Kwestia gustu. Mimo to trochę ciężko porównywać dramat z fantasy, nie sądzisz? To dwa odmienne gatunki.
ja wszystkim dałem 9, ale oceniam w gatunku. na przykład "Kopciuszek: Roztańczona Historia" też ma u mnie 9, ale nie porównuję, bo to komedia romantyczna itd.
Jedno i drugie jest dobre dla dzieciaków - historie banalne, z morałem i jasnym przekazem. Dla dojrzalszej publiczności którzy trochę filmów widzieli w życiu... będzie to żenada. Przykładem jestem ja - gdy byłem w liceum i nie widziałem innych filmów niż te z Seagalem, Hugh Grantem i wszystkiego co leciało w TV, "Skazani na Shawshank" mieli ocenę 10 na 10 + serducho. Ale potem jak zacząłem oglądać filmy selektywnie je dobierając, ocena ta zmalała najpierw do 7/10 potem 6/10 a po ostatnim, ponownym seansie "Skazanych" którym dałem szansę by dostrzec ten niby geniusz ocena zmalała do 4/10...
Podobnie w moich oczach straciła "Zielona Mila", "Nietykalni", "Władca Pierścieni" czy beznadziejny, fatalny, płytki jak kałuża "Zapach Kobiety"
Także wydaje mi się, że jest to jeden z filmów który wraz z wiekiem widza a konkretnie jego wzrostem, z zachwytów zaczyna irytować i żenować - ja tak miałem przynajmniej
Ty i Twoje podejscie to ewenement. Ciezko nawet okreslic czego szukasz w kinie, jezeli tak lekki i przyjemny film jak Skazani na Shawshank oceniasz na 4.
No właśnie dlatego że jest "lekki i przyjemny" mi nie pasuje, bo poza lekkością nie ma w sobie nic. Może być "lekki i przyjemny" jak Moneyball, Bękarty Wojny czy Pulp Fiction pod warunkiem że ma w sobie coś wyjątkowego, nietuzinkowego. A mam wrażenie, że "Skazany na Shawshank" był tak prosty, banalny wręcz, bez kszty klimatu (no czy tak wygląda życie w więzieniu? Błagam was... żenada) że nie może on być nazywany arcydziełem. Ba, film sprawia wrażenie takie że scenariusz do takiego filmu mógł napisać każdy bystrzejszy dzieciak w gimnazjum - ładna historia, z ładnymi dialogami, słoneczki, ptaszki i inne pierdoły zabijające klimat filmu osadzonego w więzieniu!
Dla przykładu "Zielona Mila" nie jest wybitna, nie jestem jej fanem ale przy tym gniocie to Arcydzieło obrazu i pomysłu na film
Jak rozumiem jesteś ekspertem w dziedzinie więziennictwa:) Siedziałeś w amerykańskim więzieniu w latach 50-tych? Jeżeli nie to równie dobrze możesz twierdzić, że Yasujiro Ozu nie przedstawiał realistycznie japońskiej klasy średniej z podobnego okresu. Zbliżone masz na te tematy pojęcie.
Jeszcze mi wytłumacz co wyjątkowego mają Bękarty wojny, czy tym bardziej Moneyball:) Zresztą podajesz jakieś tam argumenty, a twoim ulubionym filmem są Wichry namiętności. Nie widzisz niekonsekwencji?
Z tym scenariuszem to już w ogóle odlatujesz. Taki przeciętny scenariusz, a film cieszy się taką światową estymą wśród widzów. Dlaczego więc Skazani, a nie film X, czy Y? Dlaczego akurat ten film, przecież jest tak przeciętny. Osoby mówiące o tym, iż w tej pozycji nie ma nic wyjątkowego, nie zdają sobie sprawy, że sami sobie wystawiają negatywne świadectwo. Świadczy to bowiem o ich bardzo małej spostrzegawczości. Jeżeli nic nie są w stanie dostrzec w tej pozycji, to jakim cudem dostrzegą coś w pozycjach trudniejszych?
Ja zauważyłem że głównym zarzutem do tego filmu jest jego stylistyka. Nie jest to poważny zarzut. Oczywiście możesz nie gustować w tego typu stylistyce ale przecież film nie jest robiony dla wszystkich. Każdy film obiera sobie jakiś styl, który określa późniejszą grupę docelową. Pulp fiction ma jakąś tam stylistykę. Inną stylistykę ma Siódma pieczęć. Inną ma Powiększenie. Inną ma Amarcord. Inną ma Blue Velvet. No i inną ma Skazani na Shawshank. Stylistyka nie jest argumentem samym w sobie. Innych poważnych zarzutów na temat tego filmu nie słyszałem.
