemców wrogami tylko po to, by móc eksponować ich pojazdy militarne - wojskowa ciężarówka jednego rodzaju, za nią ciężarówka wojskowa drugiego rodzaju, potem czołg i na sam koniec niemiecki motor z przyczepą.
Moim zdaniem film ten nie wywoła ekscytacji tylko mix znudzenia i frustracji. Jedyne co w tym filmie było warte uwagi to piękne tundrowe krajobrazy i śmierci, które są wystarczająco krwawe i kreatywne, by dodać trochę humoru do tak przeciętnej i sztywnej produkcji.
Zgodzę się, że przez fakt iż nie pokazali, po co jemu hajs jest, no to film nieco gorzej wypada. Dla kogoś takiego to tam bogactwa materialne to nie są istotne, tylko święty spokój i konik i piesek, żeby były. A bogactwo nawet największe to nie ma znaczenia właściwie w żadnym filmie tego typu o zemście. Brakuje poważnej stawki.
W ostatniej scenie wersji reżyserskiej Kościej siedzi na kontenerze forsy z tą najodważniejszą brunetką. Ona się pyta, co z tym wszystkim teraz zrobią, a Kościej pierwszy raz się odzywa: "Nie martw się, jakoś to będzie".
Finowie to nie Szwedzi. Nie byli faszystami. skorzystali z niemieckiej propozycji pomocy, po tym jak Alianci zostawili ich na lodzie (jak Polske) pomimo podpisanych traktatow.
Co to ma do rzeczy? Szwedzi zachowali wszak, przyjazną ale jednak, neutralność wobec III Rzeszy, zaś Finlandia ochoczo wspierała Hitlera w jego wojnie ze Związkiem Radzieckim pragnąc odzyskać terytoria utracone na rzecz ZSRR w wojnie zimowej.
"Niemcy byli wszak wieloletnimi sojusznikami Finów" - nieprawda. Nie byli sojusznikami w 1940r, ani w 1944r. Ideologicznie Finom nie bylo z Niemcami po drodze. Nie byli narodowymi socjalistami (faszystami), ani komunistami. Lewactwo z czasow IIWS do dzis trzyma sztame, a innych chca pouczac nie majac do tego moralnego prawa.
A tobie po co hajs? Bohater potrzebował złota z tego samego powodu co Niemiec (świetny Aksel Hennie) - dla świętego spokoju po wojnie. Dla obu ten "święty spokoj" okazał się byc nieco turbulentny. Lol. Gora złota jednak motywuje zwłaszcza ludzi wypalonych wojną. Jedyne słowa wypowiedziane przez bohatera na koncu: poproszę o banknoty, bo to cargo jest zbyt cięzkie. Epickie. Nie zrozumiałeś istoty tego filmu, co zresztą nieistotne. Juz widzę po tekście o lewactwie, że masz problem. Recenzowanie filmu z takiego genre wplatając jakies polityczne kwasy to typ zwarcie mózgu.. Lol.
Wśród tych niemieckich pojazdów jest rosyjski czołg t-55, który był produkowany prawie 10 lat po wojnie
I czemu uważasz, że ma to obniżać zarzut o braku konsekwencji?
Równie dobrze można było powiedzieć, że ci naziści to anglojęzyczni neonaziści, którzy cofnęli się w czasie. Za "dowód" może posłużyć to, że czołg jakim jadą jest produkcji nie niemieckiej, ale radzieckiej i to w dodatku z końca lat 50. XX wieku.
Nie obniża. Uważam po prostu, że do tego filmu nie ma sensu podchodzić ze śmiertelną powagą.
Nie chodzi o powagę tylko o konsekwentność. Mógłbym zaakceptować to, że Niemcy mówili po angielsku, gdyby WSZYSCY mówili w tym samym języku.
Gdzie jest logika, że w filmie tym są ludzie mówiący "we wspólnym" i tacy, którzy mówią tylko w językach narodowych?
Szczególnie, że film w ogóle nie wyjaśnia kim w zasadzie były te kobiety, które nie dość, że umiały mówić zarówno po angielsku jak i po rosyjsku to jeszcze potrafiły obsługiwać broń palna a nawet i czołg.
To nie jest kino akcji, tylko ballada. Coś w stylu rosyjskiego "Białego Tygrysa". No i elementy westernu.