Bez wątpienia Skazani na Shawshank to film, który zasługuje na plakietkę jednego najlepszych filmów na rynku. Oglądając można się jednak zastanowić - ta fabuła wcale nie jest jakaś niesamowita... jest dobra, ale nie jest arcymistrzowska... sama historia też nie wydaje się wielce oryginalna, główny bohater jakoś mnie nie kupił, a przekaz, mimo tego, że daje ci każdą mądrość, którą z więziennych historyjek można wyciągnąć i że po prostu jest prawdziwy, to jednak dosyć często rozchwytywany. Można nawet powiedzieć, że jakiś przekaz o nadziei jest obecny w każdym filmie, który się ogląda.

Film znajdował się na szczycie mojej kupki wstydu, jakiś czas temu zainteresowałem sie historią Larrego Lawtona i obejrzałem kilka jego odcinków na youtubie, gdzie czyta swoją historię o pobycie w więzieniu i trzeba przyznać - Shawshank przy tym co przeszedł tamten gość to jest przedszkole, ale mimo to filmowi udało się pokazać tą kwintesencję więziennego życia i wszystkiego co związane z jego systemem. Zaskakująco dużo elementów się tutaj pokrywa z rzeczywistym obrazem i myślę, ze to wszystko wpływa na wiarygodność.

A mówiąc o wiarygodności, można przejść do tego, co rzeczywiście czyni ten film wspaniałym - aktorstwo i reżysera, który wie jak je wyeksponować. Kunszt gry, szczególnie Morgana Freemana, jest tu po prostu astronomicznie wysoki i nawet tak laicki koneser jak ja jest w stanie to dostrzec. Każdy element filmu o jakim możemy sobie pomyśleć: muzyka, praca kamery, oświetlenie, wszystko to ciągle przykuwa uwagę na aktora i daje mu zabłyszczeć i chyba jest to najważniejszy powód, dla którego Skazani na Shawshank stoi tak wysoko.