No ja w tym filmie nie widzę żadnej wybitnej głębi po prostu. Ok... fajnie, pokazuje że jak uparcie dążysz do celu to możesz załatwić całą bibliotekę gdzie normalnie nawet złamanego funta na jedną książkę nie mogłeś pozyskać. Pokazuje że żmudną i cierpliwą pracą możesz osiągnąć każdy cel = w tym wypadku wydłubać w ścianie tunel. Pokazuje że sprawiedliwość jest na tym świecie no bo co? Zgwałcili go, ale brutalny klawisz w ramach rekompensaty oczywiście zadośćuczynił spuszczając łomot - piękny happy end.
Sączenie piwka zimnego na dachu? Nie wierzę że mogłoby to mieć miejsce w takim więzieniu - chyba o zaostrzonym rygorze. Nie sądzę że gość wychodzący z więzienia przez szambo idzie do banku, wypłaca kasę i nie śmierdzi odchodami. Nie wierzę, że przez te 10 czy 20 lat nie znalazłby się gość w więzieniu co nie chciałby mu o coś urwać łba.
Aktorstwo niewyróżniające... Freeman jak to Freeman - ta sama mina przez cały film, reszta to samo. Dialogi ani błyskotliwe, ani jakieś porywające. Nie łykam tej koncepcji po prostu. Nie jestem specem od więziennictwa ale... nie pasuje mi taki obraz więzienia do filmu o więzieniu - to coś takiego jakby seryjny morderca w thrillerze zabijał ofiarę brutalnie na łące pełnej rumianków, a na ramieniu siedziałby mu motyl machający skrzydełkami tańcząc do symfonii granej przez słowika... no nie pasuje, nie pasuje mi ale to tylko moje zdanie.
Historia zbyt piękna, idealna, kolorowa jak na miejsce w którym byli po prostu i tyle. Nie podobał mi się ten film tak samo jak nie podobał mi się Zapach Kobiety który uważam za mega gniota i popłuczyny...
A teraz co mają Bękarty? Proszę bardzo - przede wszystkim niesamowicie mi się podoba sama konwencja zmiany historii przez Tarantino jako swego rodzaju "zemsta ku pokrzepieniu serc ofiar nazizmu" - genialne zagranie które dodatkowo zaskakuje widza który myśli - "cholera tak nie było". Do tego bardzo oryginalna muzyka ale to typowe dla Tarantino. Pomijając już wybitne aktorstwo bo aż się morda cieszy jak się obserwuje co wyrabia Waltz albo Pitt powtarzający swoje nazwisko włoskie. Dialogi niby proste ale jest w nich coś humorystycznego, coś naturalnego, a nie klecenie moralnych monologów.
Moneyball? Pozornie prosta historia, ale jak opowiedziana? Te dyskusje, przekonywanie do swoich racji, pokazanie jak w klubie wygląda praca od środka - że nie jest ona piękna i kolorowa - jest to film na faktach więc dodatkowo dodaje realizmu. Nie ma tu głupich przemów, wrzasków i innego gówna dostępnego w filmach sportowych gdzie ostatnia minuta meczu trwa w slow-motion pół godziny i drużyna skazana na porażkę wygrywa.... Nie ma tu nic takiego. Świetne dialogi które zgarniają cały seans w połączeniu z bardzo dobrym aktorstwem - Pitt i Hoffman wymiatali.
Moneyball i Bękarty Wojny mnie rozkochały a "Skazani na Shawshank" zemdliła jak gorąca szarlotka ze słodkimi jabłkami i mulącą sklepową bitą śmietaną - odruch wymiotny od słodkości murowany;) Pozdrawiam;)
aaa i identycznie podziałał na mnie "Więzień Nienawiści" - tooo jest dopiero potężna dawka badziewia i łopatologicznego bełkotu
Nie o to w tym filmie chodzi. W filmie chodzi o nadzieję. Pokazane są tam jej dwa oblicza. Że jednocześnie może człowieka uskrzydlić i niszczyć. Pokazane tam są dylematy głównych bohaterów oraz rola jaką w nich pełni właśnie nadzieja. Przekaz jest bardzo głęboki, chociaż podany w bardzo prostej formie. Dla mnie to nie jest nic złego. Czasem coś prostego też warto zobaczyć. Poza tym wiele najwybitniejszych pozycji w historii kina było bardzo prostych (jeszcze prostszych niż Skazani).
Sprawiedliwości tam nie ma ani grama. Andyego spotkała sprawiedliwość? Bo co? Bo przesiedział w więzieniu "tylko" 30 lat? Przecież on tam nawet jednego dnia nie powinien siedzieć. Jaka tu sprawiedliwość? Nawet w spuszczaniu łomotu temu gwałcicielowi nie było sprawiedliwości. Pokazane było jak niesprawiedliwa była motywacja naczelnika i jak daleko się w tym klawisze posunęli.
A ja jestem w stanie uwierzyć w sączenie piwka. Jak najbardziej wiarygodna rzecz. Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak niektórzy żyją w więzieniu i jakie przywileje tam mają. Obejrzyj sobie chociażby "Chłopców z ferajny" Scorsese. Przy tym filmie te piwko ze Skazanych wydaje się wręcz śmieszną błahostką.
Aktorstwo świetne. Dialogi bardzo dobre (jednak tutaj duża zasługa opowiadania Kinga - co jak co ale dialogi i prozę to on ma świetną).
To powiedz mi czego z negatywnego obrazu więzienia w tym filmie nie ma (pomimo iż nie jest to obraz naturalistyczny)? Są tam gwałty. Wszyscy urzędnicy są skorumpowani. Naczelnik w porozumieniu z klawiszem mordują więźnia (serio, co ty byś jeszcze chciał zobaczyć). W pierwszej nocy w więzieniu klawisz katuje na śmierć więźnia, tylko dlatego że ten płakał. W żarciu im podawanym znajdują się robaki. Czego ci tam jeszcze brakowało?
Alternatywna historia to nic nowego. Od dawien dawna już takie filmy były robione. A nawet wcześniej alternatywną historię (i to taką najbardziej zwariowaną) tworzyli pisarze w książkach. Chociaż sposób podania Tarantino bardzo ciekawy. Muzyka?? Muzyka bardzo nieoryginalna. I to jest właśnie typowe dla Tarantino. On zawsze wrzuca lubiane przez siebie kawałki do filmu. Nigdy nie tworzy do nich nic oryginalnego, tyko właśnie korzysta z twórczości innych. Często z bardzo ciekawym rezultatem ale niekiedy wychodzi mu to słabo. Sam mistrz Morricone skrytykował go za montaż muzyki w Django. No i w sumie miał rację, bo akurat w tej pozycji było z tym różnie. Dialogi ok. Ale miało być coś wyjątkowego. Dialogi to rzecz charakterystyczna dla Tarantino. Oryginalność w tej kwestii można przypisać do Wściekłych psów, czy Pulp fiction. Tutaj już się powtarza (żeby nie był, ja nie mam nic przeciwko temu).
Takich filmów jak Moneyball jest masa. Pytanie było co jest w tym wyjątkowego. W czym ten film się wyróżnia? Wymienione przez ciebie aspekty nie mogą o tym świadczyć.
Tamte filmy lubisz, ten nie i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko jaki to jest zarzut do tego filmu. Że nie twój klimat? I z tego powodu film jest zły?
W sumie niepotrzebnie wale kolejny post w tym temacie. Ja nie chcę tutaj nikogo zmuszać do czegokolwiek. Film tobie się nie podobał i super. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, to świat byłby przeraźliwie nudny. Nie podoba mi się jedynie te argumentowanie tej decyzji. Tak jakby ten film się podobać nikomu nie powinien. Wiesz, bardzo ważne postacie w świecie sztuki uznały ten film za wybitny. Więc może jakieś tam atuty ten film sobą prezentuje?
Ok zapomniałem wymienić tej nadziei co w sumie było najważniejsze bo to ona non stop pchała m.in głównego bohatera do kolejnych czynów, czy nadzieja Freemana na wyjście i notoryczne odrzucanie jego podania - pomyłeczka.
Może jakieś atuty ma, ale dla mnie to żadne atuty - to tylko moja subiektywna ocena i nikomu jej nie narzucam. Dla mnie ten film jest porażką i mam gdzieś co wybitni znawcy sztuki o nim sądzą - Ci niektórzy "wybitni znawcy sztuki" (od Oscarów) walnęli tyle baboli w historii że głowa mała jak choćby Oscar dla Tommy Lee Jonesa za "Ściganego", czy chore nominacje takich gniotów jak Michael Clayton, Spadkobiercy, Ludzie Honoru itd do kategorii "najlepszy film" - zresztą sam w jednym ze swoich świetnych blogów poruszasz tematykę pomyłek w "nagrodach";)
Po prostu mój gust, moje upodobania uważają takie filmy jak Zapach Kobiety, Więzień Nienawiści, Skazani na Shawshank, Nietykalni z 1987, Ludzie Honoru i wiele wiele innych za filmy słabe, które nie robią mi tego co robią moje ulubione filmy - "film się kończy a ja mam ochotę odpalić go od nowa, i przez następne 3 dni go oglądam". Mało tego do tej kategorii wrzucam również film "Bez Przebaczenia" który nie ma w sobie nic wyjątkowego - choć kolega wielokrotnie mi ukazywał tą wyjątkowość to dla mnie, to co dla niego jest niesamowite, dla mnie jest zwykłe.
Widzę atuty w "Siódmej pieczęci" - jest w nim kilka ciekawych rzeczy ale ogólnie filmu nie da się oglądać - mnie wymordował strasznie
także tyle z mojej subiektywnej oceny kilku tytułów, które na mnie nie robią wrażenia - tak samo jak na was wrażenia mogą nie robić "Wichry Namiętności" którym dałem max +serducho
No i gitara. Przecież nigdy nie miałem do ciebie o to pretensji (a rozmawialiśmy już na filmwebie nie raz). Miałem tylko zastrzeżenie do stylu początkowego postu. Zawsze zaczynasz te wypowiedzi jak byś punktował w danej pozycji jakieś obiektywne fuszerki. Tylko do tego mam zastrzeżenia, bo wszyscy tutaj o tym gadają (jak i ogólnie we wszystkich dyskusjach na filmwebie) tylko mało kto podaje coś konkretnego, wykraczającego poza jego gust. Każdy ma prawo do własnej opinii, tylko niech nie kreuje tego na obiektywny wyznacznik.
Wiesz dlaczego miałeś taki problem z Siódmą pieczęcią? Bo sztuki trzeba się uczyć. To nie jest takie proste, że wrzucasz sobie pierwszy lepszy film i odbierasz go zgodnie z intencją twórcy. Porównałbym to do jedzenia. Jak pierwszy raz próbujesz jakiegoś zupełnie nowego smaku, to też zazwyczaj ciebie odrzuca. Musisz się do niego przyzwyczajać stopniowo. A po kilku latach staje się to twoją ulubioną potrawą. Ze sztuką jest coś w ten deseń. Z tego co pobieżnie przeleciałem twój profil, Siódma pieczęć jest pierwszym obejrzanym przez ciebie filmem jednoznacznie "artystycznym". Tzn. takim bardzo skomplikowanym, odwołującym się do wyszukanych rzeczy/spraw, operujący symboliką, poruszającym tematy filozofii, czy nawet metafizyki i co bardzo ważne nie posiadającym przystępniejszej warstwy wierzchniej (czyli inaczej niż mówi amerykańska szkoła filmowa - przystępna/zrozumiała warstwa wierzchnia, a ewentualna głębsza treść ukryta pod nią). Trochę namieszałem ale mam nadzieję że czujesz o co mi chodzi. Więc jeżeli to jest pierwsza taka twoja pozycja to czego się spodziewałeś? Że film ci się będzie oglądało jak Tarantino? Jeżeli chcesz takie filmy oglądać i zacząć coś w nich dostrzegać, to niestety niema innego wyjścia jak systematyczne poszerzanie horyzontów. Zacznij od zapoznania się z historią kina. Kup sobie jakąś przekrojową książkę. Poznaj te wszystkie nurty i ważniejsze pozycje z klasyki. Potem możesz zacząć się zgłębiać w coraz trudniejsze pozycje i coraz bardziej specyficznych reżyserów. Wtedy twój odbiór zapewne się zmieni. No chyba że takie coś ciebie nie interesuje. W takim razie lepiej skup się na popularniejszych tytułach, bo z tymi bardziej specyficznymi zawsze będziesz miał problem (przecież i tak nie starczy ci życia na obejrzenie wszystkiego czego byś chciał - po co się męczyć).
Wiesz co... jestem pewien że masz rację co do "Siódmej Pieczęci" i rozumiem co mówisz. Faktycznie myślałem, że skoro ten film jest tak wielki, to "odpalę go" i się sam obroni, bez mojej pomocy polegającej na czytaniu różnego rodzaju analiz, artykułów, zapoznawaniu się z różnymi nurtami. Właśnie spodziewałem się tego, że odpalę film i mnie olśni i zmiecie na podłogę.
Niestety tak nie było, i chyba zakończę na tym tytule oglądanie kina artystycznego - chyba że kiedyś jak będę miał więcej czasu, zgłębię to co polecałeś i dam jeszcze jedną szansę filmom tego gatunku;) Tylko zastanawia mnie jedno - jak "Siódma Pieczęć" uchowała się z taką oceną na filmweb skoro głębię jego można rozczytać z pewnym zapleczem intelektualnym i szerokimi horyzontami w tej dziedzinie? - pytanie retoryczne. Czytałem analizę po obejrzeniu jedną i drugą na film.org ale chyba to za mało, bo to co tam było napisane widziałem podczas oglądania;)
Teraz jednak wrócę do filmu lżejszych i bliższym moim preferencjom. Pozdrawiam:)
Siódma pieczęć ma stosunkowo mało głosów, więc sama ocena nie jest tak dużym przekrojem przez widzów. Poza tym z pewnością część oceniała wysoko, ponieważ tak wypada.
To na film.org to nie były analizy tylko recenzje. Poleciłbym ci jakąś dobrą polska analizę ale teraz nic nie przychodzi mi do głowy. Ogólnie na temat analizy tego filmu powstawały całe książki, więc jeżeli kiedyś będziesz miał ochotę się w to zgłębić, to z pewnością coś tam znajdziesz.
Masz o sobie niezwykle duze mniemanie jezeli przypisujesz sobie prawo do decydowania ktory film jest wybitny a ktory nie.
Nie prawo a wygłaszam subiektywną ocenę - dla mnie Skazani na Shawshank to kaszana po prostu.
Kiedys tez tak mialem, chcialem byc inny niz wszyscy i miec inne zdanie niz wszyscy- wiec w gruncie rzeczy czasem musialem gadac glupoty. Ale z tego tez sie wyrasta :)
Hehe dokładnie jak kolega wyżej . Przejdzie ci to intelektualizowanie się poprzez kino. Całkowicie naturalną rzeczą jest to ,że ludzie chcą oglądać filmy lekkie i przyjemne , bez szukania 2 dna i bardzo rozbudowanej symboliki bo kino dla 99% jest odskocznią od stresów codzienności . Jak ktoś pracuje 8h dziennie w pełnym skupieniu na wysokich obrotach , to wieczorem sięgnie po film dla wypoczynku i nie chce rozkminiac go na 5 sposobów. Dla mnie jak ktoś się jara nudnymi filmami z rozbudowaną symboliką , to ja taką osobę podejrzewam o leserstwo w prawdziwym zyciu , peace
Nie no ja się panowie z wami zgadzam i identycznie uważam jak "pablossovos" że serio jak ktoś się jara filmem który ma tyle symboliki i bez dogłębnej analizy nie można tego zrozumieć to dla mnie jest to też troszkę lanserstwo. Niemniej film może być do "zrozumienia" po 8 godzinach roboty a przy tym zrobić niesamowite wrażenie, ogląda się go z otwartą gębą i przez trzy dni o nim myślisz ;) a Skazany na Shawshank był taki niejaki - w przeciwieństwie np. do Zielonej Mili która mnie wkręciła a też była "łatwa w odbiorze" - kwestia gustu;)
Powiem ci tak, Władca Pierścieni niszczy samą swoją muzyką każdy inny film. Ma wszystko co jest potrzebne do tytułu arcydzieła. Fabuła, scenografia, charakteryzacja, gra aktorska (oprócz Froda), dźwięk, montaż, efekty specjalne, no i wcześniej wspomniana, mistrzowska muzyka. Wykonanie jest naprawdę rewelacyjne.
Co do scenariuszu, przekazu, morału, nie wiem czego można się tutaj przyczepić. Może sam główny cel podróży "pójść do Mordoru i wrzucić pierścień do ognia" nie brzmi wybitnie, lecz dzięki tak wielu innym wątkom, ten film mnóstwo zyskuje. Nie można było tutaj za dużo zmienić, bo to w końcu adaptacja książki. Przekazów jest sporo, te najważniejsze, jasne, proste i oczywiste jak np "dobro w końcu zwycięży", "mogli zawrócić lecz nie zawrócili, bo mieli wiarę" oraz te ukryte, które już można samemu sobie interpretować.
Wszystkie najlepsze filmy (czyli uznane przez najwieksza rzesze ludzi jako arcydziela) dla "szychy7" to kaszana, i mozesz sobie pisac do rana a to dalej bedzie kaszana.
Hahahah faktycznie smiesznie to wyszlo, nawet sie nie zorientowalem ze zarapowalem.